Iluzje w życiu duchowym (3)

 


 

      Bardzo ważnym jest zdanie sobie sprawy z występowania tych iluzji w naszym życiu - to może nas doprowadzić do wyzwolenia. Tej prawdy o sobie nie trzeba się bać. By nawrócenie mogło się w nas dokonać, potrzebna jest wewnętrzna gotowość zmiany życia. Ale tu chodzi o powolny proces, ukryty często (który właśnie nazwiemy nawróceniem), w którym człowiek odkrył Boga i chce z Nim coraz bardziej kroczyć Można więc powiedzieć, że jest to DROGA, a nie moment. 
Nawrócenie niszczy nasze dotychczasowe, iluzyjne wyobrażenie o Bogu, naszą rzekomą "wiedzę" i Nim, nasze przyzwyczajenie się do spraw Bożych, do cudów Jego łaski. Droga nawrócenia zaczyna się wtedy, kiedy odkrywamy, że Bóg jest ponad tym wszystkim, jest większy od naszych projektów i ideałów, kompletnie przewyższa naszą rzeczywistość. Nie może być zrozumiany i wyjaśniony naszą logiką krótkowzroczną. Trzeba zobaczyć, że On jest Inny, jest Poza wszystkim. Jest to jednocześnie zaproszenie, by samemu wyjść poza siebie i swój świat. To jest właśnie nawrócenie - cierpliwy proces transformacji własnego życia, który wymaga odwagi. 
      Kiedy Bóg z całą mocą wkracza w życie człowieka, zaczyna on dostrzegać, że wszelkie jego kryteria działania, hierarchia wartości, sposób interpretacji rzeczywistości, jego sympatie i przywiązania do osób i rzeczy - że to wszystko mogło być bożkiem oddalającym od Boga. Kiedy On wkracza, wszystko inne blednie, traci wartość albo przybiera zupełnie inne, odmienne często i nieoczekiwane znaczenie. 
      W życiu człowieka jest taki moment, w którym "poprzednie rzeczy" muszą wydawać się wyłącznie śmieciami. Jeśli nie mamy odwagi nazwać ich w ten sposób, to jest ryzyko, że się nigdy nie nawrócimy, nie narodzimy do nowego życia. Nie chodzi tu bynajmniej o odrzucenie całej przeszłości człowieka, ale o odpowiednie jej ustawienie. Poprzedni styl życia bowiem w pewnym momencie staje się sprzeczny i frustrujący - uniemożliwia autentyczne życie wartościami, ale też uniemożliwia prawdziwe zaspokajanie potrzeb. Bo potrzeby stają się wtedy sprzeczne, nie wiadomo, którym z nich nadać większą wartość, a zasadniczo niektóre potrzeby, które mamy, nie dość, że nie zaspokajają, to jeszcze wzmacniają pragnienia (np. zależności uczuciowej, poczucia wartości, szacunku otoczenia, itd...). Potrzeby wtedy biorą człowieka w niewolę - człowiek potrzebuje większej "dawki" zaspokojenia a satysfakcja i tak jest tylko przelotna i nietrwała. Trzeba tu mocno poczuć, że jesteśmy zdradzani przez to, co zdawało się obiecywać szczęście. 
      Moment więc początkowy nawrócenia, owa faza "obumierania starego człowieka" - można ją też nazwać fazą destrukturyzacji, kiedy człowiek poznaje, że musi coś zniszczyć, zburzyć, odrzucić pewną strukturę, na której budował swoje dotychczasowe życie. To doświadczenie porażki pewnego stylu życia prowadzi do potrzeby dogłębnej przemiany. Potrzebne są tu więc te dwa czynniki: "prowokacja" Boga i owo doświadczenie porażki. Jest to faza negatywna, zmuszająca do porzucenia dotychczasowych zwyczajów, do rezygnacji z satysfakcji do tej pory uważanych za słuszne, do zerwania pewnych więzi, porzucenia iluzji. To jest prawdziwe odrodzenie, transformacja, więc i śmierć sobie, a nie jakiś rodzaj "upiększającej kuracji duchowej", czy bliżej nieokreślona reparacja osobowości. Do tego potrzeba odwagi, choć jeszcze większej potrzeba do stawienia czoła kolejne fazie nawrócenia - "przejścia przez pustynię".

na podstawie: A.Cencini "Będziesz miłował Pana Boga swego"

 


 

powrót                            dalej