wprowadzenia do codziennej modlitwy...


W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie wprowadzenia do codziennej modlitwy, szczególnie dla tych wszystkich, którzy zasmakowali w modlitwie medytacyjnej proponowanej podczas rekolekcji adwentowych "Pozwól się odnaleźć". Sposób modlitwy, który proponuję, znajdziesz tutaj (modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące modlitwy i życia duchowego znajdziesz tutaj. Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).


Uwaga: czytania na dany dzień znajdziesz tutaj.


Sobota, 17 maja     tekst: Jk 3, 1-10

      1. Dla św. Jakuba człowiek doskonały to ten, który potrafi zapanować nad drobiazgiem - w tym wypadku nad językiem. Może warto rozpocząć tą modlitwę i przyglądać się po kolei różnym członkom naszego ciała: w których z nich Bóg (i drugi człowiek) doznaje najwięcej chwały i czci? W których z nich zaś jest najwięcej "grzeszności"? Czy przypadkiem nie ma racji Apostoł, że to właśnie język, choć tak mały organ, potrafi wielkich szkód narobić? (jakże często mamy takie mniemanie np. o sferze seksualnej, jako "brudnej", ale warto to zweryfikować i zobaczyć czym tak naprawdę najbardziej grzeszę).

      2. Czy nie ciekawi nas dlaczego Jakub tyle rozpisuje się o języku? Używa tylu porównań i epitetów, by pokazać, że jest w języku wiele "zła". Czy dostrzegam to zło? Jak ono się objawia? Jakie grzechy nazwałbym po imieniu, którymi pierwszą przyczyną jest właśnie brak panowania nad językiem? Zanim pogłębimy ten temat warto zrobić w czasie modlitwy takie "ćwiczenie" i powiedzieć Panu jak sobie radzimy w tej sferze, a jak sobie nie radzimy.

      3. Za pomocą języka - jak mówi Jakub - błogosławimy Boga i przeklinamy stworzenie. Dla niego jest to sprzeczność: zarazem błogosławić Stwórcę i przeklinać stworzenie. Nie może z tych samych ust wychodzić błogosławieństwo i przekleństwo. Taka postawa oznacza brak tożsamości: to tak, jakby ze słodkiego źródła chciała płynąć woda gorzka - bez sensu. Pismo Święte taką sytuację nazywa grzeszną od początku, jakby grzech pierworodny. Można więc powiedzieć, że te maleńkie grzechy języka, które tak często się nas imają - dla Jakuba to grzechy pierworodne: bo z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. W Bogu zaś jest tylko błogosławieństwo, więc każdy, kto czyni inaczej - czyni na przekór Bogu - popełnia grzech. Czym są dla mnie grzechy języka? Jak je traktuję? Czy wystarczająco poważnie, czy staram się, by z moich ust wychodziło tylko błogosławieństwo, dobroć, życzliwość? (gg)


Piątek, 16 maja    święto św. Andrzeja Boboli, patrona Polski    tekst: J 17, 20-26

      1. Wszystko co mam, dałem im. Ojcze, proszę za nich, aby stanowili jedno. Tak modli się za nas Jezus. Mamy wszystko, czegokolwiek potrzebujemy, abyśmy mogli świadczyć o Nim. Naprawdę nie musimy trwać w świadomości, że czegoś nam stale brakuje! Warto może poprosić Jezusa o to, aby dał nam poznanie, co jest istotne dla mojego konkretnego życia, a także aby pomógł nam być wdzięcznymi za to, co mamy. Bóg stworzył cały świat dla nas – jest to miejsce, które starannie przygotował, zanim umieścił w nim człowieka. Żyjemy powołani i podtrzymywani miłością Wiekuistego. Za to należy Mu się chwała i cześć!

     2. To, jacy jesteśmy względem siebie nawzajem, może zdecydować, czy ktoś przekona się o prawdziwości nauki Jezusa, ponieważ On chce do ludzi przychodzić przede wszystkim przez nas. „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości” – mówi prorok Ozeasz. Dlatego jeśli nie ma między nami jedności i miłości, to osłabione zostaje także świadectwo o Jezusie. Jaka jest moja postawa? Czy działam na rzecz jedności w mojej rodzinie, wspólnocie, pracy, pośród chrześcijan? Dawanie miłości jest dostępne dla każdego i nikt nie może się od tego uchylać.

     3. Świat nie poznał Ojca Jezusa. Ale my, połączeni z Nim przez wiarę, chrzest, miłość, nie jesteśmy już z tego świata. Jesteśmy razem z Jezusem, włączeni w Jego życie. Mamy dostęp do Ojca właśnie poprzez Jezusa, który nam Go objawił. Jego działanie na ziemi jest obrazem tego, jaki jest Bóg Ojciec. Spróbuj rozważyć, jaki jest Twój obraz Ojca Niebieskiego. Czy jest on zgodny z tym, jak działał Jezus w czasie swojego życia… życia aż po Krzyż? Bóg jest Miłością. To centralna prawda Pisma Świętego. I jest nią cały, bez reszty.

Natalia Żelasko


Środa, 14 maja    tekst: J 15, 9-17

      1. Pan Jezus wzywa nas do tego, abyśmy trwali w Jego miłości. A jaka jest ta miłość? Spróbuj podczas modlitwy zapytać Go o to, jak Ciebie kocha, co to oznacza? Może przypomną Ci się jakieś wydarzenia, a być może osoby, przez które On w szczególny sposób działa dla Ciebie. Spróbuj zanurzyć się w Jego miłości. Może w tym pomóc wyobrażenie sobie Jezusa obok siebie. Pozwól Bogu na to, by okazał Ci swoją miłość. Poproś Go o otwarte oczy i serce, aby w codzienności jej nie przegapiać.

     2. Serce poruszone miłością pragnie odpowiedzieć tym samym. Dlatego Jezus mówi o zachowywaniu przykazań. Zastanówmy się więc, jakie jest największe przykazanie Pisma Świętego, w którym „zawiera się całe Prawo i Prorocy”? Brzmi następująco: „Będziesz miłował Pana, Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (por. Mt 22,34-40). Zwykle rozumiemy te słowa jako nakaz. I to jest poprawna, główna interpretacja. Ale nie jest też błędem spojrzenie na nie jak na uspokajającą obietnicę. Często przecież z marnym skutkiem zmagamy się ze swoimi grzechami. Czasem, całkowicie bezradni, mamy wrażenie, że nijak nie damy rady nic w sobie zmienić. Wtedy warto usłyszeć niosący ukojenie głos Boga, który mówi „Nie martw się, spokojnie, uda się! Jeszcze będziesz miłował … i to całą duszą!” Czy to nie jest zapowiedź Nieba?

     3. Przykazania są opisem tego, jaki jest Bóg. Przede wszystkim jest miłośnikiem człowieka. Przychodzi do niego, daje mu siebie. Najpierw objawia Patriarchom, że jest. Później w historii, przykazaniach, Pismach odkrywa powoli jaki jest. W końcu wciela się, aby zatroszczyć się o nas osobiście, leczyć, pocieszać, uwalniać, nauczać, a w końcu odkupić nas przez swoją śmierć. Ale nie koniec na tym. W Eucharystii zostawia nam Pamiątkę, siebie samego, aby stale być pośród nas i w nas. Właśnie taki Bóg daje przykazania. Są one wyrazem troski – nie jesteśmy zostawieni sami sobie, ale mamy jasne wskazówki, w jaki sposób powinniśmy postępować, abyśmy byli podobni do Niego.

Natalia Żelasko


Wtorek, 13 maja    tekst: Mk 8, 14-21

      1. Pan Jezus mówi, a uczniowie nie słyszą. Nie widzą tego, co czyni. Doświadczają, a nie pojmują. Opisane wydarzenie miało miejsce po okresie, w którym Pan Jezus nauczał przez przypowieści. Ludzie słuchali Go, ale nie słyszeli, nie byli otwarci na prawdę, jaką chciał przekazać. Uczniowie byli bliżej Jezusa, pojmowali już odrobinę z tajemnicy swojego Mistrza. Dlatego też mógł im więcej wyjaśniać. Później dwukrotnie nakarmił kilka tysięcy ludzi jedzeniem, które wystarczyłoby dla maksimum kilkunastu. Uczniowie nie tylko byli przy tym, ale i pomagali rozdzielać chleb. A jednak – oni również byli ślepi. Rozmnożenie chleba działo się na ich oczach. Ale oni nic nie dostrzegli. Widzieli pięć chlebów, a potem z tego dwanaście koszy pozostałości, po nakarmieniu pięciu tysięcy ludzi. Ale byli na tyle zaślepieni, że nie dziwili się temu, nie widzieli tu nic nadzwyczajnego, nie zauważyli, że coś się wydarzyło. A ile rozmnożonych chlebów ja przegapiłam w swoim życiu? Ile Eucharystii, gdzie Chleb Niebieski jest mnożony, przeżyłam z zamkniętymi oczami i sercem?

     2. Jezus zapewnia mi życie. Dba o to, abym miała co jeść i gdzie spać. Wszystko, co mam, On mi ze swojej szalonej miłości daje. Stworzył mnie i podtrzymuje codziennie. Podobnie jest z uczniami. Doświadczali mocy Jezusa, Jego obecności dzień po dniu. Ale chyba, w momencie opisanym przez Marka, przyzwyczaili się już do Niego, spowszedniał im. Taki wniosek można wysnuć z ich zachowania. Są z Jezusem, Mesjaszem oczekiwanym przez wszystkich proroków i kolejne pokolenia Izraela. Właśnie On przed chwilą dokonał cudu. A jednak uczniowie są nieporuszeni, zamykają się w swoim kręgu i… dyskutują o tym, że nie mają chleba. Nie rozmawiają z Jezusem. Nie słuchają Go nawet wtedy, kiedy zaczyna do nich mówić. Tak, jakby stał się nagle kimś słabym, o kogo to oni muszą dbać, zapewnić Mu chleb. Całkowicie wszystko pomieszali. Tak dzieje się też w moim życiu, kiedy zaczynam zbyt bardzo kręcić się wokół swoich codziennych problemów, a co gorsza – nie rozmawiam o nich z Jezusem, tylko staram się „po swojemu" im zaradzić. Nie chodzi o to, że mam przestać się troszczyć o życie swoje i swoich bliskich. Ale nic bez Jezusa! „Jeśli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą” – mówi Psalm 127. To w Nim wszystko – ja również – ma istnienie. To On dba o moje życie, a nie ja o Niego! Bez Jego miłości nie przetrwam ani jednej chwili. Czy mam tego świadomość?

Natalia Żelasko


Poniedziałek, 12 maja    święto NMP Matki Kościoła    tekst: J 2, 1-11

      1. Jezus, Jego znajomi, uczniowie, Maryja prowadzą całkowicie normalne życie. Mają przyjaciół, którzy zapraszają ich na wesele. A oni przychodzą, cieszą się i bawią razem z nimi. Taki właśnie jest Pan Jezus. Przychodzi i dzieli z nami naszą codzienność. Twoją i moją. A kiedy brakuje wina, które rozwesela serce (jak mówi Księga Syracha)? Wtedy możemy Go o nie poprosić. Czasem za nas prosi Maryja, a my sami nawet nie jesteśmy świadomi, że Bóg pragnie nam pomóc. Niekiedy może się wydawać, że Jesus odmawia pomocy („czy to moja lub twoja sprawa, kobieto?”). Jednak Maryja w Kanie Galilejskiej uczy nas, że nawet w tych momentach mamy ufać Jezusowi i działać według Jego woli.

     2. Warto zauważyć, że to Maryja, a nie młoda para, prosi Jezusa o interwencję. Tylko ona póki co wie, kim jest jej Syn, jaką ma moc. Wie, albo przeczuwa, że Jego misją jest obdarowywać ludzi pełnią życia i szczęściem. Patrzmy uważnie, a być może w naszej codzienności również przydarzy się całkiem niespodziewanie kilka stągwi dobrego wina.

     3. Maryja wyprosiła u Jezusa tyle wina, że nikt nie musiał już obawiać się, że go zabraknie (sześć stągwi każda po dwie trzy miary; miara to – w tym okresie – około 20litrów!). Taki jest Pan Bóg, kiedy nas obdarowuje. Nie szczędzi nam dobra, daje tyle, że czasem aż trudno to pojąć!

Jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo. Jednak ten stan niszczymy przez grzechy. A mamy za zadanie coś przeciwnego – upodabnianie się do naszego Ojca w niebie. Skoro więc On nie szczędzi nam dobra, to i my nie powinniśmy szczędzić go naszym braciom. Ponieważ dobro, kiedy jest dzielone, paradoksalnie mnoży się.

Natalia Żelasko


      e-DR                      archiwum