wprowadzenia do
codziennej modlitwy
|
|
Tutaj zamieszczamy krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy. Sposób modlitwy,
który proponujemy, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić lub dostosować do własnych możliwości), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Wprowadzenia są redagowane przez ekipę e-DR.
Czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Niedziela, 29 marca
Od dzisiaj zawieszamy codzienne
wprowadzenia do modlitwy na trzy tygodnie. W tym czasie zapraszamy do
wzięcia udziału w Internetowych Rekolekcjach Paschalnych pt.: Poznać
- Pokochać - Naśladować.
|
|
Sobota, 28 marca tekst:
J 7, 40-53
1. Rozłam z powodu Jezusa. Każdy ma swoją
opinię na Jego temat. Najpierw tłum: tutaj jedni uważają Jezusa za
proroka, nawet za Mesjasza. Inni wątpią, kierując się kryterium
pochodzenia. Podobnie wśród uczonych w Piśmie i faryzeuszów, z tym że
tutaj raczej wszyscy są przeciwko Niemu. Ale co ciekawe, nie wysuwają
wobec Jezusa żadnych "poważnych" oskarżeń - przeszkadza im to, że z
Galilei nie pochodzi żaden prorok. Popatrz na swoje serce. Czy nie
znalazłoby się w nim wiele opinii na temat Jezusa? Z jednej strony
wierzymy w Niego, oddajemy Mu cześć, przychodzimy na Eucharystię, by się
Nim karmić... z drugiej - popatrz na Twoje wątpliwości, które
kiedykolwiek się pojawiały w Twoim życiu. Wiara nie boi się wątpliwości,
bo one skłaniają do poszukiwań. Faryzeusze i uczeni w Piśmie nie
szukali, nie badali - dla nich było oczywiste, że prorok nie może
pochodzić z Galilei. Koniec, kropka. A Ty? Gdy przychodzą wątpliwości -
co robisz? Gdy czujesz, że w Twoim sercu jest rozdwojenie - czy szukasz
prawdy? A może rezygnujesz, poddajesz się i idziesz z prądem opinii
ludzkich?
2. Zdanie, które jest w samym
centrum - to sedno dzisiejszego tekstu: "Nigdy jeszcze nikt nie
przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia". Bóg stworzył świat swoim
Słowem i Jezus również "stwarza na nowo" świat swoim Słowem. Nikt przed
Nim, ani po Nim nie przemawiał tak, jak On to czynił. Nie chodzi tylko o
treść słów. Jezus nauczał z mocą, którą dał Mu Ojciec w Duchu Świętym.
My, w pierwszym rzędzie, jesteśmy powołani, by to Słowo przyjmować,
karmić się Nim, otwierać się na Nie. Czy podejmujesz ten wysiłek?
Nieznajomość tego Słowa to nieznajomość Tego, który je wypowiedział. W
dalszej kolejności mamy tym Słowem żyć (wcielać je w życie), pozwolić,
by Ono nas przemieniało, nawracało, uzdrawiało. Wreszcie mamy je głosić
(nie zatrzymywać tylko dla siebie), mamy się nim dzielić - mocą Ducha
Świętego, który w nas mieszka od chrztu św. Mamy je głosił słowem i
czynem - całymi sobą. Czy pozwalasz, by Słowo Boga przemieniało Cię,
nawracało? Czy pozwalasz również działać Bogu przez Ciebie? Czy i jak
głosisz Jego słowo, które jest Słowem Miłości?
|
|
Piątek, 27 marca tekst:
J 7, 1-2. 10. 25-30
1. Ludzie zastanawiają się, kim
jest Jezus. Roztrząsają w odniesieniu do Niego to, co tradycja mówi o
mesjaszu, o jego misji. Pismo mówiło im, że "nikt nie będzie wiedział,
skąd jest". Ale oni wiedzą, skąd pochodzi ten człowiek. Na to Jezus
odpowiada w nauczaniu. Przychodzi od Tego, którego ludzie nie znają, od
jedynego Boga. To Jego przyszedł objawić. Jest Emmanuelem, Bogiem z
nami, Bogiem dla nas. Jezus ukazuje Go we wszystkim co robi. Bóg, który
wydaje się za swój lud, który idzie i przyjmując śmierć, wchodząc w nią
w wolności, łączy się z nami w przedziwny sposób. Ofiarowuje nam życie -
pełne, piękne, błogosławione, u Jego boku. Pomyśl, w jaki sposób Bóg
jest dziś, tu i teraz, Bogiem z Tobą? W jaki sposób widzisz Jego
obecność przy Tobie w tym czasie? Jeśli trudno Ci cokolwiek dostrzec,
poproś Go o pomoc, o otwarcie oczu i uszu.
2. "Jego godzina jeszcze nie nadeszła".
Wydawałoby się, że to Żydzi chcą uwięzić Jezusa, że inicjatywa jest po
ich stronie. Wydawałoby się, że to oni próbują Go aresztować. I tak
jest, ale nie tylko tak. Bóg znów w działaniu pierwszy jest Bóg. To On
przyszedł na świat, on chodził pośród ludzi, nauczał, radował się i
smucił z nimi. On w końcu dobrowolnie, z miłości do Boga i ludzi,
zdecydował się wejść w okrutną śmierć. On jest Panem, także w tej
sytuacji. Przy ostatniej wieczerzy, którą niedługo będziemy rozważać, On
sam wstał i zdjął szaty - a więc sam uczynił to, co powtórzy się podczas
Męki. Spróbuj wejść w tę świadomość: w dobrowolne wydanie się Jezusa dla
Ciebie. Pobądź z Jezusem, który kocha na śmierć i życie. Kontempluj Go
takim: Pan życia i śmierci, wielki Bóg, który kocha Cię szaloną
miłością.
Natalia Żelasko
|
|
Czwartek, 26 marca tekst:
J 5,31-47
1. W pierwszej części
dzisiejszego fragmentu Janowej Ewangelii Jezus mówi o świadectwie o Nim.
Takie świadectwo dawał Jan Chrzciciel. I nawet wielu uwierzyło mu i
ucieszyło się wiadomością, że oto Mesjasz nadchodzi. Jednak tak skupili
się na samej zapowiedzi, że nie rozpoznali "czasu nawiedzenia". Nie
zauważyli momentu, kiedy ta zapowiedź stała się rzeczywistością. Nawet
znaki i cuda, jakie towarzyszyły Jezusowemu działaniu, nie wystarczyły.
Bo patrzyli i nie widzieli, doświadczali i jakby nie czuli. Czy w
ostatnim czasie zauważałem działanie Boga w moim życiu? Czy moje
wewnętrzne oczy i uszy są wrażliwe na Bożą obecność? Gdzie rozpoznawałem
Boga? W świadectwie drugiego człowieka, w świadectwie Kościoła, podczas
osobistej modlitwy?
2. W drugiej części dzisiejszego fragmentu
Jezus wypomina Żydom, że chociaż znają Pisma, dokładnie wiedzą o
zapowiedziach Jego przyjścia, to nie rozpoznali Jego, bo patrzą tylko po
ludzku. Mówi wprost: "Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie
odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego
Boga?" Niby czytają Boże Słowo, niby wierzą w to, co ono mówi. Jednak
nie rozpoznają Boga. Zatrzymują się tylko na literze, a zapominają o
Duchu, który w tym słowie jest i działa. Można tak czytać Słowo Boże. Co
więcej, można znać je na pamięć. Jednak nie doświadczać jego mocy.
Dlaczego? Bo jest czytane bez prawdziwej wiary w Boga i w Tego, którego
On posłał, Jezusa Chrystusa. Czy w moją lekturę Biblii nie wkradła się
rutyna? Czy biorąc po raz kolejny ten sam fragment na modlitwę nie ma w
Tobie myślenia: cóż nowego może mi to słowo powiedzieć? A Słowo Boże
jest zawsze żywe i skuteczne, jednak Bóg nie może działać gdy Mu na to
nie pozwoli człowiek.
Anna Goliszek
|
|
Środa, 25 marca, Uroczystość Zwiastowania Pańskiego tekst:
Iz 7,10-14
1. Dzisiejsze słowa z Księgi
Izajasza Bóg kieruje do Izraela w trudnym dla niego momencie. Oto
wrogowie najechali Jerozolimę. Król Achaz szukał sojuszników wśród
sąsiadów, jednak ich nie znalazł. Wtedy Bóg woła do niego wprost - "Proś
Mnie o znak". Może Achaz przestał sie w ogóle zwracać do Boga. Źle
lokował swoje nadzieje na pomoc, szukając jej u ludzi. Zapomniał o Bogu,
który czuwa nad Izraelem. Nawet w tym momencie mówi: "nie będę prosił
i nie będę wystawiał Pana na próbę". Jednak w jego słowach nie ma pokory
a raczej widać, że uległ pokusie samowystarczalności. Może nie jest w
stanie uznać, że sam nie da rady? A Ty jak postępujesz w sytuacji, kiedy
potrzebujesz pomocy? Czy potrafisz wyrazić swoją prośbę wobec drugiego
człowieka? Czy pamiętasz o Bogu i do Niego się uciekasz? Jak prosisz o
pomoc? Z pokorą czy w postawie roszczeniowej jakby ta pomoc Ci się
należała? Czy przyjmujesz pomoc, którą otrzymujesz? A może "grymasisz",
że to czy tamto Ci nie pasuje?
2. W dzisiejszym Słowie pada też piękne
słowo "Emmanuel" - Bóg jest z nami. Prorok Izajasz wypowiadając to
proroctwo miał zapewne na myśli narodziny któregoś z dzieci króla Achaza.
Tekst ten pokazuje, że potomstwo jest błogosławieństwem Boga. To On daje
życie, to On obdarza kobietę i mężczyznę zdolnością przekazywania życia,
czyni ich miłość płodną. Jeśli jesteś w związku małżeńskim lub chcesz
taki zawrzeć zapytaj siebie, czy jestem otwarty na każde dziecko, które
Bóg nam da? Jak będziesz wykorzystywać dar seksualności i płodności?
Zgodnie z Bożym zamysłem czy może tylko dla własnej przyjemności? Jeśli
z jakiegoś powodu nie możecie mieć dzieci, czy jesteś otwarty na
przyjęcie zupełnie obcego dziecka chociażby poprzez adopcję? Dzisiejszy
tekst z Księgi Izajasza przypomina, że każde nowe ludzkie życie jest darem Boga.
Gdy w rodzinie pojawia się dziecko, jest ono znakiem Bożego
błogosławieństwa i opieki. Trzeba tylko chcieć go przyjąć...
Anna Goliszek
|
|
Wtorek, 24 marca tekst:
J 5, 1-16
1. Po uważnym przeczytaniu
tekstu dzisiejszej ewangelii spróbuj wejść w opisane tam wydarzenie.
Zobacz miejsce, w którym dokonywały się uzdrowienia - była to sadzawka,
przy której wybudowano prawdopodobnie coś na kształt jakiegoś
sanktuarium. Jest tam wielu chorych - bardziej i mniej - mających
nadzieję na uzdrowienie. Wśród nich jest człowiek, który choruje od
trzydziestu ośmiu lat. Zobacz go w swojej wyobraźni. Kim jest? Czy
przychodzi nad sadzawkę z nadzieją? W czym on i inni chorzy pokładają
swoją nadzieję szukając zdrowia w tym właśnie miejscu?
Jezus przychodzi nad Betesdę. Po co? Przyjrzyj się temu, co Jezus
robi w tym miejscu, jak się zachowuje. Dlaczego tam przyszedł?
Przecież sam nie potrzebuje uzdrowienia, a już na pewno nie z jakiejś
sadzawki. Więc co, może będzie pomagał ludziom takim, jak mężczyzna o
którym była mowa wcześniej, dotrzeć do wody? Może będzie nauczał? Ale z
Jego ust nie padają słowa do tłumów…
Jezus zauważył mężczyznę, o którym wiedział, że jest chory od prawie
czterdziestu lat. Podchodzi do niego i zaczyna rozmowę. Przysłuchaj
się padającym słowom, wejdź osobiście w medytowaną scenę. Jezus
zadaje proste pytanie: czy chcesz być zdrowy? Ale mężczyzna nie daj
prostej odpowiedzi. Nie mówi "tak, chcę być zdrowy" ani "nie, dziękuję".
Zaczyna kluczyć, tłumaczyć, że nie ma mu kto pomóc, dlatego nie ma jak w
porę dojść do sadzawki. Nie może iść tam, gdzie chce, gdzie potrzebuje.
Na to Jezus poleca mu "wstań i chodź!". I tak się dzieje, mimo, że do
tej pory było to niemożliwe. Słowa "wstań i idź" wyrażają w Piśmie
Świętym powołanie, nadanie przez Boga pewnej misji. Słyszą je
patriarchowie, prorocy, ludzie, którzy mają wypełniać dzieło Boga.
Człowiek, którego Bóg dotyka, otrzymuje również misję, którą - dzięki
temu dotykowi - ma możliwość wykonać.
2. Uzdrowiony rzeczywiście
wziął swoje rzeczy i poszedł, tak jak polecił mu Jezus. I od razu
spotkał się z przeciwnościami. Żydzi przypominają mu, że jest szabat, że
tego dnia nie może nosić żadnych przedmiotów - jeśli chce pozostać w
zgodzie z Prawem. Mężczyzna otrzymał od Boga wolność - właśnie w szabat,
który jest pamiątką uwolnienia z Egiptu. Ale Żydzi chcą go znów
zniewolić - i to czymś, co pochodzi od Boga. Prawo, które jest
drogowskazem na ścieżkach wolności, przeinaczają na coś, co krępuje,
zniewala. On natomiast tłumaczy, że dostał polecenie od Tego, który go
uzdrowił, który tym czynem potwierdził swój autorytet. Nie potrafił
jednak powiedzieć, kto to był, bo Jezus już stamtąd poszedł. Ale
odnalazł potem uzdrowionego w świątyni. Wtedy odniósł uzdrowienie do
wymiaru duchowego - do grzechu i wysiłku życia bez niego, w przyjaźni z
Bogiem. "Nie grzesz już więcej." pomyśl o tym, że Ciebie też Jezus
uzdrawia, Tobie też przebacza. Za każdym razem w sposób pełny miłości
mówi "idź i nie grzesz już więcej". Wsłuchaj się w te słowa, odnieś je
do siebie. Niech one dotkną i wypełnią Twoje serce, Twój umysł, wolę i
pamięć, duszę i ciało. Rozmawiaj z Jezusem o tym, czego od Niego
potrzebujesz i pragniesz.
Natalia Żelasko
|
|
Poniedziałek, 23 marca tekst:
J 4, 43-54
1. "...prorok nie doznaje czci
we własnej ojczyźnie" - Jezus doskonale to wie, doświadczył tego. Kiedy
ludzie kogoś "za bardzo" znają (lub tak im się wydaje), nie są w stanie
otworzyć się na coś niespodziewanego, na nowe. Dopiero to, co Jezus
czynił w Jerozolimie (a więc daleko od domu rodzinnego) skłania ich do
tego, by Jezusa przyjąć. Niekoniecznie rodzi to w nich wiarę - chcą
zobaczyć znaki. Popatrz na swoje życie i zobacz momenty lub osoby,
które Cię w jakiś sposób zaskoczyły. Ile razy w życiu musiałeś zmieniać
zdanie na jakiś temat, bo okazywało się, że tak naprawdę nie miałeś
pojęcia o tym? Czy w kwestiach wiary dajesz się zaskoczyć Bogu? To
kwestia pewnej "świeżości" spojrzenia na świat i ludzi. Klasycznym
przykładem są ludzie, których znamy i których jakoś już
"zaszufladkowaliśmy". Mówimy wtedy: "on się nie zmieni". Lecz przemiana
drugiego człowieka jest też w naszych rękach (w jakimś sensie, np.
poprzez modlitwę za niego). Czy daję się zaskoczyć Bogu w życiu
duchowym? Czy pozwalasz na przemianę siebie samego i innych ludzi?
2. W jakiś sposób ta "świeżość"
czy zaskakiwanie jest powiązane z wiarą. Pokazuje to dalsza część
tekstu. Urzędnik królewski chciał, by Jezus przyszedł do niego i
uzdrowił jego syna. Jezus najpierw stwierdza, że bez znaków nie uwierzą,
potem wysyła urzędnika do domu z zapewnieniem, że jego syn żyje. Co mógł
czuć urzędnik? Mógł bać się, że Jezus go zbywa. Mógł czuć lęk, że nie
zostanie wysłuchany. Mimo to - posłusznie wraca do domu. Pozwolił, by
Bóg dokonał cudu za pośrednictwem jego własnej wiary. Nie wiemy, jaka ta
wiara była, jednak wystarczająca, by na słowo Jezusa wrócić do domu.
Wrócił i przekonał się o prawdziwości tego, co Jezus powiedział.
Znamienne są ostatnie słowa: uwierzył on sam i cała jego rodzina - a
przecież już aktem wiary było pójść na słowo Jezusa do domu... Wydaje
się więc, że wiara ma różne oblicza i różne stopnie. Jest w niej pewien
stopień "ryzyka" (pójdę, ale czy otrzymam to, o co prosiłem?), a także
otwartości na nowość (otwartość na wypełnienie obietnicy w sposób
przekraczający nasze wyobrażenie). Pomyśl w tej modlitwie o tym, jak
wierzysz? Jaką masz wiarę? Czy dajesz się Bogu zaskoczyć?
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
Niedziela, 22 marca IV Wielkiego
Postu tekst:
J 3, 14-21
1. "Tak bowiem Bóg umiłował
świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego
wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" - wczytaj się dobrze w te
słowa. Powtarzaj je przez jakiś czas na tej modlitwie. Spróbuj znaleźć w
nich smak, zgłębić je najpierw umysłem, a potem pozwolić "zejść" im do
serca. Co Bóg Ci chce powiedzieć? Przede wszystkim o jednym - o miłości,
jaką ma do świata, do ludzkości, do nas... do Ciebie! Tak,
spróbuj to mocno rozważyć - Bóg kocha Ciebie i dlatego posłał swojego
Syna. Kiedy już nasycisz duszę tymi słowami, pomyśl przez chwilę, jakie
Ty masz wyobrażenie o Bogu. Kim On dla Ciebie jest? Czy naprawdę
uważasz, że to słowo mówi prawdę? Że Bóg kocha Ciebie, kocha świat?
Przypomnij sobie ludzi wokół Ciebie, którzy może mają o coś pretensje do
Boga, nie uważają Go za Miłość, może bardziej za "złośliwca", który
niszczy, zabija, zabiera, jest pośrednio (albo bezpośrednio)
odpowiedzialny za zło na świecie... A Ty sam... nie nosisz w sobie
jakiejś urazy do Boga? Czy ten obraz Boga, jaki przedstawia dzisiejszy
tekst, zgadza się z tym, co nosisz w sercu, czym żyjesz? Szczerze sobie
na to odpowiedz... nie bój się również powiedzieć o tym Ojcu!
2. Ojciec posłał swojego Syna
nie po to, aby świat potępić, ale zbawić. Ilu ludzi myśli zupełnie
odwrotnie. Ilu ludzi zamiast więcej kochać, martwi się o to, by nie
zostać "ukaranym". Ale nie po to Bóg posłał swojego Syna! Ten tekst
jednak też mówi o sądzie. Sąd jest dla tych, którzy bardziej umiłowali
ciemność aniżeli Światło. Światłem jest Jezus Chrystus, wcielony Syn
Boży. Światłość polega na życiu w prawdzie, miłości, na miłosierdziu,
dobru. Ale Jezus mówi, że ludzie bardziej umiłowali ciemność... Kto nie
uwierzył w Słowo Ojca już został potępiony... co to oznacza? Przecież
nie było jeszcze sądu ostatecznego. Czy Bóg potępia? Nie... lecz te
słowa pokazują, że człowiek jest potępiany przez swoje własne czyny,
przez ciemność, w której tak często chce żyć. Kto zbliża się do Jezusa,
nie boi się światła i nie boi się poddać swoich uczynków pod sąd - bo
żaden jego dobry czyn nie zostanie potępiony.
Nie są to łatwe słowa... lecz
wejdź w nie i popatrz na swoje życie. Popatrz na wszystkie jasne miejsca
w Twoim życiu, na całe dobro i miłość, która jest w Tobie. Nie bój się
również zobaczyć ciemnych miejsc, których może się boisz, które są w nas
(nasze grzechy, lęki, ucieczki...). Wydobądź to na światło i powiedz o
tym Jezusowi. On przyszedł aby zbawić, a nie potępić. Jeśli czujesz w
sercu, wróć jeszcze raz do słów z początku tej modlitwy i nasyć nimi
swoją duszę. Niech przeniknie Cię miłość Ojca, Syna i Ducha Świętego.
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
|
|