Jedną z faz nawrócenia jest faza, którą można by nazwać "obumieranie
starego człowieka". To czas, w którym następuje pewnego rodzaju
destrukcja, zniszczenie tego, na czym dotychczas budowaliśmy nasze
życie. Ten moment staje się przeciwieństwem chodzenia na kompromisy, na
półśrodki w życiu duchowym. Wymaga to wielkiej odwagi, by wyzwolić się z
różnych iluzji i fałszywych idei odnośnie Boga. Skąd biorą się w nas
iluzje? Występują one wtedy, gdy w poszukiwanie Boga w naszym życiu nie
chcemy się zaangażować cali, a więc całą swoją wolę, umysł i serce.
Bowiem autentyczne doświadczenie Boga osiąga się gdy:
a) jest w człowieku wewnętrzna harmonia strukturalna - cały człowiek
bierze w tym udział jako zjednoczony w sobie
b) wchodzi się w głębię samego doświadczenia - Boga kocha się wszystkim,
zdając się całkowicie na Niego i ryzykując dla Niego życie.
Chciałbym teraz przyjrzeć się iluzjom, w jakie wpadamy, a które wynikają
właśnie z braku naszego wewnętrznego scalenia w poszukiwaniu i
doświadczaniu Boga.
1. Iluzja sentymentalna - Boga wystarczy "czuć" w swoim wnętrzu...
Miłość redukuje się tu do przyjemnych emocji a "podmiot" staje się
zbiorem pozytywnych wrażeń. Boga nierzadko traktuje się tutaj jako "miłe
emocje". Co grozi człowiekowi tkwiącemu w tej iluzji?
- będzie on niestabilny, ponieważ uczucia są niestabilne (a więc i
doświadczenie Boga będzie niestabilne), modlitwa będzie tylko wtedy
"dobra", kiedy będzie się "czuć" Boga, inaczej będzie chłód i
obojętność. Modlitwa będzie tylko wtedy, gdy potrzebna. Taki człowiek
nie znosi milczenia Boga i Jego nieobecności. Emocja jest tu celem samym
w sobie - wola i inteligencja pozostają poza marginesem. Nie przynosi to
niestety żadnych konkretnych zmian w życiu takiego człowieka (wola), na
bazie określonych przekonań (inteligencja). Istnieje "jakieś" wrażenie
Boga, ale brak radykalnej przemiany umysłu-serca-woli. Tu wciąż żyje
"stary człowiek" ze swoimi wartościami i kryteriami (odnoszę czasem
wrażenie, że tej iluzji w naszym polskim kontekście wiary jest dość
sporo). Szuka się bardziej pocieszenia od Boga niż samego Boga, który
jest Bogiem Życia a nie przedmiotem konsumpcji dla naszych poszukiwań
"doświadczeń duchowych".
- ujawni się sprzeczność wewnętrzna doświadczenia. Ponieważ miłość
zakłada zaangażowanie całego człowieka a nie tylko emocji, więc nie
przynosi to nawrócenia woli i intelektu. Gdy człowiek kocha całym sobą,
wtedy prawdziwie kocha i nie ma sprzeczności ani konkurencji pomiędzy
innymi miłościami życia. Gdy Bóg jest jedyną miłością, możliwe są też
inne miłości, im bardziej bowiem kochamy Boga, tym bardziej też kochamy
bliźnich. Natomiast ktoś, kto bawi się uczuciami, kocha słabo i
nietrwale - ucieka w odcieleśniony spirytualizm - miłość staje się
złudzeniem, albo kocha tylko jako przywiązanie do innych, spodziewając
się otrzymać jakąś emocjonalną gratyfikację i zmusza się Boga do
dzielenia miejsca w sercu ze wszystkimi innymi miłostkami życia. W takim
sercu będzie panował chaos.
|
|