wprowadzenia do
codziennej modlitwy
|
|
Tutaj zamieszczamy krótkie wprowadzenia do codziennej modlitwy.
Sposób modlitwy, który proponujemy, znajdziesz
tutaj (modlitwę można skrócić lub dostosować do własnych
możliwości), natomiast uwagi dotyczące modlitwy i życia duchowego
znajdziesz
tutaj. Wprowadzenia są redagowane przez ekipę e-DR.
Czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
NOWE!
Jak samodzielnie przygotować wprowadzenie do modlitwy?
Znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 24 października tekst:
Rz 8, 1-11
1. "Ci bowiem, którzy żyją
według ciała, dążą do tego, czego chce ciało" - co oznacza dla św. Pawła
słowo ciało? Wielu z nas ma błędne wyobrażenia o tym i trudno im
zrozumieć naukę Pawła. Człowiek, który żyje według ciała to nie
człowiek, który popełnia tzw. grzechy cielesne, seksualne. Takie jest
potoczne rozumienie, ale jest ono bardzo ubogie i nie do końca
prawdziwe. Kiedy św. Paweł mówi o życiu według ciała to ma na myśli
wszelkie tendencje człowieka, które oddalają go od Boga i posłuszeństwa
Jemu. To wszelkie tendencje, które separują nas od Boga, to uleganie
wszelkim pokusom, to życie tak, jakby Boga nie było. Człowiek żyjący
według Ducha to człowiek podążający we wszystkim za Bogiem, posłuszny
Jego Słowu, słuchający wszelkich natchnień i poruszeń Ducha Świętego i
wypełniający je w życiu. To człowiek, który daje się prowadzić Duchowi
Świętemu i który pozwala na to, by w Jego życiu w sposób jak
najpełniejszy "odcisnął się" Jezus Chrystus, by spełniły się słowa św.
Pawła, że "już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20).
Popatrz na to wszystko, co w Twoim życiu oddziela Cię od Boga, separuje
od Niego, oddala. Zobacz te wszystkie pokusy, w które ciągle wpadasz,
brak rozeznawania tego, co dobre i wybierania tego. Zobacz na ile jest
obecna w Twoim życiu Ewangelia - czy jest ona dla Ciebie przewodniczką,
czy pozwalasz się prowadzić przez życie?
2. Dążność ciała i dążność
Ducha są sobie przeciwstawne. Nie ma i nie może być między nimi
"pojednania". Tutaj nie ma "szarej strefy". A to oznacza, że jest w nas
nieustanna walka o dobro, prawdę, miłość, miłosierdzie, przebaczenie,
pokój, łagodność, cierpliwość, itd... Doświadczenie pokazuje nam, że
pełnić dobro, być cierpliwym, łagodnym, rozsiewać wszędzie pokój i
zgodę, przebaczać - nie przychodzi nam łatwo i spontanicznie; wręcz
przeciwnie - to trud i ból przezwyciężania siebie samego, swoich złych
nawyków, oporów, wygodnictwa i lenistwa, które w nas jest. O tym mówi
właśnie św. Paweł - o tej walce z egoizmem, który w nas jest, a który
swe źródło ma w grzechu. To jest właśnie żyć według ciała - poddawać się
bez walki, żyć wygodnie i bez wysiłku, nie walczyć o dobro, prawdę, to
uleganie swoim tendencjom do wygodnego życia, zamkniętego w sobie samym
(bez otwartości na Boga, otwartości n drugiego i jego potrzeby). Życie
według Ducha zaś to życie na podobieństwo Chrystusa - wychodzącego
ciągle do człowieka, pomagający mu, służący człowiekowi, wyniszczający
się dla niego ("a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie
mogli" Mk 3, 20) aż do oddania życia za człowieka. Człowiek żyjący
według Ducha to człowiek, który walczy, ale nie jest to walka na
zewnątrz (przeciwko komuś), ale wewnątrz serca człowieka. To rozdarcie
jest w nas, a nie na zewnątrz. Dlatego Jezus mówi, że wszelkie zło
pochodzi z wnętrza człowieka. Czy jesteś człowiekiem walki? Popatrz na
różne pokusy w Twoim życiu - co z nimi robisz? Czy dostrzegasz łatwość,
z jaką ulegasz? Czy w tym jesteś w stanie dostrzec słabość i dążność
ciała, by pójść po jak najmniejszej linii oporu, by szybko się poddać,
by "nie przesadzać bo przecież coś mi się od życia też należy"? Czy jest
w Tobie pragnienie, by żyć według Ducha?
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
Piątek, 23 października
tekst: Łk 12,54-59
1. Dwie rzeczy
przeszkadzają rozpoznać i przyjąć Jezusa Chrystusa jako Boga i
Zbawiciela. Pierwszą jest obłuda. Współcześni Jezusowi widzieli cuda i
znaki, jakich dokonywał. Rozpoznawali, czyje to są dzieła, co one
oznaczają. Jednak w momencie, kiedy wymagania, jakie stawiał Jezus
zaczynały być im niewygodne, udawali, że nie widzą i nie rozpoznają. A
jak Ty przyjmujesz Słowo Boga i jego interpretację w Kościele?
Pozwalasz, aby Bóg przez nie dokonywał uzdrowienia Twojego serca? Czy
może w momencie, kiedy nauka Jezusa staje się dla Ciebie niewygodna -
udajesz, że nie słyszysz? Popatrz na swoje serce. Popatrz na tych,
którzy Cię otaczają. Poproś Boga w tej modlitwie o otwarte uszy i serce
na Jego naukę. Módl się za siebie i za tych, którzy są bliscy Twemu
sercu, a może pogubili się na drogach swojego życia.
2. Drugą przeszkodą jest zachowywanie uraz
do drugiego człowieka. Trudno jest każdego dnia przebaczać te drobne
przewinienia, jakie ma wobec nas drugi człowiek. Tak można lekceważyć to
"małe" zło, aż okaże się, że jesteśmy w dużym konflikcie z bliską nam
osobą. Wiele takich przykładów można odnaleźć wokół. Przypomnij sobie
osoby, które spotykasz na co dzień. Zobacz, jakie są Twoje z nimi
relacje? Popatrz na te sytuacje, które spowodowały, że wasza relacja
jest chłodna, a może wręcz wroga. Zapytaj siebie, dlaczego nic z tym nie
robisz? Powierz Bogu te osoby, te zranienia, zadane świadomie lub
nieświadomie. Niech On pomoże Ci zdobyć się by jako pierwszy powiedzieć
przepraszam, wybacz mi. Bo tylko mocą Bożej łaski jesteś w stanie
przyznać się, że zawiniłeś wobec siostry i brata.
Anna Goliszek
|
|
Czwartek, 22 października
tekst: Łk 12,49-53
1. Słowa
dzisiejszej Ewangelii mogą wprowadzić w zakłopotanie, a wręcz
zaszokować. Łatwo je też opatrznie zinterpretować. O co chodzi Jezusowi?
Jak zawsze o miłość. Mówiąc o rozpaleniu ognia pokazuje On pragnienie
swojego Serca. Bo chce, aby każdy człowiek doświadczył miłości Boga. Aby
ta Miłość przemieniła świat. Aby przywróciła pierwotny ład, jaki panował
przed grzechem pierworodnym. Miłość rozlana jest w naszych sercach
przez Ducha Świętego, który został nam dany. Dokonało się to na
Krzyżu. Potem w dniu Pięćdziesiątnicy. I dzieje się to dzisiaj, w
sakramentach Kościoła. Przychodzisz do tego zdroju łaski? Czerpiesz z
niego?
2. Wobec nauki Jezusa nie można pozostać
obojętnym. Słyszysz dziś trudne słowa o rozłamie. Chodzi tu bardziej o
moc Bożego słowa, które może oddzielić kości od szpiku, osadzić
pragnienia i myśli serca. Konfrontacja nauki Jesusa z tym, co jest w
moim sercu pokazuje jak bardzo nieskora jest moja wola do wierzenia.
Uczeń Jezusa nie może "siedzieć cicho", kiedy trzeba dawać świadectwo.
Nie może udawać, że "nie ma sprawy", kiedy trzeba bronić życia
najsłabszych. Opowiedzenie się po stronie Boga może spowodować to, że
zostaniesz odrzucony, niezrozumiany przez najbliższych. Stać Cię na taką
bezkompromisową postawę wobec zła, które widzisz i które Ci się narzuca?
Bo postawienie Boga na pierwszym miejscu w Twoim życiu i realizacja Jego
nauki może wiele kosztować... Wierzysz w to, że warto?
Anna Goliszek
|
|
Środa, 21 października
tekst: Łk 12,39-48
1. Panie,
czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich? Skąd takie
pytanie zrodziło się w sercu Piotra? Może rzeczywiście myślał, że Jezus
słowa o czuwaniu, a szczególnie o tym, że nieznana jest chwila
powtórnego Jego przyjścia kieruje wyłącznie do słuchaczy, a osobno
objaśni to Apostołom. A może te słowa tak mocno dotknęły głębin jego
serca, że chciał niejako upewnić się, czy aby to do niego mówi Jezus.
Bóg mówi do Ciebie każdego dnia. Sieje obficie Słowo. Ono pada na różny
grunt Twojego serca. Zobacz te sytuacje, kiedy Słowo mocno dotykało
Twojego życia, ale Ty jakbyś go nie słyszał, jakby nie było skierowane
do Ciebie. Nawet nie zadałeś pytania Bogu, tak jak zadał je Piotr. A
Słowo Boże ma moc uzdrowić Twoje serce, tylko czy chcesz się przyznać,
że tego potrzebujesz?
2. Jezus mówi dziś o wierności podjętym
zobowiązaniom. Popatrz do czego wezwał Cię Pan. Jaką drogę życia
wybrałeś? Popatrz na tę pierwotną gorliwość, kiedy Bóg był tak blisko,
namacalnie. Kiedy wszystko łatwo przychodziło. Kiedy to, czego chce od
Ciebie Bóg było tak oczywiste. Zobacz zapał z jakim zacząłeś angażować
się w sprawy, które widziałeś jako wolę Boga. Zobacz jak to jest teraz.
Jest w Twoim działaniu ten pierwotny ogień? Jeśli go nie ma, to co jest?
Może nie widzisz owoców swoich starań, służby. Masz wrażenie, jakby Bóg
był gdzieś daleko, a Ty zostałeś sam. Czy nie wkradło się zaniedbanie i
zniechęcenie w Twoją służbę Bogu? Czy wiesz dlaczego tak się stało?
Porozmawiaj o tym z Bogiem.
Anna Goliszek
|
|
Wtorek, 20 października
tekst: Łk 12,35-38
1. Być gotowym na przyjście
Pana. Ta nadzieja była bardzo silna w Kościele pierwotnym. Św. Paweł
pisał, że dzień Pański jest bliski. Najpierw myślano, że bliskie będzie
przyjście Królestwa Bożego i związany z tym koniec świata; później św.
Paweł zmienił nieco swoje myślenie, ale czuwanie na przyjście Pana było
zawsze wpisane w chrześcijaństwo. Czuwanie oznacza bycie uważnym, nie
rozproszonym na wiele spraw, skupionym na Panu, który ma przyjść.
Przepasane biodra i zapalone pochodnie są symbolem gotowości do drogi.
Jak pamiętamy taką postawę mieli mieć Żydzi wychodzący z Egiptu. Być
gotowym, być czujnym... nie chodzi o to, by żyć w jakimś niepotrzebnym
"napięciu", które sprawiałoby w nas więcej lęku i niepokoju. Chodzi o
to, by mieć oczy otwarte na przychodzącego w codzienności Pana, na
zjawianie się Jego w najmniejszych nawet drobiazgach szarego dnia.
2. Ciekawą rzecz mówi Jezus,
mianowicie że gdy Pan powróci, to nie każe sobie usługiwać, ale On sam
będzie służył swemu słudze. Bo taki jest nasz Bóg, czy nam się to
podoba, czy nie. Czy podoba nam się, że Bóg myje nogi Piotrowi podczas
Ostatniej Wieczerzy? Bo Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono...
usłyszeliśmy w ostatnią niedzielę w Ewangelii. Czy umiesz przyjąć to, że
Bóg przychodzi, aby Ci służyć? Nasz służenie Bogu w pierwszym rzędzie
polega na... przyjęciu Boga i Jego służby względem nas. Przyjąć Jego
misję, przyjąć Jego sposób zbawiania nas... przyjąć bez zbędnych pytań,
przyjąć darmowo, bo darmowo nam to Bóg daje. Kiedy to przyjmiesz, to
potem dopiero będziesz mógł na to odpowiedzieć. Inaczej jest
niebezpieczeństwo, że będziesz robił coś dla Boga, ale niekoniecznie z
Bogiem. Aby robić coś dla Boga trzeba przyjąć Jego sposób działania,
Jego sposób kochania, Jego sposób służenia - by nie próbować robić tego
po swojemu.
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
Poniedziałek, 19 października
tekst: Łk 12,13-21
1. Któż mię ustanowił sędzią
albo rozjemcą nad wami? - to mocne słowa Jezusa. Pokazuje w nich dwie
rzeczy. Najpierw to, że Bóg nie załatwi za nas wszystkiego, że nie
ingeruje wprost w pewne sprawy, a tylko mocą Ducha Świętego próbuje
wpływać na człowieka, by ten podjął dobrą decyzję (czyli taką, która nie
krzywdzi ani jego samego, ani bliźniego). Gdyby Jezus wtrącił się w tą
sprawę, to prawdopodobnie jeden z nich czułby się pokrzywdzony (i to
przez samego Boga). To człowiek ma podejmować decyzję w swoich sprawach
(i brać za to odpowiedzialność), a Bóg może w serce człowieka wlać
światło dotyczące tego, według jakich kryteriów ma podejmować tę decyzję
(kryteria dobra, miłości, Ewangelii, przebaczenia, itd.). Druga rzecz,
związana z tą pierwszą to autonomia, jaką ma człowiek, a bardziej nawet
mówiąc - wolność. Zobacz, ile razy w ciągu naszego życia, kiedy dzieje
się z nami coś złego - obwiniamy o to Boga. Obwiniamy Go, że nie
zainterweniował w naszej sprawie, że "nie sprawił, by brat podzielił się
ze mną spadkiem", że nie zapobiegł takiej czy innej krzywdzie, takie czy
innej tragedii... Bo my zawsze "musimy" mieć winnego, a kiedy po ludzku
nie umiemy go znaleźć, to zostaje ostatni winny - Bóg. A Bóg? Bierze tę
winę na siebie, jak Jezus wziął na siebie winy nas wszystkich (grzechy)
i umiera na krzyżu - przyjmuje to wszystko ten, który od początku był
Niewinny. Rozważ to wszystko dobrze.
2. Jak w pierwszym punkcie
wspomniałem, Bóg wlewa w nasze serce poznanie, światło, które ma nam
pomóc podejmować dobre decyzje. Daje nam kryteria rozeznawania tego, co
dobre i złe po to, byśmy mogli wybierać to dobre. Nie inaczej czyni w
tym wypadku. Poprzez przypowieść chce nam pokazać, w jakie pułapki
możemy wpaść. Jezus nie gani tego człowieka, który chce od brata część
spadku, On pokazuje mu tylko, że zbytnia pogoń za pieniądzem sprawi, że
straci swego brata - może i zyska pieniądze, ale utraci relacje i tak
naprawdę "straci" swoje życie. Popatrz na swoje życie i spróbuj znaleźć
jedną, dwie sytuacje, w których czułeś w sercu poruszenie do uczynienia
dobra, do podzielenia się, do przebaczenia, do dania siebie w miłości.
Jak na to zareagowałeś? Jaką decyzję podjąłeś?
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
Niedziela, 18 października
XXIX zwykła
tekst: Mk 10, 35-45
1. Jak bardzo logika Boża jest
różna od naszej, ludzkiej. Świat ogarnięty jest ideą, że trzeba piąć się
po szczeblach kariery (czasem własną pracą, czasem po trupach), że im
wyżej jest człowiek, tym ma większą władzę, a im większą władzę, tym
większe pieniądze, które znów dają większą władzę i większy wpływ na
życie nie tylko swoje, ale i innych. Koło się zamyka, ale czy nie jest
ono jakimś kołem błędnym, albo bardziej "obłędnym"? Sam Jezus dzisiaj
stwierdza, że władza powoduje ucisk ludzi i wielcy chcą, by "maluczcy"
odczuli ich władzę, ich wielkość. Ile w nas pragnień, by "rządzić"? Bo
to nie dotyczy tylko "wielkich tego świata", ale każdego z nas. Wielu
przecież widzi i wie, że nie będzie miało władzy państwowej, ale może
rządzić w mniejszych rzeczach: firmie, szkole, uczelni, parafii, zespole
sportowym, rodzinie, harcerstwie, takiej czy innej organizacji, aż po
najmniejsze struktury... Każda władza może skończyć się tak samo:
uciskiem i niszczeniem, dbaniem o swój interes - choćby była najmniejszą
władzą. Mało tego, to samo grozi ludziom Kościoła, jak pokazuje przykład
dzisiejszej ewangelii. Ilu ludzi Kościoła dba o to, by mieć miejsca "po
prawej i po lewej stronie Chrystusa" (biskupa, proboszcza, etc..), ilu
myśli o "karierze w strukturach Kościoła"? A Ty? Jaką władzę posiadasz?
Jakiej władzy pragniesz?
2. Logika Boża jest inna niż
nasza. Jezus nie gani pragnień dwóch swoich uczniów (za to inni są
okropnie zazdrośni i oburzeni), lecz pokazuje im, jaki model "władzy"
występuje w Królestwie Bożym. By stać się wielkim, trzeba stać się mały,
by panować - trzeba służyć. Wychowywani w innym "modelu" trudno nam to
przyjąć, trudno jest nam uniżać się, służyć, dawać siebie, dbać o dobro
innych (a nie tylko o swoje), trudno pomagać obcym (bo przecież "niech
każdy martwi się o siebie i swoją rodzinę"). Jest to trudne, ale nie
niemożliwe. A na dodatek to jedyna droga, by móc odnaleźć siebie w
Królestwie Chrystusa. Nasza logika władzy będzie tam zupełnie
nieprzydatna i jeśli znajdziemy się w tym Królestwie, to może się
okazać, że mamy ostatnie miejsca... i jak się wtedy poczujemy? Budowanie
swojej pozycji na ziemi nie oznacza, że z tą samą "pozycją" przejdziemy
do Królestwa Ojca. Wręcz przeciwnie. Jeśli nie upodobnimy się do
Chrystusa, który "nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać
swoje życie na okup za wielu" - może dla nas zabraknąć miejsca u Ojca.
Co wybieramy? Według jakiej logiki chcemy żyć (nawet gdy tą Bożą trudno
wcielić w życie)?
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
|