Dzień 17
|
|
Tekst do rozważania na dzisiejszy dzień:
Łk 24, 13-35
|
Znajdź ten fragment
tutaj
|
|
Na początku modlitwy uczyń znak
krzyża i uświadom sobie przez chwilę, że oto Bóg jest teraz przy Tobie.
Ponieważ chcesz z Nim rozmawiać, więc On Jest Obecny. Poproś Go
więc w tym momencie, aby Duch Święty poruszał Twoją modlitwę, by On sam
ją prowadził. Poproś także, by Pan usuwał w niej wszelkie przeszkody
oraz by oczyścił Twoje zamiary, intencje, pragnienia, decyzje, czyny -
by służyły tylko większej chwale Boga i dobru innych ludzi.
|
|
Zaangażuj teraz wyobraźnię. Jeśli nie
zdążyłeś jeszcze przeczytać fragmentu z Pisma Świętego, zrób to teraz.
Następnie spróbuj wyobrazić sobie historię, którą przeczytałeś. Zobacz w
wyobraźni dwóch ludzi, którzy oddalają się od miasta, idą w swoją
stronę... jak wyglądają…? Są radośni czy smutni…? Zobacz też ktoś się do
nich przybliża… przysłuchaj się temu dialogowi… co było potem…
|
|
Poproś teraz Pana o owoc modlitwy. W
dzisiejszej modlitwie poproś o łaskę zaufania słowom Jezusa, otwarcia
serca na moc zmartwychwstania.
|
|
1. Widzimy dwóch ludzi, którzy
uchodzą z miasta. Tak właśnie by to trzeba nazwać. Człowiek, na którym
oparli całe swoje nadzieje – umarł. Wierzyli, że to on ma właśnie
wyzwolić Izraela od okupacji. Tymczasem, choć był niewinny, pozwolił się
przybić do krzyża. Sami tego nie widzieli, ale przecież całe miasto aż
huczy, wszyscy o tym mówią. Wszystko, co przez ostatnie trzy lata się
działo, wszystko, co robił ten mistrz z Nazaretu – skończyło się. Nie ma
co szukać już w tym mieście, trzeba wracać do domu. Wszystkie nadzieje
upadły, zaufanie do niego skończyło się wraz z jego śmiercią… zostało
tylko przygnębienie, niespełnione oczekiwania, pewien żal i smutek…
Popatrz na swoje życie i na podobne sytuacje.
Momenty, w których ktoś nie spełnił pokładanych w nim nadziei, zawiódł,
zostawił – a przynajmniej Ty to tak odbierasz. Co to było? Jak się wtedy
czułeś? Czy mógłbyś zidentyfikować się z tymi dwoma, którzy właśnie
uciekają z Jerozolimy? Od czego Ty uciekałeś wtedy? A przede wszystkim –
dokąd?
|
|
2. Jednak w pewnym momencie nie są
sami. Nie wiadomo nawet skąd zbliżył się do nich jakiś nieznajomy. Nie
znają tego człowieka i na dodatek z jego słów wynika, że jest obcy –
zupełnie nie wie o tym, co się wydarzyło w ostatnich dniach. Można by
uznać, że jest z innej planety, wszak całe miasto o tym mówi i coś
słyszeć przecież musiał. Kiedy on ich dogania zaczynają rozmowę. Kleofas
opowiada nieznajomemu o tym, co się wydarzyło i otwiera przed nim swoje
serce „a myśmy się spodziewali…”, wypowiada swój żal, rozczarowanie,
najgłębsze uczucia, jakie ma on i jego towarzysz.
Co Ty robisz, kiedy znajdujesz się w podobnej
sytuacji? Umiesz wypowiedzieć swoje uczucia, otworzyć swoje serce –
przed kimś bliskim, przed przyjacielem a może nawet przed jakimś
życzliwym „obcym”? Czy też zamykasz się w sobie, w swoim bólu, żalu i
pozwalasz, by to wszystko „kotłowało się” w Tobie i niszczyło od środka?
|
|
3. Ci dwaj, mimo, że uciekają z
miasta, odchodzą z tego miejsca (być może po to, by zatrzeć w pamięci
ślad po tych bolesnych wydarzeniach), jednak zostają dogonieni przez
owego nieznajomego. Gdyby tak dłużej wpatrzyć się w tą scenę i
przysłuchać dialogowi to okaże się, że ten nieznajomy ich szukał. Ta
droga, na której spotkał się z tymi dwoma (jeden to Kleofas, a drugi,
bez imienia – to każdy z nas) była jego celem. On wiedział, że tam
właśnie pójdą. Jezus zmartwychwstały szukał ich, by przekazać im radosną
nowinę – że ich nadzieje nie są pogrzebane, że ich najgłębsze
oczekiwania się wypełniają (chociaż w inny sposób niż się spodziewali,
bo „myśmy się spodziewali” czegoś innego), że żal i smutek zostają
zamienione w radość i pokój. Jezus całą drogę wyjaśnia im Pisma,
tłumaczy im, przekonuje. Na to potrzeba czasu i przede wszystkim to my
potrzebujemy czasu, by to słowo do nas dotarło. Mało tego, Jezus
wzmacnia to słowo podczas wieczerzy – kiedy daje im jasny i zrozumiały
dla nich znak – to Ja Jestem!
Bóg szuka Cię zawsze, goni Cię na drogach Twojego
życia – czy pozwalasz się dogonić? Czy odpowiadasz na zaproszenie do
rozmowy? Czy dajesz sobie czas na to, by przyjąć Prawdę? Czy wierzysz w
to, że Jezus – szczególnie w trudnych dla Ciebie chwilach – przemawia do
Ciebie przez życzliwych ludzi, przez Kościół i sakramenty, przez Pismo
Święte i wiele innych…? On jest w ciągłym ruchu ku Tobie, nigdy się nie
męczy, zawsze gotowy by iść i Cię szukać, doganiać, ratować, przemawiać
do Ciebie… Posłuchaj, co mówi do Ciebie… Popatrz, jak daje Ci życie,
odnawia Cię… Zaufaj Mu!
|
|
Kończąc modlitwę porozmawiaj z Panem
i powiedz Mu o tym, co teraz czujesz, co myślisz, czego doświadczasz.
Niech to będzie spontaniczna rozmowa. Wylej przed Nim swoje serce, które
On przed chwilą poruszył. Pamiętaj, by to, co będziesz mówił Bogu miało
związek z przebytą modlitwą. Zakończ odmawiając: Ojcze nasz.
Spróbuj zapisać sobie w „dzienniku
duchowym” najważniejsze myśli, światła, uczucia, jakie pojawiły się
podczas całej modlitwy. Jeśli nie masz na to czasu bezpośrednio po niej,
możesz to zrobić później.
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
|
|
|
|
|