Dzień 6
|
|
Tekst do rozważania na dzisiejszy dzień:
Łk 10, 30-37
|
Znajdź ten fragment
tutaj
|
|
Na początku modlitwy uczyń znak
krzyża i uświadom sobie przez chwilę, że oto Bóg jest teraz przy Tobie.
Ponieważ chcesz z Nim rozmawiać, więc On Jest Obecny. Poproś Go
więc w tym momencie, aby Duch Święty poruszał Twoją modlitwę, by On sam
ją prowadził. Poproś także, by Pan usuwał w niej wszelkie przeszkody
oraz by oczyścił Twoje zamiary, intencje, pragnienia, decyzje, czyny -
by służyły tylko większej chwale Boga i dobru innych ludzi.
|
|
Zaangażuj teraz wyobraźnię. Jeśli nie
zdążyłeś jeszcze przeczytać fragmentu z Pisma Świętego, zrób to teraz.
Następnie spróbuj wyobrazić sobie historię, którą przeczytałeś.
Przyjrzyj się scenie napaści zbójców… jak wygląda ten człowiek po
napaści… przechodzący koło niego, ich obojętność… pojawia się
samarytanin, przyjrzyj się dokładnie jego wzruszeniu, poruszeniu… co
robi, by pomóc napadniętemu… dokładnie przyjrzyj się całej tej scenie.
|
|
Poproś teraz Pana o owoc modlitwy. W
dzisiejszej modlitwie poproś o łaskę rozpoznania w miłosiernym
samarytaninie – prawdziwego, miłosiernego Oblicza Ojca.
|
|
1. Pewien człowiek jechał drogą i
został napadnięty przez zbójców… „pewien” wskazuje, że to mógł być
ktokolwiek… też ja… ten tekst mówi też o mnie… owi zbójcy to mogą być
różne rzeczy w moim życiu i wcale niekoniecznie oznacza to nieprzyjazne
osoby… może jakieś sytuacje, nałogi, trudne chwile, trudne relacje… coś,
co niszczy moje życie, co odziera mnie z wolności i godności i na wpół
umarłego zostawia na drodze mojego życia… Czy masz coś takiego w
pamięci? Pewnie tak… Masz też pewnie przed oczami ludzi, do których
zwróciłeś się o pomoc, ale jakoś przeszli obojętnie… może nie przeszli
nawet, ale w bezsilności zupełnie nie wiedzieli jak ci pomóc… może to
byli ludzie, od których oczekiwałeś pomocy, a jednak ona nie przyszła…
czujesz żal, zawiedzione nadzieje, ból, gorycz… Wypowiedz to wszystko
teraz przed Bogiem, nawet gdy ten żal i gorycz masz w stosunku do Niego.
Powiedz Mu, co czujesz do Niego, do tych ludzi… co czujesz również w
stosunku do siebie samego…
|
|
2. Lecz okazuje się, że sytuacja nie
jest przegrana… pojawia się ktoś, kto wzruszył się głęboko (jak
pamiętamy, te słowa są odniesione także do ojca, który zobaczył
powracającego syna marnotrawnego). To jakiś samarytanin, który dla Żydów
był kimś więcej niż obcym… to nieomal wróg, poganin… i w tym człowieku
porusza się serce tak głęboko, że nie może przejść obojętnie. Podnosi
napadniętego i wpół żywego ratując mu życie i zawozi do gospody, gdzie
pielęgnuje go a potem każe gospodarzowi czynić to samo. Człowiek na
wskroś miłosierny… cały oddany bliźniemu… czy to na pewno jest człowiek?
Jezus opowiada tę historię i tak naprawdę wskazuje na Boga Ojca, który
nigdy nie przechodzi obojętnie koło człowieka, wzrusza się jego losem,
ratuje jego życie od śmierci, pielęgnuje go i poleca również, by inni
(gospodarz) się nim opiekowali. Pomyśl chwilę w tym miejscu o tym, jakie
masz wyobrażenie Boga? Czy On jest dla ciebie rzeczywiście Kimś takim
jak ten miłosierny samarytanin? Jaki jest Bóg według ciebie?
|
|
3. Może mamy czasem pretensje do
Boga, że nie chce pokazać nam swoje twarzy – tak jasno i klarownie,
byśmy nie mieli żadnych wątpliwości. Może chcielibyśmy, by Bóg objawiał
się bardziej czytelnie dla nas… Bóg jednak zdaje się często ukryty, mało
rozpoznawalny… ale czy na pewno? Kiedy odkryjemy w tej przypowieści
obraz Boga, który jest miłosiernym Ojcem, zobaczymy, że ten Bóg jest
obecny w naszym świecie – w wielu ludziach, w wielu sytuacjach, w wielu
momentach… który może nie pokazuje nam swojej twarzy wprost… ale poprzez
swoje czyny, działanie, okazywane miłosierdzie, ukazuje nam, Kim jest
naprawdę… Jestem, który Jestem oznacza właśnie to: Jestem zawsze obecny
i działający – dla ciebie człowieku, dla twojego dobra, na korzyść
twoją. Warto więc zobaczyć te wszystkie momenty, w których „traciliśmy
życie”, przeciekało nam ono przez palce… i kiedy Bóg wkraczał w nie, by
nas ratować… przez innych ludzi, przez „zbiegi okoliczności”… Bóg, który
nie przestaje nam się pokazywać w życiu.
Czy ta modlitwa choć troszkę zmieniła mój obraz
Boga, jaki w sobie noszę? Czy chcę żyć Bogiem prawdziwym, który w
Jezusie Chrystusie mi się objawia, pokazuje – a nie fałszywymi obrazami,
które sobie czasem tworzymy pod wpływem ludzi, sytuacji, okoliczności
życia…?
|
|
Kończąc modlitwę porozmawiaj z Panem
i powiedz Mu o tym, co teraz czujesz, co myślisz, czego doświadczasz.
Niech to będzie spontaniczna rozmowa. Wylej przed Nim swoje serce, które
On przed chwilą poruszył. Pamiętaj, by to, co będziesz mówił Bogu miało
związek z przebytą modlitwą. Zakończ odmawiając: Ojcze nasz.
Spróbuj zapisać sobie w „dzienniku
duchowym” najważniejsze myśli, światła, uczucia, jakie pojawiły się
podczas całej modlitwy. Jeśli nie masz na to czasu bezpośrednio po niej,
możesz to zrobić później.
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
|
|
|
|
|