wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy, szczególnie dla tych
wszystkich, którzy zasmakowali w modlitwie medytacyjnej proponowanej
podczas rekolekcji adwentowych "Pozwól się odnaleźć". Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 21 czerwca
tekst: Mt 6, 24-34
1. Nie można dwom panom służyć. Nie
da się służyć Bogu i Mamonie. Tylko Bóg jest Panem, jesteśmy Jego
dziećmi. Spróbuj zajrzeć do Twojego serca i zobacz te wszystkie momenty,
kiedy wahałeś się w swoim życiu, w których czułeś, że nie służysz Bogu,
że jest w Tobie jakby rozdwojenie. Zobacz to wszystko, czym nie
oddawałeś czci Bogu, chociaż może słowami wypowiadałeś, że jest Twoim
Panem - lecz czynami nie. Oddaj to wszystko Jezusowi teraz i obierz Go,
może po raz kolejny w życiu, jako Twojego jedynego Pana i Zbawiciela.
2. Dalsza część tekstu tłumaczy co
Jezus ma na myśli mówiąc o służeniu tylko Bogu. To kwestia tego o co się
tak naprawdę troszczysz najbardziej. Bo istotnie słowo "troska,
troszczyć się" pojawia się tutaj najczęściej. Ale czy rzeczywiście mamy
żyć jak "niebieskie ptaki"? Czy Bóg naprawdę chce, byśmy stali się mało
odpowiedzialnymi ludźmi i żyli według zasady "niech się dzieje co chce"?
Na pewno nie! Jak więc to rozumieć? W ewangelii Łukasza (10, 38-42) mamy
inny fragment gdzie pojawia się słowo "troszczyć się, niepokoić się". To
znany fragment o Marii i Marcie, które goszczą Jezusa w swoim domu. Ale
tam również nie ma potępienia gościnności Marty! Jezus mówi jej tylko,
że troszczy się i niepokoi o wiele, tzn. jest mocno rozbita i nie zwraca
uwagi na rzeczy ważne. To Maria obrała najlepszą cząstkę. A jaka to
cząstka? Maria usiadła u stóp Pana i słuchała Jego słów. Tzn. Maria
przyjęła postawę doskonałego ucznia Chrystusa, który siada u stóp Pana i
słucha Jego słów. To jest pierwsze w tym, co ma czynić prawdziwy
uczeń Chrystusa. To jest to, o czym mówi Jezus w dzisiejszej ewangelii:
troszczcie się najpierw o Królestwo Boże i Jego sprawiedliwość - tzn.
pierwszy jest Bóg. To dlatego od początku chrześcijaństwa dzień
rozpoczynało się z Bogiem i z Nim się go kończyło. Ale wszystkie inne
rzeczy są równie ważne - także gościnność (bardzo ważna cecha
chrześcijańska), której udzielała Marta w swoim domu.
O co się najbardziej troszczysz w
życiu? Jaką postawę przyjmujesz - prawdziwego ucznia Chrystusa,
zasłuchanego w Jego słowo oraz wypełniając je? Czy może
czujesz i widzisz, że Twoje życie jest "rozbiegane", mocno rozproszone,
próbujesz troszczyć się i niepokoić o wiele, lecz gdzieś zgubiłeś to, co
fundamentalne? Porozmawiaj o tym z Jezusem i poproś Go o to, czego w
związku z tą modlitwą pragniesz.
|
|
Piątek, 20 czerwca
tekst: Mt 6, 19-23
1. Gdzie są nasze skarby? Czy nie
jesteśmy zbyt bardo przywiązani do różnego rodzaju rzeczy, które nie są
konieczne do życia? Słów Jezusa nie należy interpretować tak, że mamy
zostawić wszystko, ruszyć na pustynię i żyć nie posiadając zupełnie nic.
Chodzi o to, aby nie „zakotwiczać się” w rzeczach i sprawach, aby one
nie stawały na drodze naszej osobistej relacji z Bogiem. Święty Ignacy
nazywa takie zakotwiczanie się nieuporządkowanym przywiązaniem, z
którego trzeba się wyzwalać, to znaczy uporządkować je. Świat, wszystko
co w nim jest, został poddany przez Boga władzy człowieka. A zatem
możemy i powinniśmy z niego korzystać, cieszyć się nim, używać go dla
swego rozwoju. Ale nigdy w sposób, który odciągałby nas od samego Boga.
Spójrz więc na swoje życie. Jakie rzeczy i sprawy przeszkadzają Ci w
relacji z Bogiem, także ukrytym w drugim człowieku? Bez czego „nie
mógłbyś żyć”? Czy dobro, które zostało Ci dane, prowadzi Cię do Boga? To
oznacza, ze potrafisz z niego korzystać. Czy tak jest?
2. Co to znaczy, że mamy gromadzić
sobie skarby w niebie? Skarby z wypowiedzi Jezusa można rozumieć jako
czynione przez nas dobro. A więc będą to wszelkie czyny miłości,
modlitwa, najróżniejsze rzeczy, które nazywamy dobrymi. Ile tego rodzaju
rzeczy i uczynków jest w moim życiu? Czy dbam o to, aby gromadzić sobie
skarby u Boga? Czy tez nie zależy mi na tym? Nie są to rzeczy, którymi
mamy „przekupić” Boga. Ale to jakby świadectwo tego, jakie jest nasze
życie. To świadectwo kiedyś przemówi za nami. Albo przeciw nam – jeśli
okaże się, że nie pomnażaliśmy miłości i dobra.
3. Warto też zdać sobie sprawę z
określeń, jakich Jezus użył do opisu skarbów gromadzonych w niebie. Mówi
o nich, że nie zostaną skradzione, nie zestarzeją się, nie przedawnią,
nie znikną, nie pomniejszą się. A więc ani odrobina z uczynionego dobra
nie przepadnie. Zastanów się, czy nie jest tak, że z upływem czasu
maleje w naszych oczach doświadczone lub uczynione dobro? Czas zaciera
te doświadczenia. Dlatego zapominamy o dobru, które ktoś nam
wyświadczył; ale także o tym, które sami wyświadczyliśmy. Jednak inaczej
jest u Boga. Jego pamięć nigdy się nie zaciera. A więc żaden dobry czyn
nie zniknie, nie przedawni się, nikt jego owoców nie skradnie sprzed
oblicza Boga. Warto o tym pamiętać i tym wytrwalej gromadzić skarby w
niebie.
Natalia Żelasko
|
|
Czwartek, 19 czerwca
tekst: Mt 6, 7-15
1. Jezus uczy modlitwy i naucza o
modlitwie. W związku z pierwszymi przestrogami, jakie daje, warto
zapytać siebie o moją modlitwę. Może warto wyobrazić sobie Jezusa
nauczającego i mówiącego te właśnie słowa - "nie bądźcie gadatliwi....
wie Ojciec wasz.... itd..." i wyobrazić sobie siebie samego siedzącego u
stóp Jezusa, który do mnie to mówi. Zapytaj Jezusa: Panie, jak Ty
widzisz moją modlitwę, tzn. moją rozmowę z Tobą, z Ojcem, z Duchem
Świętym? Czy to naprawdę jest dialog, żywa relacja, przyjacielska,
intymna, czy też tylko gadatliwość? Czy ta relacja mnie zmienia,
przekształca moje życie powoli, czy też absolutnie nic się nie zmienia?
Sam też popatrz na swoją modlitwę - jak Ty ją widzisz?
2. W środku tekstu znajdujemy
modlitwę, której uczy nas Jezus - Ojcze nasz. Pokazuje nam w ten sposób
coś, co dla Żydów było mało wyobrażalne - by do Boga mówić Ojcze.
Owszem, w swej historii nazywali Boga Ojcem, ale nie w takim sensie,
takiej bliskości i zażyłości jak zrobił to Jezus. Przyjrzyj się więc
jeszcze raz swojej relacji z Ojcem, z Jezusem, w mocy Ducha - czy jest
rzeczywiście bliska i zażyła?
3. Zobacz, że ta modlitwa jest jakby
włożona w dwie przestrogi: "nie bądźcie gadatliwi" oraz "jeśli nie
przebaczycie". Aby modlitwa była skuteczna nie wystarczy więc być "nie
gadatliwym". Potrzeba czegoś znacznie większego - przebaczać. Bo cóż
znaczą słowa Jezusa: "jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie
przebaczy wam waszych przewinień"? Znaczą tyle, że gdy nie ma
przebaczenia - nie ma relacji. Jeśli odmawiając Ojcze nasz powtarzamy za
każdym razem "i odpuść nam nasze winy...", a sami nie odpuszczamy naszym
winowajcom, to ta modlitwa nie ma mocy. Ona nas wtedy nie przemienia i
nie ukazuje chwały Bożej ani Jego mocy. Modlitwa to relacja. Jeśli nie
nauczymy się przebaczać to nie nauczymy się mieć relacji - tak z ludźmi,
jak i Bogiem.
|
|
Środa, 18 czerwca
tekst: 2 Krl 2, 1. 6-14
1. Eliasz został za życia wzięty do
nieba. A więc jest to ktoś zupełnie wyjątkowy. Ale to nie on spełnia
życzenie Elizeusza. Wszystko co czynił w swoim życiu Eliasz – było
dziełem Boga. Jako prorok, jest ustami i rękami Boga. A jak to wygląda w
moim życiu? Przez chrzest mam udział w misji kapłańskiej Jezusa, w Jego
królowaniu, a także w byciu prorokiem. A zatem i ja mam być ustami i
rękami dobrego Boga, przeze mnie On chce być obecny w życiu innych
ludzi, przeze mnie chce działać. Czy moje zachowanie na to wskazuje? Czy
szukam Jego woli w mojej codzienności? Czy staram się żyć w zgodzie z
Jego łaską, Jego miłością?
2. Czy pragnę czegoś od Boga? Eliasz
pyta swojego ucznia, Elizeusza, czy chciałby coś dostać na pożegnanie.
Ten natomiast ma bardzo jasne pragnienia. Chce być choćby w części takim
prorokiem jak Eliasz. Prosi o to, choć z polecenia Boga już został
wybrany na następcę i namaszczony. Ta historia pokazuje, że nie
wystarczy samo mechaniczne wypełnianie woli Boga. Potrzebne jest
pragnienie, by kierował mną Jego duch, a nie tylko regułki prawa. Moje
pragnienie i pragnienie Boga musi się spotkać, aby zaczęły dziać się
przeze mnie wielkie rzeczy. takie spotkanie, dostrajanie się, ma miejsce
na modlitwie, na nieustannym nakierowywaniu się na Boga, stałej
otwartości na Niego.
3. Czy się nie zniechęcam?
Elizeuszowi mogło by się wydać, że jego życzenie nie zostało spełnione.
Nie wydarzył się cud, o jaki prosił. Była to pierwsza samodzielna próba
działania prorockiego. Eliasz stał naprzeciw grupy pięćdziesięciu osób z
uczniów proroków. Wykonał gest, który miał zainicjować wielkie
wydarzenie. Ale zupełnie nic się nie stało. A więc… zrobił z siebie
durnia. Mógłby w tym momencie odwrócić się i odejść, uznawszy, że nie ma
w nim mocy Bożej. Mógłby zamknąć się w sobie ze swym niepowodzeniem. Ale
nie zniechęca się. Wzywa pomocy Boga i powtarza gest. Tym razem wody
Jordanu się rozstępują. Teraz widać skąd pochodzi jego moc i misja. Czy
ja mam odwagę podejmowania rzeczy, które mi się nie udały? Czy jest we
mnie wytrwałość? Kiedy rozeznam wolę Boga, czy konsekwentnie ją
realizuję?
Natalia Żelasko
|
|
Wtorek, 17 czerwca
tekst: Mt 5, 43-48
1. Warto na początku tej modlitwy
wyobrazić sobie Jezusa nauczającego swoich uczniów (a więc też nas), ale
jednocześnie zobaczyć Jego krzyż, czyli miejsce, gdzie On sam tą naukę
wypełnił. Ten dzisiejszy tekst brzmi ładnie i tak bardzo chrześcijańsko,
ale w praktyce to różnie wygląda. Myślę, że wielokrotnie spotykamy się z
sytuacjami, gdzie bardziej działa owo prawo "oko za oko". Wcale nie jest
tak, że jedno się skończyło i zostało zastąpione drugim. Jest raczej
odwrotnie - ciągle posługujemy się prawem odwetu, natomiast wprowadzenie
prawa miłości - wobec wszystkich (nie ogólnie, tylko konkretnie) wydaje
się być "w sferze marzeń". Niektórzy powtarzają z uporem, że
chrześcijaństwo to przeżytek, ciemnogród, zacofanie, że teraz trzeba
postawić na nowoczesność, itd. Wydaje mi się jednak, kiedy czytam te
zdania Chrystusa, że chrześcijaństwo to nie tyle jest przeżytek, ile
bardziej nie dorośliśmy do niego jeszcze. Że do takiej miłości wiele nam
jeszcze brakuje. Pomyśl o tym na modlitwie, porozważaj, popatrz na
konkretne sytuacje z Twojego życia, może z dziś, z wczoraj. Jak naprawdę
wygląda nasza miłość?
2. Ta miłość, o której mówi Jezus, ma
swój cel - upodobnić się do Ojca, który jest w niebie. Ojciec nie ma
względu na osoby - stworzył świat w taki sposób, że deszcz pada na
wszystkich, a nie tylko na dobrych. Słońce również świeci dla wszystkich
- nie omija złych i grzesznych. Jezus również nie omijał domów
grzeszników (nie pochwalał ich grzechów, ale ich nie omijał), pojawiał
się i jadał z nimi, tak jak i jadał z bogatymi, faryzeuszami, itp. To
tylko jeden z przykładów, ale chodzi o całe nasze życie począwszy od
codziennych drobiazgów: dobrego słowa (czy mamy je tylko dla dobrych?),
pożyczania, pomagania, modlenia się za innych (czy modlimy się i życzymy
dobrze naszym wrogom?). Jezus wzywa do takiej miłości, ponieważ
praktykując ją, żyjąc nią na codzień stajemy się doskonali jak Ojciec,
który jest w niebie. Mówiąc inaczej, Jezus uczy nas takiej miłość, jaką
ma wobec nas Ojciec. Znów popatrz i rozważ w sercu jak wygląda Twoje
życie i Twoja miłość wobec tych, którzy żyją wokół nas.
|
|
Poniedziałek, 16 czerwca tekst:
Mt 5, 38-42
1. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje
radykalizm nauki Jezusa. Mówi jasno, że mamy być w stu procentach do
dyspozycji – Boga i ludzi. Cali, to znaczy również wtedy, kiedy nie jest
to po naszej myśli, kiedy przychodzi zmagać się z emocjami, uczuciami.
Jaki ma być ten radykalizm? Czasem nadstawienie drugiego policzka
okazuje się być milczącym wyzwaniem, hardym postawieniem na swoim. Ale
nie tego uczy Jezus. Przykłady zachowania są poprzedzone ważnym
wprowadzeniem: nie stawiajcie oporu złemu. Oznacza to, że chrześcijanin
powinien zatrzymywać zło, nie być kolejnym ogniwem w łańcuchu odbijania
czarnej piłeczki zła. Nie da się tego uczynić bez pomocy Boga, bo tylko
On jeden może z tego, co jest obiektywnie złe, wyciągnąć dobre
konsekwencje. Tylko w Nim śmierć została przemieniona w życie. Do czegoś
takiego jesteśmy zapraszani. Jakie jest moje doświadczenie? Przyjrzyj
się swoim spontanicznym reakcjom na przykrości, zniewagi itp. Zobacz,
czego brakuje w tych reakcjach. Jakie są, a jakie chciałbyś, aby były.
Porozmawiaj o tym z Jezusem, który nie odwraca się od Ciebie nigdy, a
szczególnie wtedy, gdy Go ranisz.
2. Nie stawiać oporu złu to także dać
się zranić. To znaczy – mimo trudu, bólu – pozostać w otwartości do
świata, do Boga. To zobrazowane jest przykładami: jeśli zostaniemy
uderzeni, to odruchem jest wycofanie się, odwrócenie. Radykalizm Jezusa
nakazuje jednak działać inaczej – nie usuwać się od następnych ciosów.
Jedyną przyczyną usprawiedliwiającą takie – głupie zdawałoby się –
zachowanie, jest miłość do drugiego. To ona przepełnia Jezusa, kiedy
podczas procesu przed Sanhedrynem nie zasłania się przed ciosami,
wyzwiskami, opluciem. A zatem tym, o co powinniśmy przede wszystkim
prosić Boga, jest miłość. Tylko ona usprawiedliwia heroizm. Wyrzeczenia,
asceza, zapieranie się siebie, jest bez sensu, jeśli nie są powodowane
miłością, nie dążą do niej. Ile we mnie jest miłości, a ile „zacinania
się” przy swojej racji? Powierzaj siebie Jezusowi, poproś Go, aby
przemieniał Cię, napełniał swoją miłością.
Natalia Żelasko
|
|
Niedziela, 15 czerwca
XI zwykła tekst:
Wj 19, 1-6a
1. Wyobraź sobie sytuację Izraela.
Niedawno udało mu się wyjść z Egiptu. Jest wolny. Nie musi pracować
niewolniczo dla obcych. Prowadzi ich mądry i doświadczony prorok -
Mojżesz, który jest swoistym pośrednikiem między nimi a Bogiem (figura
Chrystusa - pośrednika między Bogiem a ludźmi). Mają wolność, udało im
się wyjść, idą w stronę ziemi obiecanej - ale nie jest to ich zasługa.
To Bóg im to uczynił. Popatrz na swoje życie - czy czujesz się wolny od
przymusu grzechu, od ataków złego i pokus (to nie oznacza, że nie masz
pokus, tylko czy Twoją wolnością je odpierasz). Czy czujesz się
prowadzony przez Boga, czy widzisz w swoim życiu Jego wielkie (i małe)
rzeczy, które dla Ciebie czyni? Jaką masz z Nim relację?
2. Mojżesz spotyka się z Bogiem na
górze. Widzimy tu pierwsze działanie człowieka wobec Boga. Czasem mamy
takie myślenie, że wobec Boga trzeba wiele rzeczy robić, dobrze się
zachowywać, dużo modlić i pościć, spinać się, niektórzy wręcz mówią o
"harówce", żeby zapracować na zbawienie... nic z tych rzeczy. Pierwsze
działanie Boga wobec świata i wobec człowieka to Słowo, które wypowiada.
Bóg stwarza swoim Słowem i to co czyni, to mówi Słowo - kieruje je do
człowieka. Zatem pierwszym i podstawowym działaniem człowieka jest
słuchać! Nic więcej. Dlatego Mojżesz wchodzi na górę i słucha słów
Boga. I Bóg, mówiąc do Mojżesz wskazuje, że Izrael ma pilnie słuchać
słów Boga. Nie dlatego, że Bóg ma taki kaprys, tylko dlatego, że Jego
Słowo ma życie wieczne w sobie (Chrystus jest Słowem Ojca). Słuchać Słów
i strzec przymierza - to ma czynić lud wybrany i każdy z nas, gdyż my
też jesteśmy wybrani. Bo Bóg, który stworzył wszystko i dał nam życie
jest gwarantem tego, iż życie będzie się rozwijać. Jego przymierze, Jego
przykazania służą właśnie temu - chronić nasze życie, zabezpieczać je
przed śmiercią. Słuchać.... zachowywać przymierze... Jak to jest w
naszym życiu? Kogo słuchamy? Czy nasza modlitwa jest słuchaniem Boga?
Czy też ograniczamy się do zasypywania Go gradem naszych próśb, petycji
i pragnień (nawet najświętszych). On chce nas słuchać i robi to zawsze,
ale... pierwsze musi być pierwsze! Pierwsze jest: Słuchaj! Jak to
mówi mądre przysłowie: po to mamy dwoje uszu i tylko jedne usta byśmy
dwa razy więcej słuchali niż mówili. Ale czy to nam się udaje? Czy jest
w nas ta postawa ucznia - postawa słuchająca? (wszak uczeń w szkole też
ma słuchać, inaczej niczego się nie nauczy). Czy chcę słuchać Boga? Czy
chce słuchać Jego Słowa zawartego w Biblii, w Kościele, w moim sercu?
Czy też słucham tylko siebie i tego, co mi do głowy przyjdzie...?
|
|
|
|