wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy, szczególnie dla tych
wszystkich, którzy zasmakowali w modlitwie medytacyjnej proponowanej
podczas rekolekcji adwentowych "Pozwól się odnaleźć". Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
|
Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 7 czerwca
tekst: 2 Tm 4, 1-8
1. Paweł nalega na Tymoteusza, by
wykonał do końca swoje dzieło ewangelisty. Czytaj powoli słowa i
napomnienia Pawła, które się pojawiają: o głoszeniu nauki, nastawaniu w
porę, nie w porę, na upominaniu, wykazywaniu błędu...To poważna i
odpowiedzialna rzecz. Czy w moim życiu też tak działałem? Czy głosiłem
Słowo - Chrystusa, nie tylko słowem, ale może przede wszystkim moim
sposobem życia, pracą, obowiązkami, znoszeniem przeciwności, nadzieją w
trudnościach i często wbrew nadziei? Pomyśl chwilę nad swoim życiem w
tym właśnie kluczu. Ale też zobacz wszystko z drugiej strony. Bo oprócz
tego, że mamy głosić, zarazem jesteśmy przyjmującymi, słuchającymi nauki
innych. Czy przyjmuję słowo głoszone przez innych? Czy - gdy potrzeba -
przyjmuję ich napomnienia, wykazywanie moich własnych błędów (bo kto
jest bezbłędny)?
2. Dzisiaj spotykamy się z podobną
sytuacją jak w tamtych czasach. Również jest wielu ludzi, którzy zdrowej
nauki nie przyjmują, którzy szukają po swojemu, odrzucają to, co my
proponujemy. Paweł po raz kolejny nalega, by nie zniechęcać się, by
walczyć do końca (roztropnie), by czuwać i znosić trudy. A to wszystko
cierpliwie i wytrwale, wiedząc - choćby z wczorajszego tekstu - że
prześladowania nas nie ominą (tak zewn. jak i te wewn.). Jaka jest moja
postawa wobec trudności życiowych? Czy dopuszczam do tego, by moja wiara
była też w ten sposób próbowana? Wiara niewypróbowana karłowacieje,
pozostaje na poziomie "dziecinnym". Czy w tych trudnościach życiowych
wzrastam w mocy Ducha Świętego?
|
|
Piątek, 6 czerwca
tekst: 2 Tm 3, 10-17
1. Paweł pisze swojemu umiłowanemu
uczniowi Tymoteuszowi za czym poszedł, ale wszystkie te cechy w jakiś
sposób odnoszą się do cierpienia i prześladowania. Zresztą dodaje to w
następnym zdaniu i wymienia wszystkie te miejsca, gdzie cierpiał. Mało
tego - każdy, kto chce iść tą drogą napotka prześladowania. Takie czy
inne. Są różnego rodzaju prześladowania. Oprócz świata zewnętrznego i
ludzi wokół nas, którzy mogą nas prześladować ("świat" nigdy nie jest
zadowolony z tych, którzy żyjąMt 9, 9-13 ewangelią, bo ta ewangelia "osądza" czyny
"świata"), także możemy czuć się prześladowani w naszym wnętrzu przez
np. złego ducha. Może on nam wmawiać, że jesteśmy do niczego, że żaden z
nas chrześcijanin skoro popełniamy taaakie wielkie grzechy, itd. Te jego
pokusy są swego rodzaju prześladowaniami. Ale Paweł pisze, że ze
wszystkich wyrwał go Pan. Ale co oznacza "wyrwał"? Doskonale przecież
wiemy, że cierpiał on od wielu ludzi, raz był kamienowany, biczowany,
wyzywany... nie ominęło go to. A jednak pisze, że Pan go wyrwał. To
znaczy, że wyrwanie nie oznacza życia "łatwego, lekkiego i przyjemnego",
bez trudności, bez kłód pod nogami... Paweł ma na myśli, że mógł
przetrwać wszystkie prześladowania bo był cierpliwy i wytrwały pośród
prześladowań, a przede wszystkim wierny - opierał się na Bogu a nie na
własnych siłach (widząc, że siła prześladowców i tak jest większa niż
jego). Bóg wyrywa z prześladowań wtedy, kiedy z wiarą opieramy się na
Nim i w sposób cierpliwy i wytrwały przechodzimy to, co nas w życiu
spotyka. Jaka jest moja postawa wobec drobnych czasem przeciwności
życia? Na kim lub na czym się wtedy opieram?
2. Paweł zatem zachęca Tymoteusza do
wytrwałości - tej wytrwałości, która i jemu samemu towarzyszyła w czasie
prześladowań. Wskazuje również to, na czym ma się oprzeć w swoim życiu -
na Piśmie Świętym. Według Pawła Pisma uczą człowieka mądrości (gdy
człowiek je czyta i chce się uczyć mądrości), lecz to dokonuje się przez
wiarę w Jezusa Chrystusa. Pismo jest natchnione i prowadzi człowieka do
doskonałości. Oczywiście można czytać Pismo z wiarą, ale można też tylko
z ciekawości. Oprócz więc czytania potrzeba mieć odpowiednie nastawienie
serca. Potrzeba wierzyć, że nie tylko w tym Słowie jest Bóg, lecz że to
Słowo jest Bogiem - Chrystusem (Chrystus jest Słowem Ojca). Ojciec więc
kształtuje nas, przemienia, wydoskonala poprzez swoje Słowo (Chrystus) i
poprzez Ducha Świętego. Pismo Święte ma więc moc Chrystusa i moc Ducha
Świętego, by nas przemieniać i czynić z nas doskonałych ludzi, stających
się coraz bardziej na podobieństwo Boga. Z jakim nastawieniem sięgam po
Pismo Święte? Co mam w sercu czytając Pismo? Czy zawarte w Nim Słowa
przemieniają moje życie? W jaki sposób - co konkretnego widzę
przemienionego we mnie?
|
|
Czwartek, 5 czerwca
tekst: 2 Tm 2, 8-15
1. Paweł wzywa do pamięci o tym, że
nawet jeśli my sami bywamy na różne sposoby skrępowani, uwięzieni, to
słowo Boże nie ulega skrępowaniu. Nawet jeśli my – zdawałoby się –
przegrywamy walkę, to powodzenie misji słowa od tego nie zależy. Tak
samo jak Paweł, który po ludzku przegrywał – nie nawracał wszystkich,
trafiał do więzienia. Ale miał przy tym świadomość, że w jego misji nie
chodzi o ludzkie zwycięstwa. Również Jezus – ze „światowego” punktu
widzenia – przegrał. Podobnie prorocy Starego Testamentu. To bardzo
trudny moment wypełniania misji, które mamy od Boga. Niezwykle trudno
zgodzić się na porażkę. Nawet jeśli uda się przełknąć zniewagę – to mamy
często opór przed dalszą służbą Bogu na terenie, który przyniósł
przegraną. Aby zgodzić się na Bożą logikę działania, potrzebujemy mocno
uwierzyć, że Krzyż, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa to
zwycięstwo, a nie nagroda pocieszenia. Właśnie z tego – z wydarzenia
Jezusa – Paweł czerpie siłę i nadzieję.
2. W głoszeniu Jezusa, w
przekonywaniu o Ewangelii nie chodzi o słowa. Nie można ulegać pokusie
pozostawania na powierzchni słów – czyli ograniczenia się do dyskusji,
ponieważ istota naszego powołania jest w czymś innym – w staniu przed
Bogiem, we współumieraniu z Chrystusem, w dawaniu świadectwa w obliczu
Boga. Zatem wszystko co czynimy, mamy robić w obliczu Boga, stale
pamiętając o Nim. Z tej Obecności, a nie z własnych powodzeń i
niepowodzeń, mamy czerpać, kiedy przekazujemy Dobrą Nowinę. Bo przecież
ona nie kończy się na słowach, a tylko poprzez słowa jest przekazywana.
Spójrz na swoje życie z tej perspektywy. Czego brakuje, aby świadczyło
ono o żywym Bogu? Poproś Pana o wszystko, co potrzebne!
3. Apostoł mówi też o znoszeniu
spotykającej go niedoli przez wzgląd na wybranych. Ma to podwójne
znaczenie. Po pierwsze, Paweł jest świadkiem Ewangelii o Jezusie
Chrystusie. Jego słowa zyskują potwierdzenie w tym, że całkowicie oddaje
swoje życie na misję Boga. Tylko takie głoszenie jest pełne i skuteczne
– może wyjść na pożytek słuchających. Po drugie, słowa te wskazują, że
cierpienie sługi Bożego nie pozostaje bezowocne. Jest zawsze dla pożytku
tych, do których jest posłany. Jest to znak działania bożego – bo tylko
Bóg może przemienić zło w dobro: cierpienie Pawła, na pożytek jego
duchowych dzieci. Paweł wie o tej możliwości, jaką daje cierpienie.
Nigdy nie uskarża się na swoje życie – choć nie było łatwe, spokojne,
czy miłe. Jest wojownikiem Boga – dla Niego żyje i umiera. Tylko i
wyłącznie na tym mu zależy. A ja? Jak często marnuję swoje cierpienie?
Więcej – dodaję go sobie przez uskarżanie się, które nigdy nie zmieni
nic na lepsze. A przecież to tylko ode mnie zależy. Przecież mogę je
przyjmować, może być z tego dobry owoc!
Natalia Żelasko
|
|
Środa, 4 czerwca
tekst: 2 Tm 1, 1-3. 6-12
1. Paweł pisze list do swojego
umiłowanego ucznia - "dziecka", które nawrócił. Stąd jest o niego
zatroskany, chce go zobaczyć, myśli o nim i nieustannie modli się za
niego. Składa też Bogu dziękczynienie za niego. Ta troska o niego każe
Pawłowi napominać Tymoteusza. Pierwsze napomnienie - by na nowo rozpalił
charyzmat Boży, który otrzymał przez włożenie rąk Pawła. Warto w tym
momencie modlitwy pomyśleć o moich darach i charyzmatach, które Bóg
włożył we mnie, w moją naturę (dary naturalne), a także przez chrzest,
bierzmowanie... co to są za dary? Przez chwilę pomyśl o nich, ponazywaj
je, odkryj je w sobie. Bez tego trudno je rozwijać. Trudno rozpalać. A
to właśnie mamy czynić i do tego nas dziś Paweł wzywa - rozpalić na
nowo! Dlaczego? Bo charyzmaty i dary nigdy nie są dla nas (prywatnie),
dla naszego prywatnego "uświęcania się". Zawsze służą dla dobra
wspólnoty - Kościoła przede wszystkim, a więc mają służyć dla dobra
bliźniego. Bo przecież jeśli ktoś ma dar dobrego słowa, albo
ewangelizowania - to przecież sam sobie tych słów mówił nie będzie, ani
sam siebie ewangelizował. Pomyśl o tych darach, które w jakiś sposób
"zgasiły się" w Tobie i potrzebujesz rozpalenia ich. Poproś Ducha Św. by
"zapalił Cię" Jego ogniem na nowo. I na końcu modlitwy zrób małe
postanowienie - w jaki konkretny sposób, od dziś, zacząć używać tych
charyzmatów i darów, które posiadam.
2. Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale
mocy, miłości i trzeźwego myślenia. Bóg nieustannie obdarza nas swoją
łaską. To jest niewątpliwe. Ale ta łaska pobudza nas do działania (w
mocy Ducha Św.). Nie chodzi o jakieś nie wiadomo jak wielkie rzeczy -
chodzi o nasze codzienne obowiązki, prace, drobiazgi życia, które nas
spotykają. Czasem one nam się nudzą, czasem mamy dosyć. Jednak to
właśnie w tym wysiłku i przez niego Bóg czyni z nas stworzycieli. Bo
Bóg, kiedy zakończył dzieło stworzenia - złożył je w nasze ręce -
cokolwiek więc robimy jest przedłużeniem stwarzania. Bóg jest Stwórcą,
ale my również (przez małe s) jesteśmy stwórcami. Bóg działa przez nas,
przez nasze ręce, nasze myślenie, intelekt, serce. Stąd daje nam ducha
mocy, miłości i trzeźwego myślenia - byśmy mogli podołać temu, co nas w
życiu czeka. Czy jestem tego świadomy? Czy przyjmując Bożą łaskę,
jednocześnie robię to, co do mnie należy? Czy dostrzegam w moim wysiłku
działającego Boga? Czy znoszę też wszelkie cierpienia - jak to czyni
Paweł - z cierpliwością i oddaniem wierząc, że Bóg jest w tym wszystkim
i działa? Pomyśl o tym wszystkim, oddaj Bogu swoje życie, proś Go o nowe
wylanie Ducha Św. i Jego darów, charyzmatów - a także zacznij działać
konkretnie, by rozpalić w sobie na nowo Bożą moc.
|
|
Wtorek, 3 czerwca
tekst: 2 P 3, 12-15a.17-18
1. Święty Piotr mówi o tym, czego
należy oczekiwać jako wypełnienia obietnicy. Nie będą to wielkie i
przerażające rzeczy jak płonące niebo i gwiazdy, ale odnowienie
wszystkiego przez sprawiedliwość. Jezus zmienia powoli, cierpliwie, od
wewnątrz, a nie poprzez zewnętrzne rewolucje. On przychodzi ze
zbawieniem a nie ze zniszczeniem. A jaka jest moja postawa? Czy chcę
bardziej niszczyć zło, czy dbać o dobro?
2. Apostoł kładzie duży nacisk na stałość
chrześcijanina, jego wzrastanie w łasce. Ten, kto podąża za Jezusem,
powinien mieć wymienione cechy. Nie może zatem oglądać się na innych,
którzy nie naśladują Jezusa, nie może wzorować się na ich postępowaniu,
choć być może jest ono łatwiejsze do urzeczywistnienia. Nie może też być
– jak to określa św. Jakub – jak fala morska, wzbudzana wiatrem i
miotana to tu, to tam. Co jest takim wiatrem w moim życiu? Co mną miota?
Co niszczy moją stałość, trwanie przy Panu, wzrastanie?
3. W tym kontekście staje się zrozumiałe, że
cierpliwość naszego Pana jest dla nas zbawienna. On nie odmienia świata
metodą trzęsienia ziemi, które miałaby pochłonąć całe zło. Nie, Jezus
działa z całą cierpliwością – to znaczy, że jest stały w swojej miłości
do nas, w przebaczaniu, pomaganiu nam. Dostosowuje się do naszego tempa
wzrastania i nie wymaga natychmiastowej doskonałości. Nie oznacza to
jednak, że możemy osiąść na laurach. Wręcz przeciwnie – jest to wezwanie
do działania tak jak On, zmieniania siebie, upodabniania się do Niego.
Na ile jestem podobna do Jezusa w działaniu? Na ile działam na rzecz
swojego wzrostu w łasce? Na ile powoduje mną miłość, cierpliwość?
Natalia Żelasko
|
|
Poniedziałek, 2 czerwca
tekst: Mk 12, 1-12
1. "Pewien człowiek założył winnicę.
Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w
dzierżawę rolnikom i wyjechał." Na początku modlitwy pomyśl o tym, że to
Ty jesteś tą winnicą, że to Bóg Cię "założył" (stworzył, ukształtował),
że to On w taki sposób dba o Ciebie, że Jemu zależy na tym, byś dawał
owoce i to w obfitości. Stwórz dla swojej modlitwy własne wyobrażenie
tego. Zobacz więc kim jesteś w oczach Boga. Zobacz, że Ty sam powinieneś
mieć podobne spojrzenie na siebie, choć czasem nie mamy takiego. Czasem
nie lubimy siebie samych, nie akceptujemy siebie, są i tacy, którzy
traktują siebie z pogardą, czy wręcz z agresją. Nie dostrzegają tego,
kim są naprawdę, bo coś przesłania im ten widok (zło, grzech, inne
czynniki). Jak Ty siebie traktujesz?
2. Ta ewangelia ma wydźwięk bardziej
negatywny - pokazuje niewierność owych pracowników. Lecz naszą modlitwę
zacznijmy od czegoś pozytywnego. To pierwsze, zacytowane powyżej zdanie,
wskazuje na to, w jaki sposób Bóg zatroszczył się o winnicę. Teraz Ty
popatrz na swoje życie, a potem pomyśl i ponazywaj te wszystkie rzeczy
czy też rzeczywistości, które budują Twoje życie, pozwalają Ci się
rozwijać, chronią Cię, dają Ci wzrost duchowy, psychiczny. Ponazywaj to
wszystko, co sprawia, że stajesz się coraz bardziej człowiekiem
"pełnym". Oczywiście, że ostatnią "instancją" jest zawsze Bóg, od
którego wszystko pochodzi, jednak pomyśl bardziej o tym, czy Bóg się
posługuje troszcząc się o Ciebie. Co to jest? Czy widzisz zauważalny
wzrost? Czy dostrzegasz jakiego to przynosi dobre owoce w Twoim życiu?
3. Lecz pojawia się też element
negatywny, destrukcyjny. Ci pracownicy nie chcieli oddać należnych
plonów właścicielowi. Najpierw więc popatrz na swoje życie i zobacz co
je niszczy, co blokuje Cię, co pomniejsza Twoje życie (na zasadzie
analogii do drugiego punktu). Coś zawsze nam w życiu pomaga i daje
wzrost i coś zawsze nam przeszkadza. Co to jest co Ci przeszkadza?
Ponazywaj to po imieniu. Mogą to być warunki zewnętrzne, może inne
osoby, może jakieś okoliczności życia, może coś jeszcze innego... Coś,
co nie pozwala Ci żyć w pełni.
Ale to nie tylko będą "rzeczy"
zewnętrzne. Popatrz przede wszystkim do swojego wnętrza i zobacz co w
nim jest. Co tam Ci przeszkadza w rozwoju. Może będą to konkretne
grzechy, które ciągle się powtarzają, może jakieś wady czy nałogi
(przede wszystkim te duchowe), może jakieś konkretne postawy (wobec
siebie, innych, Boga). Co jest takiego we mnie, co nie pozwala mi się w
pełni rozwijać (w pełni moich możliwości), a także co sprawia, że nie
daję w pełni owoców Właścicielowi (Bogu), które Jemu są należne ode
mnie. Co to jest? Pomyśl na koniec o tym, że Ojciec wysyła do Ciebie
swojego umiłowanego Syna, by mógł odebrać od Ciebie owoce Twojego
życia... jaką dasz odpowiedź na to? Porozmawiaj o tym z Jezusem i
ofiaruj Mu siebie.
|
|
Niedziela, 1 czerwca IX
zwykła tekst: Mt 7,
21-27
1. Do królestwa niebieskiego wchodzi
ten, kto pełni wolę Ojca. Czyli jest to ktoś, kto upodobnił się do
Chrystusa, którego całe życie było doskonałym wypełnieniem tej woli. Aby
móc wypełniać – trzeba ją poznawać. A więc modlić się, poznawać słowo
Boga zawarte w Piśmie Świętym (zarówno w Starym, jak i w Nowym
Testamencie). W ten sposób powoli będziemy dostrajać swoje wnętrze do
Boga i Jego woli. Ona nigdy nie jest arbitralnym „widzi mi się”. Bóg
poznał mnie w sposób doskonały, pokochał najgłębiej i całą swoją istotą
pragnie mojego pełnego szczęścia. Dlatego nieustannie działa dla mojego
dobra.
2. Poznanie, o którym mówi Pismo Święte, nigdy
nie jest teoretyczne. Izrael nie miał takiego pojęcia teoretyczności,
jakie my odziedziczyliśmy po Grekach. Dla Narodu Wybranego poznać,
znaczy doświadczyć. Jest to mądrość praktyczna, a nie abstrakcyjna.
Właśnie tak jest z poznaniem Jezusa. Na nic się nie zda zgromadzenie
informacji o Nim. Dopiero głębokie poznanie, takie które przemienia
życie – daje owoc, którym jest zbawienie, uczestnictwo w królestwie
niebieskim. O tym mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Słuchać Go, to
brać do serca Słowo, pozwolić mu kiełkować i rosnąć. Jeśli pozwalam, aby
słowa Jezusa mnie przemieniały, to znaczy, że zakładam mocny fundament,
którego nie zniszczą burze. Poproś w tej modlitwie, aby Twoje poznawanie
Boga było dla Ciebie przemieniające.
Natalia Żelasko
|
|
|
|