wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy, szczególnie dla tych
wszystkich, którzy zasmakowali w modlitwie medytacyjnej proponowanej
podczas rekolekcji adwentowych "Pozwól się odnaleźć". Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 14 czerwca tekst:
1 Krl 19, 19-21
1. Na początku modlitwy wyobraź sobie
Eliasza, który spotkał się z Bogiem na górze Horeb i tam dostał od Niego
misję. Zobacz jak schodzi z góry i jak szuka wypełnienia słów Pana.
Najpierw spotyka Elizeusza, który pracuje w polu. Znajduje go przy
pracy, przy jego codziennym obowiązku. Zarzuca na niego płaszcz. W innym
tekście, z ewangelii, ślepiec Bartymeusz zrzuca z siebie płaszcz i
biegnie do Jezusa - ten gest oznacza tam odrzucenie swoich zabezpieczeń
i otwartość przed Chrystusem. Tutaj - zarzucenie płaszcza prorockiego na
Elizeusza oznacza powołanie go, danie mu misji, którą miał Eliasz.
Elizeusz zostaje więc powołany ze swojej codzienności, z tego co
wykonywał każdego dnia. Zarzucenie płaszcza ma podobny wydźwięk, jak
dzisiaj w Kościele, kiedy na posłanych nakłada się ręce (np. święcenia).
Bóg również nakłada na Ciebie ręce i posyła Cię. Czy jesteś świadomy
swojej misji? Do czego Ciebie Pan powołuje każdego dnia? Jaką misję Ci
zleca dla dobra bliźnich? Pomyśl o tym.
2. Elizeusz prosi o to, by mógł
pożegnać się ze swoimi - z ojcem i matką. Pożegnać się z tymi, którzy są
mu bliscy, do których jest przywiązany. My też, by podjąć nasze misje
potrzebujemy "pożegnać się" często z tym, co jest nam najbliższe. I
niekoniecznie chodzi tu o osoby, wszak żyjemy pośród naszych rodzin
(wobec których mamy obowiązki, itd.). Ale rozmaite misje sprawiają, że
musimy zostawić inne rzeczy, jakby "pożegnać się" z nimi. Bo nie można
przecież robić wszystkiego na raz, nie da się pracować w kilku firmach.
Tu możemy odczytać to, co w całej tradycji chrześcijańskiej jest bardzo
ważne - sztuka wybierania. Wybierając jedną rzecz, automatycznie musimy
zostawić inną. Bo wybór to zarazem zobowiązanie wobec tego, co się
wybrało. Nie można być zarazem np. księdzem i mężem oraz ojcem rodziny.
Chorobą dzisiejszych czasów jest to, że bardzo wielu ludzi chce mieć jak
największe "możliwości" wyboru - chce wybierać wszystko, ale nie chce
mieć z niczym żadnych zobowiązań. Lecz tak się nie da żyć. To
symboliczne pożegnanie Elizeusza z ojcem i matką oznacza, że
potrzebujemy w życiu dokonywać dobrych, rozeznanych wyborów i
podejmowania zobowiązań, które są z nimi związane. Jak to wygląda w moim
życiu? Czy opieram się na Bogu i ufam Mu w tym, że podołam zobowiązaniom
(powołaniu), które mam?
3. Kiedy Elizeusz wraca, składa
ofiarę - jakby ostatni "gest" przed podjęciem misji. Ofiara, która tu
może mieć znaczenie dziękczynienia Bogu za dar wybrania i powołania,
otwarcia się na Boży dar, który nie jest dla niego krępujący lecz
odkrywa pragnienia jego serca (idzie ochotnie za Eliaszem). Czy potrafię
dziękować Bogu za moje powołanie, za moje życie, za to, co robię? Czy
dostrzegam w tym wszystkim dar Boga dla mnie? Czy może jest we mnie
bardziej zazdrość, że "inny ma lepsze życie" oraz że "chcę mieć inne
życie, takie jak ma ktoś inny"? Co noszę w moim sercu w związku z moim
życiem i moją misją?
|
|
Piątek, 13 czerwca tekst:
1 Krl 19, 9a. 11-16
1. Eliasza znajdujemy dziś w grocie
na górze Horeb. Dlaczego tam się znalazł? Bo w kontekście wynika, że
owszem, był dzielny i waleczny, zabił 400 proroków bożka Baalama, ale
przestraszył się królowej Izebel. Zabić tylko proroków a uciekać przed
jedną, słabą w sumie kobietą. My czasem też, walcząc ze złym duchem
opieramy się jednym pokusom, czasem wielkim, ale jednej malutkiej
pokusie nie możemy się oprzeć, boimy się, a nawet uciekamy. To dlatego,
po przejściu Boga, Jego pierwsze pytanie brzmi: "Co ty tutaj robisz,
Eliaszy?" Jakby Bóg mu mówił: czy zapomniałeś czyją mocą zwyciężyłeś
tych fałszywych proroków, a teraz.. kogo się boisz? Przypomnij sobie
sytuacje, gdzie bałeś się jakiejś małej rzeczy, uciekałeś przestraszony.
Przypomnij sobie te wszystkie malutkie rzeczy, które tyle razy
"uwierały" Cię w życiu, ale kiedy jednocześnie zapominałeś oprzeć się na
Bogu, kiedy twierdziłeś, że już Ci nic nie pomoże. Porozmawiaj o tym z
Jezusem.
2. Bóg może objawić się w jakikolwiek
sposób. Czasem w bardzo mocny sposób dostrzegamy Jego działanie w
przyrodzie. Innym razem widzimy Jego miłosierdzie w wydarzeniach życia,
w świadectwie innych ludzi, w drobnych obowiązkach jakie spełniamy.
Jeszcze innym razem przychodzi do nas na modlitwie (przychodzi tam
zawsze, ale nie zawsze Go tak jasno dostrzegamy). Eliasz dostrzegł Jego
obecność w szmerze łagodnego powiewu. Lecz to dostrzeganie Boga wymaga
od nas czasem "rozeznawania" czyli otwierania się na Jego obecność
pośród nas. Potrzeba jakby "czujności", by wiedzieć, kiedy Bóg do nas
przychodzi w sposób doświadczalny. Bo jak to się stało, że Eliasz
pokonał tylu fałszywych proroków, a nie rozpoznał, że Bóg jest z nim
także wtedy, gdy jedna kobieta mu groziła śmiercią? Czy jedna kobieta ma
tyle samo siły co 400 proroków? A jednak tu wiedział, że działa mocą
Boga, a przy kobiecie zapomniał, że Bóg jest z nim. Przyjrzyj się takim
momentom w życia, kiedy widziałeś, doświadczałeś obecności Boga, ale też
i takim, gdzie choć powinieneś pamiętać - to jednak zapominałeś, że Bóg
jest z Tobą. Dlaczego mamy tak krótką pamięć, jeśli chodzi o Boga?
3. Bóg, pomimo krótkiej pamięci
Eliasza, posyła Go z powrotem z misją. Bóg nigdy nie rezygnuje ze swojej
misji. Nawet Eliasz, który jest nazwany największym z proroków - ma
swoje chwile słabości, jednak Bóg wykorzystuje to, by go czegoś nauczyć
i na powrót wysłać z misją. Możesz popatrzeć na swoje porażki, swoje
ucieczki, zamknięcia, grzechy, itd. Ale przede wszystkim na to, że Bóg z
Ciebie nie rezygnuje i chce doprowadzić do końca misję, którą przez
Ciebie i w Tobie dokonuje. Czy jesteś w tym posłuszny Bogu? Czy ufasz Mu
i niezależnie od swojej słabości chcesz iść dalej z tym co masz do
zrobienia? Jak reagujesz w obliczy Twoich niewierności, ale wierności
Boga - który ufa Ci całkowicie?
|
|
Czwartek, 12 czerwca
tekst: Mt 5, 20-26
1. Dzisiejszy tekst, może już trochę
"oczytany", jednak gdyby się nad nim zastanowić to jest w nim wiele
"sprzeczności". Warto jako wstęp przeczytać poprzedni wers (Mt 5, 19),
by się dowiedzieć, że jeśli ktoś zniósłby jedno z najmniejszych
przykazań, ten będzie najmniejszy w Królestwie niebieskim. A tutaj mamy,
że sprawiedliwość faryzeuszów wcale nie sprawia, że ktoś będzie
najmniejszy w Królestwie - ale w ogóle eliminuje kogoś z Królestwa
niebieskiego. Jezus więc powiedział mniej więcej tak: jak ktoś zniesie
choćby najmniejsze przykazanie i tak będzie uczył, wejdzie do Królestwa
i będzie w nim najmniejszy, ale jak ktoś będzie miał sprawiedliwość
faryzeuszów i uczonych w Piśmie - to nawet nie wejdzie do Królestwa. Na
czym więc polegała sprawiedliwość faryzeuszów, że nie wejdą do
Królestwa? Spróbuj pomyśleć o tym przez chwilę.
2. Mamy kolejną "sprzeczność" w
słowach Jezusa. Nie odnosi się wcale do zabójstwa, tylko wprowadza na
jego miejsce gniew wobec brata - i za ten gniew jest taka sama kara jak
za zabójstwo. A potem - za przewinienie trochę mniejsze, kara jest
jeszcze większa, i ostatnie przewinienie - najsurowsza kara. Co chciał
Jezus przez to powiedzieć? Bo na pierwszy rzut oka jest to "zaostrzanie"
prawa, a przecież On sam okazuje się jako miłosierny, przebaczający...
Dlaczego tak i czy naprawdę to zaostrzenie prawa? A może jego
uwewnętrznienie? Bo "sprawiedliwość faryzeuszów" polegała na tym, że
grzechem przeciwko bliźniemu jest zabójstwo, ale to, co do zabójstwa
może prowadzić - jest nieistotne (jak np. gniew w sercu). Jezus
pokazuje, że owszem, grzech zabójstwa jest ważny i ciężki, ale że
najważniejsze jest to, co wobec bliźniego mamy w sercu - bo to, co na
zewnątrz (np. zabójstwo) to tylko konsekwencja tego, co w sercu. A więc
grzech popełnia się już w sercu, a nie tylko wtedy, gdy go widać na
zewnątrz. Jaką sprawiedliwość mam ja? Na czym się koncentruję w moim
życiu? Gdzie jest moje serce w tym wszystkim, co robię? Czy jest jedność
mojego serce, moich słów i tego, co czynię?
3. Jezus każe wracać do domu każdemu,
kto czuje, że brat ma coś przeciwko niemu - by się pojednać. Dopiero
wtedy może złożyć swój dar w świątyni. Te słowa nie mają dla nas
wielkiego znaczenia, ale warto sobie uprzytomnić, że On mówił to do
Galilejczyków. A ofiarę składało się w Jerozolimie. Aby więc złożyć
ofiarę Galilejczycy musieli iść 3 dni do świątyni. Jezus więc naocznie
im pokazuje co oznacza przebaczenie bliźniemu - nawet gdy jesteś już w
świątyni, to nie powinieneś składać swojego daru, tylko wrócić do domu,
nawet 3 dni, pojednać się z bratem i kolejne 3 dni wrócić do świątyni,
by złożyć dar. Czy owe trzy dni działają na Twoją wyobraźnię? Ile Ty
masz do pokonania, by pojednać się z tymi, do których czujesz żal,
złość, gniew, itd...? Czy jesteś gotów, choćby na modlitwie,
wypowiedzieć słowa przebaczenia wobec tego... i tego.. i tego... bo
zrobił mi to... i to.... i to....? Bo nasza pobożność może być tylko
ucieczką, jeśli nie jest oparta na życiu, takim jakim ono jest, z jego
blaskami i cieniami. Może się okazać, że nasze życie duchowe jest mało
warte, kiedy okaże się, że żyjemy tak, by "odbębnić" np. 10 przykazań
(np. nie zabijaj), co jest sprawiedliwością faryzejską wg Jezusa, a nie
wejrzymy w nasze serca i nasze relacje z bliźnimi (np. gniew, kwestia
przebaczenia).
|
|
Środa, 11 czerwca
tekst: Mt 10, 7-13
1. Jezus wysyła Apostołów na misję.
Spróbuj sobie wyobrazić, jak mogło takie posłanie wyglądać. Jak Jezus
ich rozsyłał, jakie słowa, nakazy im dawał. Pierwsza misja do jakiej
zostali wysłani, powołani jest "Idźcie i głoście: Bliskie jest królestwo
niebieskie". To jest podstawa ich misji. Uzdrawianie, wypędzanie
demonów, wskrzeszanie umarłych - nie ma sensu, jeśli celem nie jest
głoszenie Dobrej Nowiny o Królestwie niebieskim. Dla Jezusa uzdrawianie
i inne dzieła "cudowne" nie były same dla siebie. Zawsze pytał o wiarę i
zawsze centrum Jego działalności było głoszenie Słowa, które ma moc
przemieniać ludzkie życie, czynić je pełnym, doskonalszym, świętszym, a
więc bardziej szczęśliwym. Na co ja zwracam uwagę w Jezusie? Jak patrzę
na Jego uzdrowienia i inne wielkie znaki, które potwierdzały naukę?
2. Możnaby zapytać, po co Jezus daje
im tyle wskazań dotyczących ubioru, jedzenia, gościny, pieniędzy. Czyż
nie wystarczyłoby wysłać ich z misją, a jak ją spełnią to już sprawa
indywidualna każdego z nich? Po co to? Spróbuj najpierw pomyśleć nad
tym? Okazuje się bowiem, że w tej misji nie wszystkie środki przyniosą
owoce. Jeśli ktoś będzie głosił Królestwo niebieskie ale nie będzie się
posługiwał stylem głoszenia Jezusa i Jego stylem życia (ubóstwo,
pokora, oparcie się na Bogu a nie na ludzkich środkach, z których
oczywiście można korzystać, słowa pełne miłości i pokoju), to misja -
choćby było w niej wiele cudów - nie odniesie żadnego skutku. Jak Ty
reagujesz w swoim życiu? Jak zachowujesz się, kiedy jesteś np.
"przyparty do muru", kiedy nie ma wyjścia z jakiejś sytuacji? Na kim
opierasz swoje zaufanie? Czy wierzysz, że nawet wtedy Bóg może Cię
uwolnić i zrobić coś z niczego? Czy też bardziej panikujesz,
zamykasz się w sobie i jesteś zły na innych, że Ci nie pomagają... W
jaki sposób realizujesz swoje życiowe powołanie w świetle tego
dzisiejszego tekstu ewangelii? Pomyśl nad tym i porozmawiaj o tym z
Jezusem na modlitwie.
|
|
Wtorek, 10 czerwca
tekst: 1 Krl 17, 7-16
1. Bóg mówi do Eliasza „wstań i idź”.
Jest to fraza, którą często kieruje do swoich proroków. Oznacza ona
posłanie z misją. W tym fragmencie Bóg wypowiada te słowa ratując po raz
kolejny życie Eliasza. Jeśli według nakazu wstanie i pójdzie do Sarepty,
zostanie ocalony. Nakazy Pana są życiodajne. Słowo, które ku nam
kieruje, ma nas ocalić. O ile będziemy chodzić drogami, jakie ono
wyznacza. Czy w ten sposób patrzę na przykład na przykazania? Jako na
coś, co ma ochronić i rozwijać moje życie? Przykazania nie mają
ograniczać – to spojrzenie, które tak łatwo narzuca nam zły (podobnie
było w raju, gdzie wąż w oczach ludzi zmienił troskę Boga w
ograniczenie). Dekalog mówi o miłości i o tym, jak ją pielęgnować. Jest
to instrukcja obsługi wolności, pokazująca jak postępować, aby nie
obrócić jej przeciw sobie. Jakie jest moje spojrzenie na ten wyraz
miłości Boga do mnie?
2. Eliasz prosi wdowę o wodę. Należy
pamiętać, że scena ta dzieje się podczas suszy, gdy z wodą i pożywieniem
są olbrzymie problemy. Z resztą, w tamtym klimacie woda zawsze jest na
wagę złota. Podanie jej podróżnemu było jednym z podstawowych wymogów
gościnności. Tego domaga się Eliasz od kobiety – wypełnienia prawa
gościnności. Ona, mimo suszy, nie sprzeciwia się. Wtedy prorok dorzuca
jeszcze ciężaru – chce pożywienia, czyli całkowitego wypełnienia
wspomnianego prawa. Na to wdowa reaguje przedstawieniem swojej ciężkiej
sytuacji. Ona i jej syn nie mają już niemalże nic. Zostało jedzenia na
ostatni posiłek, po którym przyjdzie im umrzeć. Jest to sytuacja
całkowicie beznadziejna. Wtedy Eliasz wypowiada słowa, które często
padają z ust Boga: „Nie bój się!”, po czym przekazuje jej Bożą obietnicę
nagrody. Jezus w Ewangelii mówi, że jeśli ktoś poda drugiemu kubek wody,
dlatego że ten jest uczniem Jezusa, to zostanie nagrodzony. Jeśli
przyjmie proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. W dzisiejszym
fragmencie jest to bardzo dobrze zobrazowane: kobieta, mimo
beznadziejnej sytuacji, wypełnia żądanie Eliasza. Oznacza to, że
uwierzyła jego słowom o tym, że mąka i oliwa nie wyczerpią się. Zatem
przyjęła Eliasza jako proroka. I otrzymała nagrodę.
Często także wydaje nam się, że mamy tak mało, że
nie jesteśmy w stanie nic dać drugiemu. Można to rozumieć materialnie,
ale przede wszystkim chodzi tu o duchowe znaczenie. Kiedy przychodzi
strapienie, może nawet pustynia duchowa, to odnosimy wrażenie
wewnętrznej pustki, z której – przynajmniej w czasie jej trwania – nic
się nie da zaczerpnąć dla innych. Ale orędzie Boga jest inne – właśnie
wtedy okazujemy się najlepszymi narzędziami w Jego rękach – podobnie jak
wdowa z Sarepty. Spróbuj spojrzeć w ten sposób na swoje życie. Poproś
Boga, aby uczył Cię otwartości na Jego prowadzenie, a także na innych
ludzi. Spróbuj zanurzyć się w Bożych słowach „nie bój się!”.
Natalia Żelasko
|
|
Poniedziałek, 9 czerwca
tekst: Mt 5, 1-12
1. Dzisiejszy tekst nie jest wcale
łatwy, a może jest jednym z najtrudniejszych do zrozumienia. Bo czyż nie
mamy czasem myśli, że trzeba spełnić wszystkie te "postulaty"
błogosławieństw aby wejść do nieba? Że trzeba być ubogim, cichym,
płaczącym, cierpiącym - by Bóg łaskawie na nas patrzył? Czyż wielu z nas
nie boi się czegoś takiego, bo przecież pracujemy, by się czegoś
dorobić, by zapewnić dobrobyt nam i dzieciom, bo przecież życie jest po
to, by się cieszyć a nie by płakać, itd...? Wchodząc w tą modlitwę
pomyśl najpierw o tym, jakie wyobrażenie błogosławieństw jest w Twojej
głowie i sercu.
Ważne jest by zobaczyć, że
błogosławieństwa nie są "programem nierealnym" do wypełnienia, lecz
słowem życia, którym na dodatek ktoś żył i wypełnił je. Tak, to ta sama
osoba, która te słowa wypowiedziała -Jezus. Spróbuj więc powoli czytając
każde błogosławieństwo przypominać sobie momenty z życia Jezusa, w
których się wypełniło to, o czym tu mówi. Kiedy był ubogi w duchu, kiedy
płakał, kiedy był cichy (milczał), kiedy był prześladowany, itd. Zobacz,
że błogosławieństwa są takim autoportretem Jezusa, w pierwszym rzędzie
mówią o Nim.
2. Ważne jest by wiedzieć, że
błogosławieństwa nie gloryfikują ubóstwa, nieszczęść, prześladowań,
głodu i innych, np. ubogim w duchu może być człowiek bardzo bogaty.
Błogosławieństwa nie mówią nam o tym, kim mamy być, by uzyskać Boże
błogosławieństwo. One nam mówią o tym, że jeśli wpadniemy w
nieszczęścia, głód, prześladowania, ubóstwo czy inne trudności to Bóg -
niezależnie od tego wszystkiego - jest z nami, jest po naszej stronie.
Ubóstwo nie zniknie ze świata, nieszczęścia również. Ale Jezus zapowiada
tymi słowami, że ci, którzy stają z wiarą przed Bogiem ze swoim
nieszczęściem - stają się błogosławieni, bo Bóg jest po ich stronie. Ku
tym ludziom przybliża się Królestwo Boże, czyli panowanie Boga.
3. Na koniec tej modlitwy, skoro już
wiemy, że błogosławieństwa to autoportret Jezusa - a my mamy się
upodabniać coraz bardziej do Niego - popatrz na swoje życie, na różne
momenty, gdy spotykało Cię jakieś nieszczęście. Jak reagowałeś? Czy
czułeś wtedy Boże błogosławieństwo, kiedy te nieszczęścia i trudności
oddawałeś z wiarą Ojcu? Czy miałeś świadomość, że przyjęcie tych
trudności w duchu wiary i w duchu błogosławieństw upodobni się do
Chrystusa, a odrzucenie ich sprawi, że w sercu będzie brak pokoju i
nieustanna "walka" ze sobą, z innymi, też z Bogiem? Jak teraz -
po tej
modlitwie, patrzysz na błogosławieństwa? Czy to, kim był Chrystus,
pociąga Cię?
(inne spojrzenie na Błogosławieństwa w formacie mp3 - do ściągnięcia
- znajdziesz na stronie e-DR
tutaj.)
|
|
Niedziela, 8 czerwca X zwykła
tekst: Mt 9, 9-13
1. Na początku modlitwy wyobraź sobie
owego celnika, Mateusza, jego "urząd celny", gdzie pobierał podatki.
Zobacz kim był, jak się zachowywał, co robił. Tylko dlatego, że dotykał
pieniędzy rzymskich (a więc okupantów) był odrzucony. Niektórzy też
celnicy oszukiwali na podatkach by się bardziej "dorobić". Zobacz, jaki
według Ciebie był Mateusz? A jaki jestem ja w porównaniu z nim? Czy też
czasem nie pobieram "podatków" np. emocjonalnych albo innych? Czy jestem
hojny i wielkoduszny wobec innych, a może bardziej "skąpy" i szukający
tylko dla siebie (uczuć, przedmiotów, mający "zawsze" racje, moje
"zawsze" na wierzchu, itd..)? Kim jesteś?
2. Ciekawe jest, że na jedno słowo
Jezusa człowiek ten porzuca swoje zajęcie i idzie za Nim. Co takiego
było w słowie Pana? Jaką moc miało. Ale może też było tak, że Mateusz od
jakiegoś czasu myślał, by to życie zmienić, może nie podobało mu się
ono, może czuł, że tak dalej nie może. Wychodziłoby, że pragnienia Boga
spotkały się z pragnieniami człowieka (nawet nie nazwanymi jeszcze). Być
może słowa Jezusa "uwolniły" w Mateuszu te pragnienia, które nosił już
dawno (nie pragnienia pójścia za Jezusem, tylko zmiany życia). Byłoby to
więc to, czym i my dzisiaj żyjemy - współpracą z Bogiem. Bo kiedy
prosimy Boga o łaskę, to ta łaska zawsze domaga się naszej współpracy,
naszego działania - jeśli nie, ona nie działa mechanicznie. Potrzebujemy
współpracować z łaską (jeśli prosimy Boga np. o cierpliwość to zaraz
możemy się znaleźć w okolicznościach, w których będziemy mogli tą
cierpliwość okazać). Jak wygląda moja współpraca z Bogiem, z Jego
łaskami? Czy liczę tylko, że Bóg wszystko za mnie w życiu zrobi?
3. Jezus zasiada do stołu z ludźmi
pokroju Mateusza (celnikami, grzesznikami). Lecz wszyscy "pobożni" i
"religijni" faryzeusze oburzali się na to, że przecież oni są nieczyści,
itd. Jezus jednak chciał im pokazać na czym polega prawdziwe
miłosierdzie, na czym polega tak naprawdę odrzucenie grzechu ale
przyjęcie grzesznika (bo przecież Jezus nie powiedział im, że nie są
grzesznikami, ani nawet nie odpuścił im grzechów - tylko zasiadł z nimi,
był z nimi). Jak wygląda nasze miłosierdzie wobec ludzi? Czy nie mamy
czasem w głowie takich szufladek: ci są dobrzy, a ci - źli, ci są
pobożni, a ci grzesznicy. Czy według tych szufladek nie klasyfikujemy
ludzi i nie traktujemy odpowiednio? Czy jesteśmy bardziej podobni do
Jezusa czy do faryzeuszów? Jaka jest nasza miłość wobec ludzi? Czy
czasem nie jest tak, że: "kocham wszystkich ludzi, tylko sąsiada nie
mogę znieść"? Czy nasza miłość jest konkretna, czy też zatrzymuje się
tylko na miłych słowach?
|
|
|
|