wprowadzenia do codziennej modlitwy


Tutaj zamieszczamy krótkie wprowadzenia do codziennej modlitwy. Sposób modlitwy, który proponujemy, znajdziesz tutaj (modlitwę można skrócić lub dostosować do własnych możliwości), natomiast uwagi dotyczące modlitwy i życia duchowego znajdziesz tutaj. Wprowadzenia są redagowane przez ekipę e-DR. Czytania na dany dzień znajdziesz tutaj.

 Jak samodzielnie przygotować wprowadzenie do modlitwy? Znajdziesz tutaj.


Sobota, 23 stycznia      tekst: Mk 3, 20-21

       1. Pójście za Jezusem nie jest chodzeniem w splendorze, chwale, zaszczytach i ludzkim poważaniu. Dzisiaj niektórym się tak wydaje, że chrześcijanie powinni być szanowani, poważani a ich "prawa" powinny być respektowane. Owszem, jak jak prawa każdego człowieka. Dzisiejsza scena jest tuż po wyborze Dwunastu i pokazuje co spotyka ucznia, kiedy ten na serio idzie za swoim Mistrzem. Wyobraź sobie scenę, o której dzisiaj mowa.

       2. Najpierw to, że ludzie tak się cisną do Jezusa, każdy ze swoimi sprawami, problemami, kłopotami, że nie mieli czasu się posilić. Służenie drugiemu człowiekowi, służenie Miłości prowadzi do tego, że człowiek może nie mieć czasu na swoje potrzeby, nawet te najbardziej podstawowe, jak jedzenie czy spanie. To nie oznacza, że chrześcijanin ma zapomnieć o sobie i nie dbać o siebie. Potrzebujemy jeść i spać, by móc służyć innym. Szkodliwa jest zarówno nadmierna koncentracja na sobie i swoich potrzebach (nie widzenie w tym drugiego), jak i całkowite zapomnienie o sobie i negowanie swojej wartości i potrzeb. Nie da się tu ustalić żadnych zasad - tym wszystkim ma kierować miłość i to ona ustala czas naszego odpoczynku i czas naszego służenia i "zapominania" o sobie.

       3. Jeszcze jeden aspekt dostrzegamy w dzisiejszym tekście. Własna rodzina nazywa Jezusa "wariatem", tym który "odszedł od zmysłów". Może się okazać, że ten, który na serio idzie za Jezusem również zostanie tak potraktowany - nie tylko przez obcych, ale i przez bliskich. "Odszedł od zmysłów" oznacza, że człowiek nie działa według logiki świata, logiki pieniądza, zemsty czy ludzkich kalkulacji. Nie oznacza natomiast kogoś, kto jest "dziwakiem" religijnym, który w sposób ostentacyjny i narzucający się próbuje innych przekonać do swojego sposobu wyrażania wiary. Być "szalonym" ze względu na Jezusa wcale nie jest łatwo. Ale jest to możliwe dla tego, kto z całą konsekwencją i determinacją idzie za Jezusem.

o. Grzegorz Ginter SJ


Piątek, 22 stycznia       tekst: Mk 3,13-19

       1 Wołanie Jezusa. Wczoraj patrzyliśmy na tłumy, które otaczały Jezusa, a dziś widzimy grono Jego apostołów, których sam wybrał. To do Boga należy inicjatywa, On wzywa. Jednak dopiero gdy człowiek usłyszy i rozpozna głos Boga, może odpowiedzieć na wezwanie. Trzeba mieć czujne i otwarte serce. Uczniowie znali głos Jezusa i odpowiedzieli na wołanie. A jak jest w Twoim życiu? Czy stwarzasz warunki, aby Bóg mógł być usłyszany przez Ciebie? Bo to, że do Ciebie mówi nie ulega wątpliwości. Problem leży po stronie odbiorcy - człowieka, który zagłusza serce, napełnia uszy treściami, które są dalekie od Boga, nie umie rozpoznać Jego głosu spośród mnóstwa dźwięków, które docierają do niego. Posłuchaj przez chwilę Boga, spróbuj Go usłyszeć, rozpoznać Jego głos.
       2. Jezus woła tych, których sam chce. Nie można samemu uczynić się apostołem Jezusa. Tylko z Jego mandatu można iść i głosić Ewangelię, Jego mocą można dokonywać cudów: uzdrawiać, uwalniać od złych duchów. To wymaga posłuszeństwa. Posłuszeństwa Bogu, a przez to posłuszeństwa Kościołowi, który On założył i przeznaczył do strzeżenia prawdziwości Jego nauki. Posłuszeństwo nie oznacza nie stawiania pytań i ślepego przyjmowania czegoś za prawdę. Jeśli rodzą się w Twoim sercu pytania dotyczące wiary to dobrze. Ważne jest, abyś umiał stanąć i poprosić Boga o pomoc w znalezieniu odpowiedzi i chciał szukać w nauczaniu Kościoła. A kiedy znajdziesz odpowiedź, nawet jeśli będzie nie po twojej myśli - przyjmij ją - bo to właśnie jest wyraz posłuszeństwa Bogu i Kościołowi. Stać Cię na taką postawę?
       3. Apostołowie przychodzą do Jezusa. Wezwanie Jezusa ma taką moc, że Ci, którzy je słyszą idą za nim zostawiając rodziców, przyjaciół, dotychczasowe zajęcie. Ewangelia opisuje takie wydarzenia: synowie Zebedusza zostawiają ojca, Piotr zostawia sieci, teściową. A w chwili, kiedy słowa Jezusa są za trudne dla słuchaczy i ci odchodzą, Apostołowie zostają i mówią: do kogo pójdziemy, Twoje słowa są życiem, dają zbawienia. Przypomnij sobie te momenty życia, kiedy usłyszałeś bardzo wyraźne wezwanie Jezusa do uczynienia czegoś konkretnego: pójścia za Nim w wyłącznej służbie Jemu i Kościołowi, porzucenia jakiegoś grzechu, nałogu, zmiany postępowania. Co wtedy zrobiłeś? Jaka była Twoja odpowiedź?

Anna Goliszek


Czwartek, 21 stycznia       tekst: Mk 3,7-12

       Do Jezusa garnęły się tłumy. Może przede wszystkim na wieść o Jego czynach. Jednak też dlatego, że w Jego obecności czuli się przygarnięci, zauważeni, kochani, było im z Nim dobrze. Kiedy czytamy historie życia ludzi przenikniętych Bożą obecnością widzimy, że również ich otaczały tłumy. Bo ludzie mogli doświadczyć czegoś szczególnego, może czasami wręcz cudownego. Przez nich spotykali Boga. A jak to jest z Tobą? Fakt, że samemu może trudno to ocenić, ale czy innym ludziom jest dobrze przebywać z Tobą? Dlaczego tak lub nie?

Anna Goliszek


Środa, 20 stycznia       tekst: Mk 3,1-6

       1. Co wolno w szabat: życie ocalić czy zabić? Jest to bardzo ostro postawione pytanie. Ale odpowiedź na nie wydaje się oczywista: nie wolno zabijać nawet poza dniem szabatu. A w takie święto tym bardziej wszystko powinno być jak najmilsze Bogu. A jednak nikt z zebranych w synagodze nie odpowiedział. Byli zaślepieni, nie byli zainteresowani usłyszeniem Jezusa. Bardziej chcieli przyłapać Go, znaleźć na Niego haczyk. Ich serca były zatwardziałe do tego stopnia, że nie byli w stanie odpowiedzieć na oczywistość. A jakie jest moje serce? Czy słucham słów Boga w otwartości? Nie jest to łatwe, a otwieranie się jest procesem. Ale czy leży mi to na sercu? Czy staram się zachować czujność wobec moich schematów myślowych? To znaczy: czy nie ograniczam Bogu sposobów Jego przychodzenia, oczekując Go jako przychodzącego w tan, a nie inny sposób?

       2. Chrystus uzdrawia w szabat, czyli w dzień upamiętniający stworzenie i wyzwolenie z Egiptu. Życie i wolność. Przez to, że szabat odsyła do tych właśnie wydarzeń, jest czasem uprzywilejowanym dla dzieła Jezusa – bo w Nim, przez Niego i dla Niego wszystko jest stworzone, On jest też tym, który przynosi ostateczne i dogłębne uwolnienie. Cuda i znaki, jakich dokonywał, mają ku temu właśnie kierować wzrok Jego uczniów. Jednak faryzeusze i zwolennicy Heroda nie są w stanie tego znieść. Jezus, w szabat stwarzający na nowo, dający wolność człowiekowi, który miał bezwładną rękę, wywołuje w nich opór na tyle silny, że postanawiają Go zabić. Pomedytuj nad przedstawioną w dzisiejszym fragmencie sytuacją. Nad czynem Jezusa i reakcją faryzeuszów oraz zwolenników króla Heroda. Spróbuj zobaczyć scenę uzdrowienia człowieka w synagodze, przypatrz się bólowi Jezusa, skrępowaniu chorego, postawom faryzeuszów. Wejdź osobiście do miejsca modlitwy, gdzie przebywa Jezus wraz z innymi ludźmi. Poproś Boga, aby dał Ci się bardziej poznać poprzez to ewangeliczne wydarzenie.

Natalia Żelasko


Wtorek, 19 stycznia      tekst: Mk 2,23-28

       1. Przykazanie szabatu to jedno z najważniejszych przykazań Starego Przymierza. Świętowania dnia na pamiątkę wyjścia z Egiptu ma być nieustannym przypomnieniem, że to Bóg wyprowadził Żydów z niewoli. Dlatego mają poświęcać Bogu czas – bo On jest Panem całego stworzenia. Czy ja poświęcam Bogu czas? Czy poświęcam Mu ciszę? Nie tylko ciszę, w której nie gra muzyka czy telewizor, ale taką ciszę, w której ja milczę przed Nim?

       2. Mimo, że przykazanie szabatu jest niezwykle istotne, to jest w Starym Prawie coś ważniejszego – miłość Boga i bliźniego jak siebie samego. Odpowiednim „ustawieniem” miłości do Boga i ludzi jest dobre zrozumienie miłości własnej. Najogólniej można w tym kontekście powiedzieć, że jesteśmy zobowiązani rozwijać i szanować dary, które dostaliśmy od Pana, a zatem również siebie, swoje ciało. Dlatego uczniowie, którzy zrywają kłosy w szabat, łamiąc w ten sposób spoczynek tego dnia, nie wykraczają przeciw miłości, gdyż w wyjątkowej sytuacji troszczą się o to, co otrzymali w darze od Boga. Czy mogę powiedzieć, że moja miłość do siebie jest dobra? Czy jestem w stanie zaobserwować rozwój mojego nastawienia do siebie? Czy jestem co raz bliżej Boga, czy może niepostrzeżenie oddalam się od Niego? Jak wygląda miłość, jaką mam do bliźnich? Nie do całego świata w ogólności, ale do konkretnych ludzi? Jak te trzy miłości przejawiają się w czynie?

       3. Pozostając w logice dwóch poprzednich punktów, trzeba powiedzieć, że na co dzień, w normalnych sytuacjach jesteśmy zobowiązani, aby walczyć o modlitwę, aby zrobić wszystko co w naszej mocy, czy też aby uczestniczyć w niedzielnej mszy itp. Jednak czasem spotykają nas sytuacje wyjątkowe, w których zwyczajne postępowanie się nie sprawdzi, a miłość będzie wymagała czegoś innego. Oddania czasu, oddania tego, co mi potrzebne, być może oddania życia? Bardzo ważne jest, aby odkrywać w sobie Miłość, czyli Boga, który jest na dnie każdej duszy, bo On wskaże właściwą drogę w każdej sytuacji. Żywa relacja z Nim nigdy nie pozwoli zamknąć się w schematach rytualnej pobożności.

Natalia Żelasko


Poniedziałek, 18 stycznia      tekst: 1 Sm 15, 16-23

       1. Przyjrzyj się tej scenie. Prorok Samuel rozmawia z królem Saulem, kiedy ten wrócił ze zwycięskiej wojny. Prorok mówi królowi słowa, które Pan do niego skierował. A co mówi? Najpierw pokazuje mu, co Bóg dla niego uczynił. Król, choć mały we własnych oczach, stał się królem i Bóg to sprawił, wybrał go i namaścił. Pan prowadził Saula, błogosławił go jako króla. Czy w postępowaniu króla jest jednak wdzięczność za te wszystkie dary i łaski?

       2. Król po zwycięskiej bitwie miał - zgodnie z ówczesnym prawem - nie ruszać żadnych łupów. Miał obłożyć to klątwą i zniszczyć. Nie uczynił tego. Możemy się obruszać na takie zachowanie, pamiętać musimy, że nasze standardy etyczne nie przystają do tamtych czasów i zawsze potrzeba się wczuć w to, co było standardami w przeszłości. Ale nie to jest tu najważniejsze. Najważniejsze jest to, co królowi mówi prorok: "...lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość od tłuszczu baranów". Czasem w naszym życiu łatwiej jest spełniać rytuały religijne niż słuchać słowa Pana. Łatwiej "odklepać" kilka znanych z dzieciństwa modlitw niż z Bogiem naprawdę porozmawiać. Łatwiej zasłonić się obowiązkami, brakiem czasu czy procedurami (np. w urzędach, itd.) niż konkretnie pomóc człowiekowi. Co jest tak naprawdę ważne w naszym życiu? Gdzie jest nasze serce? Czy pociąga nas posłuszeństwo i oddanie się Bogu, czy różne "łupy", które mamią nasz wzrok? Na czym się skupiamy?

o. Grzegorz Ginter SJ


Niedziela, 17 stycznia     II zwykła     tekst: J 2, 1-12

       1. Wesele w Kanie galilejskiej - o co może chodzić w tym fragmencie Pisma. Można go na wiele sposobów interpretować. Są nawet tacy, którzy oburzają się na taką ilość wina, którą Jezus przemienił (np. w kontekście alkoholizmu), itp. Ale gdzie jest sedno sprawy? Musimy zdać sobie sprawę z tego, że w Piśmie Św. relacja narodu wybranego do Boga jest przedstawiona jako relacja Oblubieńca i Oblubienicy, tzn. relacja małżeńska. Mówi o tym Pieśń nad Pieśniami, mówią o tym prawie wszyscy prorocy, wielu Ojców Kościoła również tak to interpretowało. Bóg, który przychodzi na świat jest Oblubieńcem, który przychodzi poślubić swoją Oblubienicę. A zaślubiny wiążą się z weselem, imprezą zorganizowaną dla wszystkich krewnych, bliskich i dalekich, dla przyjaciół - aby radość z tego faktu była pełna. Więc wesele w Kanie galilejskiej może być dla nas okazją do pomyślenia o Bogu, który przychodzi poślubić ludzkość, przychodzi poślubić mnie - by ze mną być już na zawsze.

      2. Zobacz Jezusa na tym weselu. Znam ludzi, którzy nie mogą sobie wyobrazić Jezusa tańczącego, cieszącego się, pijącego wino, śmiejącego się. Czy Jezus nie był w pełni człowiekiem? Czy miał tylko "dar" powagi i traktowania wszystkich spraw "na serio", a brakowało mu poczucia humoru, umiejętności tańczenia i cieszenia się? Czy za bardzo do Niego nie przykładamy naszej miary? Czy Bogu uwłacza tańczenie i cieszenie się, picie wina? Pomyśl o tym i zobacz w wyobraźni, jak przedstawia Ci się Jezus podczas tego wesela. Tak naprawdę to, co zobaczysz, pomoże Ci dostrzec to, kim Ty jesteś. Ograniczenia, które stawiałbyś Bogu są tak naprawdę ograniczeniami, które stawiasz sobie, swojej wierze i które przenosisz na Boga. I nie chodzi tu tylko o samą zabawę. Czy podczas Zesłania Ducha Świętego niektórzy ludzie nie mówią, że "upili się młodym winem"? A może obraz Jezusa tańczącego i bawiącego się na weselu w Kanie jest obrazem Boga radującego się wylaniem Ducha Świętego? Jaka jest Twoja wiara? Jaka jest Twoja religijność (wyrażanie wiary)? Czy zamknięta, ściśnięta w sztywnych rytuałach i poważnych minach? Czy potrafisz cieszyć się wiarą? Jak patrzysz na ludzi, którzy potrafią się wiarą cieszyć i okazywać to całymi sobą (też tańcem, śpiewem, uśmiechem, itd.)?

o. Grzegorz Ginter SJ


                                               archiwum