wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy. Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
W okresie wakacyjnym, począwszy od niedzieli 22 czerwca
wprowadzenia do modlitwy mogą ukazywać się bardzo nieregularnie.
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Niedziela, 13 lipca XV zwykła
tekst: Mt 13, 1-23
1. Jezus mówi o ziarnach, które są
wysiewane. Wyobraź sobie tę scenę - rolnika, który chodzi po różnych
miejscach i wyrzuca ziarna. Trzeba ich wysiać dużo, bo doświadczenie
pokazuje, że nie wszystkie wzrosną. Doskonale wiedział o tym Jezus,
kiedy opowiadał tę przypowieść. Dla Niego była to dobra okazja, by
pokazać różne sytuacje z naszego ludzkiego życia. Przede wszystkim
jednak musimy zobaczyć, że to On - Bóg, jest Tym, który sieje ziarno.
Jest to dla Niego bardzo ważne. I tym ziarnem nie jest byle co - lecz
Jego Słowo. To ziarno (Słowo), kiedy wzrośnie, stanie się pełnym kłosem
i z niego powstanie pożywienie dla ludzi. Jezus chce pokazać, że bez
Słowa Bożego nasze życie duchowe jest martwe, nie jest zdolne, by
przeżyć, bo nie ma pokarmu.
2. Drugą ważną rzeczą jest, by
uświadomić sobie, kim my jesteśmy. Nie jesteśmy ziarnem. Nie jesteśmy
siewcą. Jesteśmy glebą, która ma to ziarno przyjąć. Warto więc pomyśleć
jaką glebą jestem. Twardą, czy miękką, otwartą na przyjęcie Słowa, czy
zdystansowaną? Czy staram się być "żyzny", by ziarno miało odpowiednie
warunki do wzrostu, czy też nie dbam o siebie? Na te pytania trzeba
sobie uczciwie odpowiedzieć.
3. Użyźnianiem gleby zajmuje się też
siewca, zanim zacznie siać. Życie nas doświadcza i Bóg też może nas
doświadczać. Czujemy się czasem tak, jak gdyby ktoś wpuścił w naszą
duszę "pług", który orze i omal nie "rozrywa" nas na kawałki. To są
czasy naszych trudności życiowych, pustyń i strapień duchowych, może
chorób, śmierci kogoś bliskiego czy innych okoliczności bolesnych dla
nas... Czy uświadamiam sobie wtedy, że Bóg może taką sytuację
wykorzystać, by zasiać swoje Słowo i sprawić, że rozkwitniemy? Czy nie
zamykamy się w bólu i rozpaczy i nie chcemy przyjmować nic od Boga ani
od ludzi? Jak się zachowujemy w trudnych sytuacjach? Czy staramy się
zrozumieć Boży plan (to nie Bóg sprawia nieszczęścia, On natomiast je
wykorzystuje, by nas ewangelizować, by przemieniać i oczyszczać nasze
życie), czy też bardziej myślimy tylko po ludzku?
|
|
Sobota, 12 lipca tekst:
Iz 6, 1-8
1. Spróbuj wyobrazić sobie to, co
opisuje prorok. Zwróć uwagę na słowa, jakich używa by opisać swoje
przebywanie przed Majestatem Bożym. Warto pomyśleć na tej modlitwie o
tym, kim jest dla mnie Bóg. Z różnych powodów odkryliśmy w naszych
czasach bliskość Boga (coś, co Jezus wszak nam pokazał, kiedy nauczył
nas nazywać Go Ojcem), Jego troskę o nas, czułość, intymność. Czasem
jest to do tego stopnia, że niektórzy tracą poczucie sacrum, poczucie
majestatu i wielkości Boga, Jego potęgi. A przecież te dwie
rzeczywistości - bliskość Boga oraz Jego wielkość i majestat - nie
wykluczają się. Czy masz poczucie wielkości Boga? Tego, że choć tak
bliski, jest Inny, jest Większy? Jemu należy się cześć, chwała i
uwielbienie! Rozważając ten fragment Izajasza przypatruj się Bożemu
Majestatowi i Twojej postawie względem Niego.
2. Wobec takiego Majestatu i
wielkości Boga prorok rozpoznaje swoją małość, grzeszność, słabość. Żyje
dziś tak wielu ludzi, którzy prawie nie widzą grzechów w swoim życiu,
nie widzą swojej słabości. Nie chodzi tu o wzbudzanie niepotrzebnych
wyrzutów sumienia, lecz o stanięcie w prawdzie. Lecz wielu tak bardzo
"wynosi" wielkość człowieka, że pomniejsza przez to wielkość Boga.
Spróbuj postawić się w sytuacji proroka. Jak Ty się czujesz wobec Boga?
Tutaj znów nie wykluczają się dwie rzeczy: poczucie małości,
grzeszności, niegodności - z poczuciem bycia dzieckiem Boga, Jego
bliskości i czułości. Nie chodzi o wykluczanie, lecz o prawdę w moim
życiu.
3. Bóg, który jest tak wielki i
człowiek, który okazuje się tak mały i grzeszny. To dwie postacie tego
czytania. Ale Bogu nie przeszkadza grzeszność i małość człowieka w tym,
by go powołać. Bo Bóg ufa człowiekowi - zawsze! Nawet, gdy ten
upada, grzeszy, sprzeniewierza się Bogu. Mało tego - to Bóg wychodzi z
inicjatywą oczyszczenia w nas tego, co "brudne", co grzeszne i słabe.
Stań więc przed Bogiem z całym swoim życiem i poczuj się powołany,
wezwany przez Boga - On Ci ufa! Stań przed Jego Majestatem i Wielkością
- Ty mały, grzeszny, upadający - stań i uciesz się Twoim Panem, którego
wielkość nas nie przytłacza, lecz podnosi!
|
|
Piątek, 11 lipca św. Benedykta, patrona Europy
tekst: Prz 2, 1-9
1. Rozsądek, rozwaga, roztropność –
te cechy wymienione są w tekście, który dziś bierzemy na modlitwę, jako
mające bardzo dużą wartość. Dlaczego? Otóż prowadzą one do Boga,
pozwalają go poznawać. I rzeczywiście, jeśli spotykamy człowieka
roztropnego, rozsądnego, który postępuje rozważnie, to da się wyczuć w
nim bliskość Pana. Przyjrzyjmy się jednak pewnym słowom: ku mądrości
trzeba nachylić ucho, ku roztropności – serce. Wymienionych cech trzeba
szukać, osiągać. Te rzeczy nie przychodzą naturalnie, same z siebie.
Należałoby zapytać siebie, na ile ja pożądam rozwagi, rozsądku…? Czy
rzeczywiście tak, jak skarbów? Czy wytrwale szukam? Czy może nie widzę
potrzeby bycia rozważnym? Wszystkie te cechy mówią o tym, że żyć należy
z uwagą, stale rozeznając. Czy tak się dzieje w moim życiu? Bez tego
trudno o trwałą wiarę, stałą bliskość Boga.
2. Mądrość pochodzi od
Boga – jest Jego darem dla tych, którzy o nią zabiegają i proszą. Jest
ona jakby połączeniem, mostem między mną a Bogiem. Żyjąc wedle niej,
jesteśmy w stałym kontakcie z Bogiem, stajemy się uczciwi, pobożni i
prawi. Pomyśl, czy prosiłeś kiedyś Boga o mądrość? Czy mógłbyś
powiedzieć o sobie, że dążysz ku niej, że ją powoli – z pomocą Pana –
zdobywasz? Jeśli tak – podziękuj Bogu. Porozmawiaj z Nim o tym, czego
być może jeszcze Ci brakuje. Zastanów się jeszcze raz nad całością
dzisiejszego tekstu. Zapytaj Boga, co jeszcze chce Ci przez niego
powiedzieć.
Natalia Żelasko
|
|
Czwartek, 10 lipca
tekst: Oz 11, 1. 3-4. 8c-9
1. To czytanie pokazuje serce Boga i
Jego miłość do każdego człowieka. Warto podczas tej modlitwy prześledzić
w wyobraźni całe życie, począwszy od najwcześniejszego dzieciństwa.
Przypomnij sobie wszystkie ważniejsze momenty - zobacz drogę Twego życia
aż do dziś. Popatrz jak byłeś prowadzony, jakie decyzje podejmowałeś,
jakie sytuacje i osoby Cię spotykały. Zobacz gdzie w tym wszystkim był
Bóg. Popatrz jak działał przez sytuacje, osoby. On zna Cię od dziecka,
wie kim jesteś, co robisz i dokąd zmierzasz. On jest z Tobą na tej
drodze. Uczy Cię chodzić, przytula do policzka. Przyciąga nas więzami
miłości. Wielu ludzi nie miało łatwego życia i spotykały ich różne
trudności, szczególnie od innych. Mają przez to żal do Boga i myślą, że
Bóg właśnie taki jest - to z Jego ręki pochodzi to zło, które ich
spotkało, skoro od Boga pochodzi wszystko. Ale to nieprawda. To czytanie
pokazuje, że od Boga pochodzi tylko miłość, bo On jest Miłością.
Wszystko, co nie było miłością w naszym życiu pochodzi z ludzkiej
słabości, grzechu, egoizmu i od złego ducha, który inspiruje i kusi nas
do popełniania zła. Popatrz na całe swoje życie i zobacz ścieżkę, po
której prowadzi Cię Pan.
2. Widzimy jeszcze jedną cechę Boga -
nie jest mściwy. Wspomina tutaj grzechy narodu wybranego, który powoduje
Jego "gniew". Gniew, który nie był uczuciem kogoś "obrażonego" czy
zezłoszczonego, lecz miał on zapobiec zniszczeniu narodu wybranego. Bo
grzech to śmierć a Bóg nie pragnie śmierci. Nie chce On również
zatracać. Nie jest jak człowiek, który na wyrządzoną krzywdę odpowiada
krzywdą (zemstą). Bóg nie potrzebuje "wyrównywać rachunków" z
człowiekiem, bo człowiek i tak nie jest w stanie spłacić "długów" wobec
Boga. Bóg jest miłosierny i poruszany przez miłość pragnie człowieka
wyratować z wszelkiej opresji.
3. W duchu tych dwóch poprzednich
punktów popatrz w tej modlitwie na całe swoje życie, od jego początku aż
do tej chwili. Popatrz na jego blaski i cienie, momenty dobre i złe,
radosne i smutne. Popatrz na drogę swojego życia, jak Cię prowadziła i
zobacz na niej Boga, który tak Cię traktował i traktuje do teraz - jak
to opisuje prorok. Jakie rodzą się myśli i uczucia w związku z tym? O
czym chciałbym porozmawiać z Bogiem teraz? Powiedz Mu to wszystko,
otwórz się przed Nim jak przed prawdziwym Ojcem.
|
|
Środa, 9 lipca tekst:
Mt 10, 1-7
1. Stań przed Jezusem dziś i wyobraź
sobie jak powołuje uczniów. Uczniami jesteśmy my wszyscy - ochrzczeni w
Jego imię. Słuchając jak Jezus wypowiada imiona każdego z uczniów,
usłysz również, jak wypowiada Twoje imię. Co czujesz? Uczeń to ktoś
przywołany do Jezusa. Ani nie powołał siebie sam, ani też nie jest
najpierw posłany z misją. Najpierw jest przywołany do Jezusa. Bo misja
wypływa z Jezusa, a nie z ucznia. Pierwszą misją jest być przy Jezusie.
Zawsze. Czy tak to czuję? Czy odczuwam i doświadczam na codzień tego, że
pierwszą moją misją jest pogłębiać relację z Chrystusem? Być coraz
bliżej Niego na modlitwie i w obowiązkach, w pracy i odpoczynku - we
wszystkim. Myśleć jak On, działać, mówić jak On - być coraz bardziej do
Niego podobnym. Jak ja rozumiem moje życie, moje powołanie, moje życie z
Bogiem?
2. Uczniowie otrzymują od Jezusa moc
- wypędzania złych duchów, leczenia chorób, słabości. Ale nie jest to
jakaś moc magiczna. Ona bierze się z bycia przy Jezusie. Uczeń sam z
siebie nie ma tej mocy. Nie jest Bogiem. To oznacza, że ta "moc" domaga
się współpracy ucznia. Mamy stawać się coraz bardziej "Chrystusowi" -
należący do Chrystusa. Wtedy, będąc blisko Niego, będąc w Jego świetle -
będziemy lepiej widzieć zło i choroby naszych czasów, zło, które niszczy
od środka nas i wszystko, co jest wokół. Choroby i zło mamy leczyć
dobrem, a nie jakąś nie wiadomo jaką "siłą magiczną". Chrystus
ukrzyżowany i zmartwychwstały jest naszą mocą! Czy jestem tego świadomy?
Czy wierzę, że On jest źródłem dobra? Czy dostrzegam i doświadczam tego
w moim życiu?
3. Misją podstawową nie jest jednak
ani wypędzanie złych duchów, ani leczenie chorób ani inne tego typu
rzeczy. Są ważne i potrzebne, ale mają funkcje pomocnicze. Do czego? Do
głoszenia Królestwa Bożego. Jezus wysyłając uczniów mówi do nich:
"Idźcie i głoście: Bliskie już jest Królestwo niebieskie". To jest i
nasza podstawowa misja. Głosić całymi sobą i wszędzie - Bóg i Jego
Królestwo jest blisko, jest pośród nas. W tym jest nasza nadzieja, w tym
nasza moc i pocieszenie. Cokolwiek się wydarza, jakiekolwiek ciemności i
kłopoty na nas nie spadną - Bóg jest przy nas, zawsze! To jest Dobra
Nowina. To jest pierwsza Nowina jaką człowiek ma usłyszeć. Czy ja ją
słyszę w moim sercu, kiedy jest mi ciężko? Czy umiem głosić ją
strapionym na duchu? Znękanym przez różne trudne sytuacje życiowe? Czy
jestem dla innych prawdziwym uczniem Chrystusa?
|
|
Wtorek, 8 lipca
tekst: Oz 8,4-7.11-13
1. Prorok mówi o sytuacji Izraela.
Pierwotnie, gdy zostali wyprowadzeni z Egiptu, podczas pobytu na pustyni
i jeszcze długo potem, naród wybrany miał tylko jednego króla – Boga.
Tylko On był władcą, prawodawcą, opiekunem swojego ludu; w Jego imieniu
występowali sędziowie, ludzie natchnieni Jego duchem. Jednak z czasem,
kiedy naród izraelski osiedlił się już na dobre w ziemi obiecanej,
chciał upodobnić się do swoich sąsiadów i tak jak one mieć króla. A
zatem Bóg został odsunięty na dalszy plan. Właśnie to przypomina Ozeasz.
Człowiek ma tylko jednego Pana – o tym mówi też później Jezus. Jak w tym
aspekcie przedstawia się moje życie? Czy moim jedynym królem jest Bóg?
Czy może ustanawiam sobie innych władców i im się poddaję? Jeśli
dostrzegasz coś takiego w Twoim życiu, poproś Boga o pragnienie, aby On
był Twoim jedynym Panem. Jeśli już tego pragniesz – oddaj Mu swoje
życie. Często odbieramy Bogu władzę i próbujemy sami się rządzić. A
jednak to może szybko nas przerosnąć. Dobrze jest wtedy wrócić do Boga,
dobrego Ojca, który zawsze z utęsknieniem czeka na nas.
2. Jak często rzeczy i sprawy mnie
przytłaczają? Jak często siebie i innych stawiam niżej niż rzeczy? Tylko
Bóg ma prawo do tego, aby być pierwszym. Wszystko, co jest dziełem
ludzkich rąk – powinno być poddane człowiekowi, przez człowieka – Bogu.
Jeśli jest inaczej, jeśli wydaje mi się, że coś poza Bogiem muszę za
wszelką cenę zdobyć, zrobić, osiągnąć, to znaczy, że zaburzył się
porządek. Ozeasz, jak i cała tradycja prorocka, nazywają takie rzeczy
bogami zrobionymi własnymi rękami. Są oni jak kłos bez zboża – z pozoru
niczym nie różnią się od Boga (który w tym kontekście mógłby być
porównany do pełnego kłosa), a jednak są bezowocni, nie dają życia ani
nie podtrzymują go. Taka sytuacja – mówi prorok – budzi gniew Boga. Bóg
wie, że tylko On JEST, tylko z Niego wypływa życie. Ludzie natomiast
często dają się oszukać pozorami, łatwą zdobyczą. Stąd pełne bólu słowa
Boga do Izraela. Pomyśl nad tym wszystkim, przeanalizuj, a potem spróbuj
ocenić swoje postępowanie. Poproś też Pana o mądrość, o otwarte oczy –
aby nie dać się zwieść; o silną wolę, aby wytrwać przy Bogu, choć często
wydaje się, że w innym miejscu czeka większy zysk. Poproś Go o dar
rozeznawania, poznawania prawdy.
3. „Wypisałem im moje liczne prawa,
lecz je przyjęli jako coś obcego.” Przede wszystkim jest tu mowa o
Dekalogu, a także o przykazaniu miłości – syntezie wszystkich przykazań
Boga. Niektórzy nazywają je instrukcją obsługi człowieka i jego
wolności. Izrael dostał Dekalog po wyjściu z Egiptu, czyli po otrzymaniu
wolności. Bóg nie zostawia ich teraz samym sobie – uczy jak postępować,
aby ich wolność kwitła. Właśnie do tego służą przykazania. Nie są czymś
„zewnętrznym” wobec nas, ale wypływają z istoty człowieczeństwa. O tym
mówi prorok w przytoczonym przed chwilą zdaniu. Ludzie mają tendencję,
aby przykazania uważać za coś narzuconego, coś obcego i dlatego je
odrzucają. Ale w ten sposób niszczą siebie, swoją wolność, wypaczają
człowieczeństwo. Jednak w momencie, kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę
z tego, czym właściwie są przykazania boże, łatwiej według nich żyć.
Zniszczona przez grzech natura nadal potrafi się buntować, jednak rozum
wie już, dlaczego warto iść drogą wytyczoną przez słowo Boga. Spróbuj
pomyśleć o poszczególnych przykazaniach i przekonać się, że rzeczywiście
są czymś naturalnym, co pozwala zachować wolność i pokój, co rozwija a
nie ogranicza. Jak Ty sam reagujesz na przykazania? Czy postrzegasz je
jako ciężar? Poproś Boga o prawdziwe spojrzenie na Jego prawa, o
spojrzenie pełne wolności.
Natalia Żelasko
|
|
Poniedziałek, 7 lipca
tekst: Mt 9, 18-26
1. Mamy dziś historię dwóch kobiet.
Jedna jest młodą dziewczyną, która skonała, druga zaś to kobieta od 12
lat cierpiąca na krwotok. Inna ewangelia mówi, że dziewczynka miała 12
lat, więc żyła dokładnie tyle, ile cierpiała ta druga. Nic więcej o nich
nie wiemy, oprócz tego, iż obie tracą właśnie swe życie (krew -
siedlisko życia, krwotok - tracenie życia). W taką sytuację wchodzi
Jezus. Popatrz na swoje życie i zobacz te miejsca, w których "tracisz
życie". Zobacz te wszystkie sytuacje, kiedy życie przelatuje Ci przez
palce, kiedy na swój sposób "tracisz" je. Zaproś do tego wszystkiego
Jezusa. Zaproś Go z wiarą, jaką miał ów zwierzchnik synagogi, którego
córka już nie żyje, a on mimo wszystko wierzy, że Jezus może ją
"obudzić".
2. Można powiedzieć, że centralną
kwestią tej ewangelii jest dotyk. Zwierzchnik synagogi chce, by Jezus
włożył ręce na jego córkę i ona ożyje. Jezus istotnie tak czyni - bierze
ją za rękę i córka wraca do życia. Druga kobieta postanawia sama dotknąć
Jezusa. Nie czuje się godna, by prosić Jezusa o cud. Nie śmie go prosić,
by położył na nią swe ręce. Postanawia dotknąć tylko płaszcza
Jezusa. Trzeba widzieć jej wiarę, która jest podobna do tej, jaką miał
zwierzchnik synagogi. Wydaje się drobna rzecz - dotknięcie, lecz okazuje
się, że ma wielką moc. Dotyk Jezusa leczy, uzdrawia, wskrzesza,
pociesza. Popatrz na gesty w swoim życiu. W kontekście tej ewangelii
popatrz najpierw na swój dotyk - jak dotykasz innych? W jakim celu? Czy
jest to wszystko, by okazać miłość? Lecz nie tylko dotyk, przyjrzy się
innym swoim gestom wobec sióstr i braci. Co wyrażają? Czy to samo co
Jezusowe: miłość? Czy też coś innego...?
3. Popatrz również na swoją wiarę.
Kontempluj przez chwilę wiarę tych dwojga: zwierzchnika synagogi i
kobiety cierpiącej na krwotok. Zobacz w jak tragicznym położeniu byli -
utraty życia. Mimo wszystko nie zwątpili i ich prośba to wyraża. Nie
proszą o wiele - tylko o uzdrawiający dotyk - ale ten jest możliwy tylko
wtedy, kiedy jest wiara. Wiara, która sprawia, że między nami a
Jezusem zacieśnia się szczególna więź, relacja. Wszak tłumy go otaczały
i wielu ludzi Go dotykało, ocierało się o Niego... a jednak żaden z nich
nie został uzdrowiony. Co mnie wiąże z Jezusem, jaka relacja?
|
|
Niedziela, 6 lipca XIV zwykła
tekst: Mt 11, 25-30
1. Cała liturgia, ale szczególnie
ewangelia, mówi o pokorze, uniżeniu, prostaczkach. O cechach, które
dzisiaj wcale nie są w poważaniu. Dziś liczy się siła, umiejętność
radzenia sobie, bycie przebojowym, nieustępliwym, twardym. Trzeba się
czasem uciekać do kłamstw, manipulacji - bo tylko w ten sposób można
osiągnąć życiowy "sukces". Przyjrzyj się sobie samemu i spróbuj nazwać
te cechy, które Ciebie charakteryzują w życiu rodzinnym, zawodowym,
społecznym. Jaki jestem? Za czym gonię najczęściej? Jak się zachowuję
wobec innych?
2. Jezus najpierw wysławia Ojca, że
tajemnice Królestwa zakrył przed mądrymi i roztropnymi. Królestwo Boże
jest więc czymś takim, że pojąć je mogą ludzie o sercach prostych,
pokornych i otwartych na tajemnicę. Są serca ludzi, którzy chcą wszystko
wiedzieć, przeniknąć całą tajemnicę (z tajemnicą Boga włącznie), poznać
w sposób całkowity, co w języku biblijnym oznacza: panować nad tym. Ale
nad Królestwem panuje tylko Bóg. Człowiek jest do niego zaproszony i im
więcej w nim prostoty i pokory - tym szybciej do niego wejdzie.
3. Owi "mądrzy i roztropni" to ci,
którzy z powodu swojej wiedzy sami sobie doskonale radzą w życiu i nie
potrzebują niczyjej pomocy. A Jezus wzywa: Przyjdźcie do mnie wszyscy...
Do Jezusa przyjdzie tylko ten, który wie, że Go potrzebuje. Ludzie
prości i pokorni sercem wiedzą, że sami sobie nie wystarczają, że
potrzebują innych, szczególnie Boga. Za kogo Ty uważasz siebie? Za
człowieka potrzebującego czy bardziej samowystarczalnego? Jak to się
objawia w konkretnych sytuacjach życia?
Jezus mówiąc o swoim sercu mówi
zarazem o Królestwie. Jedno i drugie jest łagodne i pokorne. Tu nie
potrzeba rozpychać się łokciami i szukać swego. Serce pokorne jest całe
zwrócone ku Bogu i w Nim znajduje całą swoją siłę. Nawet w
najtrudniejszych chwilach życia, największych bólach i rozpaczach -
opiera się na Bogu bo wie, że sam sobie nie wystarczy, wie, że to Bóg
"walczy" za niego i o niego. Zrzuć więc przed Jezusem swoje ciężary
dziś, oddaj Mu swoje życie i przyjmij w pokorze to, co Cię spotyka - a
znajdziesz ukojenie serca!
|
|
|
|