wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy. Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 28 czerwca tekst:
Mt 8, 5-17
1. Uzdrowienie sługi setnika pokazuje
władzę Jezusa, a także wielką wiarę człowieka. Jezus nie musi być
fizycznie przy chorym aby go uzdrowić; nie trzeba dotknąć się jego
płaszcza, aby stał się cud, bo ten polega na władzy Jezusa. Ze strony
człowieka potrzebna jest wiara w to, że Chrystus ma moc. Właśnie ta
wiara jest tym, co tworzy wspólnotę. Widać to w słowach, że „wielu
przyjdzie… i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w
królestwie niebieskim”. A więc to pewien szczególny stosunek do Jezusa –
wiara w Niego – jest środkiem zbawienia. Spójrz na swoją wiarę. Czy jest
mocna? Czy może czegoś jej brakuje? Wiara i wspólnota są ze sobą bardzo
ściśle powiązane. Jakie jest miejsce wspólnoty (rodziny, przyjaciół,
wspólnoty modlitewnej, Kościoła…) w Twojej wierze?
2. Jezus uzdrawia sługę na prośbę
jego pana. W ten sposób znowu zostaje podkreślony wymiar wspólnotowy,
wstawienniczy bycia z Jezusem. Następne uzdrowienie wydarza się z
inicjatywy samego Jezusa. Teściowa apostoła Piotra, kiedy zostaje
uzdrowiona, usługuje Jezusowi – jednym słowem, przyjmuje Go w gościnę.
Czy ja, kiedy doświadczam mocy i działania Jezusa, służę Mu? Czy
doświadczanie dobra wyzwala dobro we mnie? Przekazuję je dalej, czy
zatrzymuję tylko dla siebie?
3. W działalności naszego Pana
wypełniają się proroctwa i oczekiwania Starego Testamentu. Często trudno
nam to dostrzec i dobrze sobie uświadomić. Przyjście Jezusa było
wielokrotnie zapowiadane. Mimo to wielu nie odczytało w Jego dziełach
wypełnienia obietnicy złożonej przez Boga. Nasza sytuacja, wbrew
pozorom, jest o wiele łatwiejsza niż współczesnych Jezusowi. Widzimy
cały obraz, całe życie Jezusa – razem z Krzyżem; co więcej, mamy do
dyspozycji refleksję wspólnoty Kościoła nad przyjściem Zbawiciela. Tak
naprawdę nic nam brakuje, wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Czy więc
staram się rozwijać moją wiarę, rozkrzewiać ją? Nie jest ona czymś raz
na zawsze zdobytym – to dynamiczna rzeczywistość, proces. Trzeba o nią
dbać! Czy dążę do wyjaśniania swych wątpliwości? A gdy to niemożliwe –
czy staram się przyjmować to z pokorą?
Natalia Żelasko
|
|
Piątek, 27 czerwca tekst:
Mt 8, 1-4
1. Opisywane uzdrowienie ma miejsce
bezpośrednio po Kazaniu na Górze. Werset, który poprzedza nasz fragment
mówi, że ludzie postępowali za Jezusem, dziwili się Jego nauce, bo mówił
jak ktoś, kto ma władzę, a nie jak jeden z uczonych w Piśmie. Teraz
następuje seria cudów i uzdrowień. Są one potwierdzeniem mandatu Jezusa,
wszystkich Jego słów i roszczeń. Uczył jak ktoś, kto ma władzę. Teraz
zaś Jego dzieła są aktami władzy – nad chorobami, śmiercią, żywiołami
(uciszenie burzy), złymi duchami… słowem – nad całym stworzeniem. Czy
takiego Jezusa przyjmuję? On ma władzę nad wszystkim; cofa się jedynie
przed wolnością człowieka. Jednak tam, gdzie zostaje przyjęty jako Pan,
dzieją się wielkie rzeczy.
2. Po tym, jak dokonało się
uzdrowienie trędowatego, Jezus zakazuje mu mówić o tym. Jego dzieła to
miłość skierowana ku człowiekowi, a nie sztuczki wykonywane dla uciechy
tłumu. Ta miłość mogła być w pełni zrozumiana dopiero z perspektywy
popaschalnej, czyli po męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Dopiero wtedy,
przy pomocy Ducha Świętego, ludzie mogli zrozumieć kim jest Jezus.
Wcześniej, bez Krzyża, Jezus jawi się jako tryumfator, władca. I jest
nim, jednak właściwy sens zostaje temu królowaniu nadany dopiero w
wydarzeniu Krzyża. Tutaj Jezus sam przyjmuje skrajne cierpienie i
śmierć. Spróbuj pomedytować nad tą prawdą. Zapytaj Pana o to, co być
może rodzi Twoje wątpliwości czy sprzeciw. Poproś Go, aby On sam pokazał
Ci wagę swojej śmierci. Umarł za Ciebie, być może chciałbyś zapytać Go,
co to tak naprawdę oznacza?
3. Jezus odsyła uzdrowionego do
kapłana, aby mu się pokazał i złożył ofiarę, którą przepisał Mojżesz.
Czyli po nadzwyczajnym wydarzeniu, Jezus kieruje tego człowieka na
zwykłe tory. W starotestamentalnym Prawie, po wyzdrowieniu z trądu
(wtedy była tak nazywana każda choroba zakaźna, także choroby skóry),
należało poddać się oględzinom kapłana, który stwierdzał wyzdrowienie i
przyjmował na powrót do wspólnoty. Towarzyszyło temu złożenie ofiary za
oczyszczenie. I właśnie o tym mówi Jezus do uzdrowionego człowieka. Po
raz kolejny widać, że Stary Testament nie zostaje w nauczaniu Jezusa
zniesiony. Widać również, że Jego dzieła wpisują się w tryby normalnego
życia; choć są wyjątkowe – nie są odłączone od codzienności. Czy
obecność Jezusa ma w moim życiu te dwa znamiona? Porozmawiaj z Jezusem
jak z przyjacielem. Poproś Go, aby wasza relacja była właśnie zażyłą
przyjaźnią – jednocześnie codziennością ale i świętem. Przedstaw Mu też
inne pragnienia, które być może pojawiają się podczas tej modlitwy.
Natalia Żelasko
|
|
Czwartek, 26 czerwca tekst:
Mt 7, 21-29
1. Jezus mówi: „Nie każdy, kto mówi
Mi: ''Panie, Panie!'', wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto
spełnia wolę mojego Ojca". Można mówić Jezusowi: "Panie", nawet uznawać
Go za swojego Zbawiciela, wypełniać wszystkie praktyki religijne, ale
żyć na powierzchni, bez wchodzenia w głębszą relację z Nim, bez pytania
o Jego wolę, Jego propozycje dla mnie, a tylko realizować swój plan,
swoją wizję życia, nie zapraszać Go do podejmowania z Nim codziennych
decyzji, wyborów. Po moich codziennych wyborach najlepiej widać czy
Jezus naprawdę jest moim Panem, czy tylko tak Go nazywam. Może, pomimo,
że uznaję Jezusa za swojego Pana, nie chcę lub boję się oddać Mu ster,
chcę mieć nad wszystkim kontrolę i sam o wszystkim decydować? Może nie
wchodzę w głębsza relację z Nim, żeby nie musieć nic zmieniać w swoim
życiu, bo tak jest mi wygodnie i pozornie wszystko jest dobrze. Czy
pytam Ojca o Jego plan wobec mnie, czy dopuszczam Boga do mojej
codzienności, wyborów, decyzji?
2. Jezus mówi też, że nigdy nie znał
tych, którzy mówili do niego „Panie, Panie". Czy staram się budować
głębszą relację z Jezusem, czy zatrzymuję się na tym, co powierzchowne?
Zdarza się, że treścią naszej modlitwy nie jest to, co jest treścią
naszego życia, że nie wchodzimy w modlitwę głębiej, pomijamy w rozmowie
z Bogiem, nie dotykamy tego, co istotne, co nas angażuje, dotyka, boli,
naszych problemów. Innym ludziom się zwierzamy, opowiadamy, a przed
Bogiem tego nie poruszamy, tak jakby tego nie było, udajemy ze wszystko
jest w porządku. Nie wchodzimy w relację, nie chcemy dopuścić Boga do
pewnych miejsc w naszym sercu. Można nawet bardzo angażować się w
posługę w kościele, robić to na pozór dla Boga tak jak Ci, o których
mówi Jezus, a tak naprawdę realizować siebie, swoje potrzeby,
akceptacji, dowartościowania, a nie szukać w tym Boga. Jaka jest moja
modlitwa, czy jest pogłębieniem relacji z Jezusem, wchodzeniem w głębszą
znajomość, otwieraniem się i przychodzeniem ze wszystkim, stawaniem
przed Nim takim, jakim jestem, w prawdzie.
Urszula Chmielak
|
|
Wtorek, 24 czerwca Uroczystość Narodzenia Św.
Jana Chrzciciela tekst: Jr
1, 4-10
1. Opis powołania Jeremiasza i
zapowiedzi narodzenia Jana Chrzciciela mają wspólną cechę - inicjatywę
Boga. Spróbuj więc na początku tej modlitwy odnieść początkowe słowa
tego tekstu do siebie: popatrz na swoje całe życie (przypomnij sobie
dzieciństwo, młodość, itd.) jako na historię Twojego życia z Bogiem.
Rozważ w swoim sercu, że Bóg był u samych początków Twojego istnienia,
On Cię powołał (włożył powołanie w Twoje serce) i prowadzi Cię aż do tej
chwili. Przyjrzyj się wszystkim aspektom Twojego życia: fizycznym,
psychicznym i duchowym - Bóg jest we wszystkim i nigdy Cię nie zostawia
samego. Co odczuwasz? Porozmawiaj o tym z Bogiem.
2. Jeremiasz wraz z zapewnieniem
Boga, że jest z nim zawsze, otrzymuje misję. W nasze życie również jest
wpisana misja, możnaby powiedzieć nawet, że kilka misji. Jedną z nich
jest stawać się coraz bardziej człowiekiem, stawać się człowiekiem coraz
"pełniejszym" (np. grzech nas "odczłowiecza"). Ale do tej pełni kroczymy
po konkretnej drodze, którą odczytujemy z naszego serca (powołanie).
Zdaj sobie sprawę z Twojej misji, Twego powołania. Zobacz również, jak
często zachowujemy się podobnie do Jeremiasza - wymawiamy się z naszej
misji: "Ach, Panie, Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem
młodzieńcem!". Popatrz na swoje "wymówki", które stosujesz, na rozmaite
"wakacje", które chcesz sobie zrobić - wakacje od życia duchowego, od
wzrostu. Nazwij to po imieniu i przedstaw Bogu - On zna nasze słabości i
ucieczki.
3. Mimo wymówki Bóg potwierdza
Jeremiaszowi jego misję, nie rezygnuje z niego i daje mu siłę, by tą
misję mógł spełnić. Najważniejsze słowa jakie mówi Bóg to: "nie lękaj
się ich, bo jestem z tobą!". Czy wierzę, że Bóg jest też ze mną? Czy
proszę Go o siły i Ducha Św. do spełnienia tego, co każdego dnia muszę
wypełnić? Porozmawiaj na koniec modlitwy z Ojcem o misji Jeremiasza,
misji Jana Chrzciciela i Twojej osobistej misji.
|
|
Poniedziałek, 23 czerwca
tekst: Mt 7, 1-5
1. Tak jak cały poprzedni tydzień,
tak i ten tekst znajduje się w kazaniu na Górze. Zobacz więc w wyobraźni
Jezusa, który naucza swoich uczniów, który przekazuje im fundament
boskiej miłości. Dziś przestrzega ich przed sądzeniem. Mówi najpierw, by
najlepiej nie sądzili. Ale czy to jest możliwe dla nas? Popatrz sam na
swoje życie - ile sądów, ile opinii, różnych zdań wypowiadasz o innych,
ich zachowaniu, ich słowach, itd. Czy Jezus żył w realnym świecie? Wszak
i Żydzi wśród których żył sądzili wszystkich i wszystko. Mówi mimo to:
nie sądźcie... znamy jedną osobę, która w Ewangelii nie wydała żadnego
sądu - Maryja. Wiemy o niej, że "zachowywała wszystkie te sprawy i
rozważała je w sercu". Tu jest tajemnica Maryi - zamiast sądzić,
osądzać, spierać się, szukać własnej racji - ona wybiera drogę
"zachowywania i rozważania w sercu". Jaką drogę Ty wybierasz? Czy
zdarzają Ci się chwile, momenty, kiedy zamiast wypowiadasz się -
milkniesz, rozważasz w sercu, nic nie mówisz...?
2. Jezus jest realistą. Zaraz po tym
zdaniu dodaje, że takim sądem jakim sądzić, takim będziesz osądzony. To
znaczy, że możesz sądzić - ale wiedz, że to zawsze pociąga za sobą
konsekwencje. Jest wiele "typów" sądów, jakie możemy wydać. Kiedy
czytamy ewangelie możemy zobaczyć, że wobec tych grzesznych,
marginalizowanych, odepchniętych od społeczeństwa, itd. - Jezus stosował
tylko jeden sąd - sąd miłosierdzia. Przyjrzyj się więc osobom, które są
szczególnie trudne, przykre, którym nie umiesz przebaczyć, którzy Cię
skrzywdzili i krzywdzą ciągle - jaki sąd, jakie zdanie wobec nich
wypowiadasz? Co nosisz w sercu wobec nich? Dla Jezusa istnieje tylko
jeden typ sądu - miłosierny - i trwa, dopóki istniejemy na świecie.
Potępienie (wieczne) jest możliwe dopiero po śmierci i nie do nas ono
należy, a dopóki człowiek żyje, zawsze jest nadzieja, zawsze jest
miłosierdzie.
3. By widzieć drzazgę w oku brata,
trzeba najpierw widzieć belkę w swoim. Oznacza to, że potrzebujemy
przede wszystkim znać siebie, poznawać siebie nieustannie poprzez
codzienną modlitwę (gdzie Bóg przez swoje Słowo mówi nam o nas), przez
rachunek sumienia, w którym poznajemy nasze ograniczenia, słabości i
grzechy. Także krytyka innych (bolesna czasem i niesłuszna), czy inne
trudne sytuacje życiowe są momentami, w których możemy i powinniśmy
siebie poznawać - kim jesteśmy naprawdę. Bardzo wielu świętych mówiło,
że droga doskonałości chrześcijańskiej rozpoczyna się właśnie od
poznania siebie. Tylko wtedy człowiek jest w stanie sądzić bliźniego
miłosiernie - bo widzi, że sam jest słaby, grzeszny, ograniczony. Na ile
znasz siebie? Czy poznajesz siebie ciągle? Czy może próbujesz uciekać od
poznawania siebie mówiąc "ja już siebie znam"? Tylko Bóg nas zna w
pełni, my ciągle jeszcze poznajemy siebie, niezależnie ile mamy lat. A
sądy, jakie wydajemy o innych mogą nam pomóc zobaczyć, na ile siebie
znamy: czy nas sąd jest miłosierny, czy nie... czy bardziej widzę swoją
belkę, czy cudzą drzazgę...
|
|
Niedziela, 22 czerwca XII zwykła
tekst: Mt 10, 26-33
1. Dzisiejszy tekst jest słowem
Jezusa do nas, słowem dodającym odwagi. Mamy nie bać się ludzi i
całkowicie oprzeć się na Bogu. Na początku tej modlitwy wyobraź sobie
Jezusa jak wypowiada te słowa, przyjrzyj się Jego postawie. Spróbuj,
patrząc na Niego, zaczerpnąć tej mocy, która z Niego wypływa. Ucz się od
Niego tej postawy, by nie bać się ludzi. Szczególnie chodzi Mu tutaj o
prześladowców, tych, którzy nas oczerniają, obrażają, poniżają. Bóg
nikogo nie zostawia samego. Potrzebna jest nasza wiara i całkowite
zaufanie i oparcie się na Ojcu. Ucz się tego od Jezusa przypominając
sobie te wszystkie momenty, w których On był atakowany (np. przez
faryzeuszów), oczerniany, czy fałszywie oskarżany w czasie procesu.
2. Nie bać się tych, co ciało
zabijają. Czyżby już teraz wspominał o swojej śmierci, lecz w sposób tak
ukryty? Bo przecież On się nie bał. Owszem, po ludzku przeżywał lęk
przed śmiercią, przed bólem - ale to nie spowodowało, że aby tego
uniknąć "sprzedał" swoją prawdę, wycofał się z tego, co głosił, poszedł
na układ z władzą, stał się konformistą... nic z tych rzeczy. Jezus
pozostał sobą pomimo tego lęku, do końca głosił Prawdę i za tą Prawdę
zginął (o Ojcu i Jego miłości miłosiernej). Czy w Twoim życiu są jakieś
okoliczności (lęk przed czymś, a może i szukanie wygody), które
zmieniają Twoje jakieś decyzje czy postanowienia? Czy starasz się być
konsekwentny do końca - jak Jezus?
3. Przyznać się do Jezusa przed
ludźmi. Normalnie pierwszym skojarzeniem jest to, że mamy ewangelizować
słowami, mamy głosić Jezusa, nawracać każdego napotkanego człowieka. A
kiedy widzimy, że nie mamy na to sił, to porzucamy to. Potem, być może,
przychodzą myśli (od złego), że jesteś kiepskim chrześcijaninem, że nic
nie potrafisz, itp... Tymczasem w kontekście całego tego tekstu, owszem,
jeśli mamy okazję głosić Jezusa słowem, to mamy to czynić, ale przede
wszystkim chodzi o to, by w życiu być konsekwentnym. Jeśli naprawdę
wybrałeś Jezusa, to idź konsekwentnie, to końca z Nim, niezależnie od
okoliczności, nacisków, lęków czy nawet upadków. Po prostu idź z Nim,
bądź wierny i głoś Go swoim życiem: uczciwym, niekonformistycznym,
odważnym, stawiającym Jego na pierwszym miejscu, pełnym dobra i
przebaczenia. Żyj Jezusem na codzień a wtedy bez wątpienia doświadczysz
tego, że Ojciec przebywa w Tobie i Jezus rozmawia ze swoim Ojcem o
Tobie. Nie bój się Jezusa!
|
|
|
|