wprowadzenia do
codziennej modlitwy
|
|
Tutaj zamieszczamy krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy. Sposób modlitwy,
który proponujemy, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić lub dostosować do własnych możliwości), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Wprowadzenia są redagowane przez ekipę e-DR.
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 8 listopada tekst:
Łk 16,9-15
1. „Kto w drobnej rzeczy jest
wierny, ten i w wielkiej będzie wierny”. Wierność to trwanie w tym czego
się podejmuję. Wierność to robienie czegoś w sposób, w jaki mi polecono.
Prawdziwa wierność wyraża się w rzeczach małych. Tych, które może
czasami najtrudniej wypełnić. Jak wypełniam swoje codzienne obowiązki?
Nie te wielkie zadania stawiane przede mną, ale te codzienne, które może
sobie „odpuściłem”, bo stały się dla mnie mało ważne. Gdzie w tym
wszystkim jest Bóg?
2. „Nie możecie służyć Bogu i
mamonie”. Aramejskie słowo "mamona", oznacza bogactwo oraz bóstwo
aramejskie. Jest używane też na określenie konsumpcyjnego stosunku do
życia, oznacza zajmowanie się gromadzeniem pieniędzy jako przeciwieństwo
zrobienia czegoś bezinteresownie. To nie jest postawa chrześcijanina.
Pieniądze same w sobie nie są ani dobre, ani zła. Ważne jak i do czego
są wykorzystywane oraz jak są zdobywane. Dzisiejsza Ewangelia może być
okazją do refleksji nad tym jakie mają dla mnie znaczenie pieniądze.
Jakie jest ich miejsce w moim życiu? Jak nimi gospodaruję? Czy potrafię
dzielić się tym, co mam?
Anna Goliszek
|
|
Piątek, 7 listopada tekst:
Flp 3,17-4,1
1. Stójcie mocno w Panu,
umiłowani! – pisze Paweł do wspólnoty Filipian, którą założył. W
sposobie, w jaki się do nich odnosi widać, jak bardzo zależy mu na ich
wierze i wierności drodze, na którą ich wprowadził. Paweł jest
przekonany o prawdziwości tego co głosi, o tym, że tylko w nauce Jezusa
jest życie. Apostoł darzy wielką miłością Zbawiciela i kocha też swoich
duchowych synów. W ten sposób tworzy się pomiędzy nimi wspólnota
skierowana ku konkretnemu celowi, ku któremu idą z miłością, będąc dla
siebie wsparciem. Pomyśl, czy masz też kogoś takiego, na wierze kogo Ci
zależy? Czy masz w swoim dążeniu do zbawienia wsparcie i czy sam jesteś
dla kogoś wsparciem? Chrześcijaństwo jest ze swojej natury wspólnotowe,
opiera się na relacjach – przede wszystkim na relacji z Bogiem ale i z
innymi ludźmi. Przecież bez wspólnoty nie ma sakramentów. Także o dwóch
lub trzech osobach – a to już wspólnota – Jezus powiedział, ze będzie
pośród nich kiedy będą się modlić. Pomyśl, jakie jest Twoje nastawienie
do wspólnoty, także do dzielenia się tym, czego doświadczasz w swoim
życiu duchowym. Porozmawiaj z Jezusem o tym, co odkryjesz, czego być
może potrzebujesz. Podziękuj za wszystko, co Mu zawdzięczasz.
2. Czy postępujemy jak
naśladowcy, czy jak wrogowie Krzyża Chrystusowego? O co bardziej się
troszczymy – o ojczyznę w niebie, czy o „brzuch”, czyli przyziemne
dążenia? Nie chodzi o to, żeby w ogóle zapomnieć o zapewnieniu bytu
sobie i swojej rodzinie. Chodzi natomiast o odpowiednie rozłożenie
akcentów, odpowiednią hierarchię wartości. Proponuję Ci dziś pewne
ćwiczenie: wypisz sobie na kartce to, co jest dla Ciebie ważne – w takim
kontekście życia, w jakim się znajdujesz. Napisz wszystko, co przychodzi
Ci do głowy. Potnij kartkę tak, żeby każda wartość znajdowała się na
oddzielnym kawałku papieru, a następnie ułóż z nich piramidę – tak, aby
odzwierciedlała ważność wartości: to znaczy u podstawy będą rzeczy
najmniej ważne, na górze najważniejsze. Ułóż wszystko tak, jak to
rzeczywiście jest w Twoim życiu, a nie tak jak uważasz, że powinno być.
Zrób to w szczerości serca, bo pomoże Ci to wyraźnie zdać sobie sprawę z
tego, jak rzeczywiście oceniasz poszczególne elementy swojego życia.
Potem porozmawiaj z Jezusem o tym, co uświadomisz sobie podczas tego
ćwiczenia.
Natalia Żelasko
|
|
Czwartek, 6 listopada tekst:
Łk 15,1-10
1. Postępowanie pasterza z
dzisiejszej przypowieści może wydać się bezsensowne, wręcz głupie. Jak
to, zostawiać 99 owiec na pustyni, w niepewnych warunkach i biec na
poszukiwanie jednej? Pasterz szuka zagubionej owcy, bo kieruje się
miłością, a nie statystyką zysków i start. Dla niego każda jest bardzo
ważna. Wie również, że owca sama się nie odnajdzie, musi usłyszeć głos
pasterza, aby pójść za nim. Do Jezusa przychodzili celnicy i grzesznicy,
aby Go słuchać. Ze słuchania rodziła się ich wiara w to, kim On jest.
Słuchali i przyjmowali sercem. Jezusa słuchali też faryzeusze i uczeni w
Piśmie. Dlaczego więc reagowali w zupełnie inny sposób – rzucając
oskarżenia i szemrząc przeciw Niemu? Bo nie usłyszeli, głos Jezusa nie
dotarł do ich zatwardziałych serc. Tylko sercem można rozpoznać głos
Boga. Czy słucham Boga? Jak Go słucham?
2. Dzisiejsza Ewangelia mówi
też o reakcji nieba na powrót tego, który się zagubił. Czytając ten
fragment może przychodzi Ci myśl, to mnie nie dotyczy, Bóg nie cieszy
się z mojego powrotu, bo nigdy daleko nie odszedłem. To nie jest Boże
myślenie. Bóg cieszy się Tobą ilekroć stajesz przed Nim, ilekroć Twoja
myśl pobiegnie ku Niemu. Cieszy Go Twoja wierność, Twoje trwanie przy
Nim, Twoja sprawiedliwość, ale nie chodzi tu o bezgrzeszność, ale o
pokorne uznanie swojej kondycji grzesznika. Bo każdy człowiek jest
grzesznikiem, ale nie musi popełniać grzechów. Jesteś wezwany do tego,
by być świętym. A wtedy, przy twojej śmierci… to dopiero będzie radość w
Niebie… Nie tylko Aniołów, ale przede wszystkim Twoja radość z oglądania
Boga. Zobacz, co jest Twoją radością w życiu, co sprawia, że na Twojej
twarzy pojawia się promienny uśmiech. Jeśli trudno znaleźć Ci coś
takiego, poproś Ducha Świętego o napełnienie Twojego serca autentyczną
radością i zechciej przyjąć to, co od Niego otrzymasz.
Anna Goliszek
|
|
Środa, 5 listopada tekst:
Flp 2, 12-18
1. „…zabiegajcie o własne
zbawienie z bojaźnią i drżeniem”. Zbawienie jest Ci dane za darmo, z
Bożej łaski, ale to od Ciebie zależy, czy przyjmiesz ten dar i czy
będziesz go rozwijał. Św. Paweł mówi wręcz o „zabieganiu o własne
zbawienie”. Chodzi tu o Twoje zaangażowanie, troskę się o relację z
Bogiem, miejsce jaki On zajmuje w Twoim życiu. Bóg daje Ci sakramenty, a
jak wygląda Twoje ich przyjmowanie? Jak przystępujesz do sakramentu
pokuty i pojednania, regularnie czy raz w roku spełniając jedynie
minimum? A Sakrament Eucharystii. Ten hojny dar Boga dla Ciebie, w
którym to On sam przychodzi, by być jedno z Tobą. Jak uczestniczysz we
Mszy św.? Z jaką częstotliwością? Czy dbasz o to, by móc zjednoczyć się
z Jezusem w Komunii?
2. „…to Bóg jest w was sprawcą
i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą”. Często słyszysz o
poszukiwaniu Bożej woli, o pełnieniu jej. Może nie za bardzo wiesz, jak
się do tego zabrać, co zrobić, żeby ją odkryć i realizować. Może szukasz
różnych metod, próbujesz je praktykować i nic. Dlaczego? Bo może
zapomniałeś, że w poszukiwaniu woli Bożej to On ma być pierwszy. On
swoimi natchnieniami zaprasza Cię do tego, abyś Go poszukiwał. Tylko On
może objawić Ci swoje pragnienia i uzdolnić Cię do pójścia za nimi. To
podczas modlitwy Bóg może budować relację z Tobą, uzdalniać Twoje serce
do odpowiedzi na Jego wolę i do życia według niej. Zobacz jak
poszukujesz Bożej woli. Czy dajesz Bogu szansę na to, by Ci pokazał
czego On pragnie? Czy prosisz Ducha Świętego o to? Sam nie jesteś w
stanie zobaczyć i żyć według tego, co zobaczysz…
Anna Goliszek
|
|
Wtorek, 4 listopada tekst:
Flp 2, 5-11
1. Jezus przyszedł do nas
przyjąwszy postać sługi. Stał się taki sam jak my – poza tym, że był bez
grzechu. A zatem wewnętrznie doskonale czysty, wolny, poddany Ojcu.
Ktoś, kto nie potrzebuje pokuty, nie potrzebuje oczyszczenia. Mimo to
ogołocił samego siebie, przyjął postać sługi. Prorok Izajasz pisze o
Słudze Jahwe, który staje się światłością dla świata, który za ten świat
cierpi, przyjmuje na siebie nasze słabości i choroby, a także cierpienie
za nasze grzechy. Dzieło Chrystusa, jak dzieło Sługi Jahwe, wydawało się
niepowodzeniem – został zabity, a jego uczniowie rozpierzchli się.
Jednak potem wspólnota między Panem a uczniami została odbudowana. A
zatem pod tym zewnętrznym przejawem, kryje się w Jezusie coś więcej.
Spróbuj dziś spojrzeć na Jezusa, zobaczyć w jaki sposób Jego Bóstwo
ukryło się w człowieczeństwie: w ubóstwie, cierpieniu, codziennym życiu,
w odrzuceniu przez ludzi. Spróbuj dostrzec właśnie w takim wzgardzonym,
odrzuconym Panu światłość.
2. Czy ożywia mnie to samo
dążenie, które było w Chrystusie Jezusie? Czy się do Niego zbliżam,
upodabniam? Czy jestem gotowa, aby oddać życie za Jego Imię – jak czynią
to obecnie chrześcijanie w Indiach, Iraku i innych miejscach na świecie?
Zazwyczaj szybko odpowiadamy, że tak, oddam życie za Niego. Najpierw
jednak trzeba przyjąć i pojąć to, że to On pierwszy oddaje życie za
mnie, za każdy mój najmniejszy grzech. Pomyśl, czy jesteś na tyle mocny
w wierze, że potrafisz wybierać to, co trudniejsze? Czyli niegrzeszenie
zamiast grzechu? Czy potrafisz – w imię Jezusa – nie popełniać grzechów?
Nie chodzi o takie grzechy, których się zazwyczaj nie popełnia… ale o
takie, do których mamy skłonność, na przykład obmawianie innych, albo
kłamstwo. Czy ze względu na Jezusa dasz się odrzucić i wyśmiać, byle nie
popełnić tego grzechu? Spróbuj wzbudzić w sobie taką postawę i
pragnienie, aby tak było. Rozmawiaj z Jezusem, który umiera za Ciebie o
poruszeniach, które rodzą się w Twoim sercu. Ufnie powierzaj Mu swoje
lęki, radości, niezrozumienie.
Natalia Żelasko
|
|
Poniedziałek, 3 listopada
tekst: Łk 14, 12-14
1. Ten krótki tekst wskazuje na
dwie rzeczy. Jedną z nich jest to, co naprawdę nosimy w sercu i czego
pragniemy. To pytanie o to, czy jesteśmy innym dać coś z siebie
(niekoniecznie dobra materialne) w sposób bezinteresowny, czy umiemy
"zainwestować" w coś lub kogoś, co tak naprawdę nam się "nie zwróci", co
"nie przyniesie zysku". Czy umiemy pokazać hojność naszego serca. Świat
na to często dziś patrzy - czy to, w co się angażuję, przyniesie zysk,
czy się opłaci, albo przynajmniej czy się zwróci. W świecie biznesu jest
to normalne, ale jakże często przenosimy to do świata naszych relacji z
innymi (nierzadko nawet przyjaciół), gdzie czasami prowadzi nas to do
swoistego wyrachowania. Zdarza się również, że wielu duszpasterzy czy
katechetów albo ewangelizatorów patrzy według tego klucza na swoją
posługę i tam się tylko angażują, gdzie spodziewają się wymiernych
korzyści duchowych (wielkie audytorium, liczbowo duże duszpasterstwa,
sukcesy duchowe), itd. Zapytaj siebie na modlitwie: co mam w sercu? Ku
czemu dążę, na czym się skupiam? Czy jest we mnie bezinteresowność i jak
ona się przejawia?
2. Druga rzecz pokazuje się pod
koniec tekstu: "odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu
sprawiedliwych". Pokazuje na to, że w wielu rzeczach, które czynimy, w
które się angażujemy - nie tylko na polu materialnym, ale może
szczególnie duchowym - potrzeba czasu i cierpliwości by widzieć owoce.
Czasem my jesteśmy tylko tymi, którzy sieją, ktoś inny będzie podlewał,
a owoce naszego siania, naszego działania zobaczy i zbierze ktoś inny.
Czy zgadzam się na to? Czy nie jestem czasem podobny do dzisiejszych
niektórych "rolników", którzy sztucznie nawożą rośliny by plony można
było zbierać bardzo szybko i przez cały rok? Być może owoce naszych
niektórych działań zobaczymy w przyszłym życiu, po tamtej stronie - czy
zgadzam się na to? Czy pozwalam innym osobom na wzrost duchowy według
swojego tempa i zdolności, a nie tak, jak sami byśmy chcieli, by oni
wzrastali? Czy mam cierpliwość dla słabości innych, dla swoich również?
Czy chcę by wszystko od razu, natychmiast było doskonałe?
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
Niedziela, 2 listopada Wspomnienie
wszystkich wiernych zmarłych tekst:
2 Kor 4, 14 - 5, 1
1. "Jesteśmy przekonani, że
Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam".
Katechizm mówi, że śmierć w pewien sposób jest czymś naturalnym. Musimy
zdać sobie sprawię, że życie zawsze łączy się ze śmiercią, podobnie jak
grzech łączy się z łaską a miłość z cierpieniem (w jakimś sensie). Nie
chodzi o to, że każda z tych par jest czymś koniecznym, lecz kiedy
mówimy o życiu to zawsze pojawi się śmierć (bo każdemu pisane umrzeć),
tam też gdzie pojawia się grzech (którego mamy unikać), tam nie opuszcza
nas łaska Boża i Jego miłosierdzie, a gdzie jest miłość, tam pojawia się
i cierpienie (wydania siebie, pewnej ofiary z siebie dla dobra ukochanej
osoby). Ziarno, by mogło wydać plon potrzebuje wpaść w ziemię i obumrzeć
- jak to pokazywał nam Jezus i On sam tego dokonał. Umierając na krzyżu
ofiarował nam największe owoce - zbawienie i pojednanie z Ojcem. Warto
zobaczyć, że Ojciec nie uchronił nawet swojego Syna od śmierci. To,
czego Ojciec dokonał - to zwrócił Mu życie w zmartwychwstaniu i na tej
podstawie my możemy żyć tą samą nadzieją. Warunek jest jeden i o tym
mówiło nam wczorajsze święto - jeśli umieramy z Chrystusem, z Nim też
zostaniemy wskrzeszeni. Żyjąc w Chrystusie i w Nim przeżywając naszą
codzienność - otrzymamy Jego życie.
2. "Dlatego to nie poddajemy
się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje ten człowiek zewnętrzny, to
jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień." To, że
nasze ciało nie staje się coraz młodsze i sprawniejsze lecz coraz
starsze i słabsze - widzimy i doświadczamy na codzień. Jest to
nieuchronny proces, który ostatecznie prowadzi do obumarcia. Kto temu
przeczy nie pogodził się z tym życiem i nie odnajdzie w sobie pokoju.
Nasz człowiek zewnętrzny niszczeje, owszem, lecz człowiek wewnętrzny ma
się odnawiać w nas z dnia na dzień. Mamy stawać się ludźmi coraz
pełniejszymi a to jest możliwe tylko w Chrystusie. Nie będziemy
lękali się śmierci, jeśli nie będziemy się bali żyć! Wszak śmierć to
nie jest koniec, lecz tylko moment, w którym żyjemy dalej, lecz
przekraczamy tą cienką granicę między tym życiem pielgrzymim, a życiem
jako dziecka Bożego w domu Ojca. Warto, by nasze rozważanie o śmierci i
o naszych bliskich zmarłych nie było zanurzone w wielkim smutku (choć
poczucie straty zawsze będzie nam towarzyszyć), lecz by było zanurzone w
nadziei i w mocy, jaką daje nam życie, które "nie kończy się nigdy, ale
się zmienia".
o. Grzegorz Ginter SJ
|
|
|
|