wprowadzenia do
codziennej modlitwy...
|
|
W miejscu moich "przemyśleń" chciałbym umieszczać krótkie
wprowadzenia do codziennej modlitwy, szczególnie dla tych
wszystkich, którzy zasmakowali w modlitwie medytacyjnej proponowanej
podczas rekolekcji adwentowych "Pozwól się odnaleźć". Sposób modlitwy,
który proponuję, znajdziesz
tutaj
(modlitwę można skrócić do 15-20 minut), natomiast uwagi dotyczące
modlitwy i życia duchowego znajdziesz
tutaj.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, te wprowadzenia do modlitwy są mojego
autorstwa (o. Grzegorz Ginter SJ).
|
|
Uwaga:
wszystkie teksty liturgiczne włącznie z czytaniami
na dany dzień znajdziesz
tutaj.
|
|
Sobota, 19 stycznia tekst:
Mk 2, 13-17
1. Jezus znów pokazuje się jako ten,
który naucza. Ewangelista czyni zaledwie wzmiankę o tym, jednak powinno
to się rzucić mocno w oczy - ostatnie dni, cokolwiek by nie robił Jezus,
gdziekolwiek by nie był - najpierw naucza! Dzisiaj po nauczaniu powołuje
Lewiego. Może warto zapytać siebie o moje przyjmowanie nauczania Jezusa.
Choćby sprawa czytania Pisma Świętego. Czy znam je całe (czy udało się
całe albo większość przeczytać)? Czy traktuję je jako Słowo Boże (i
ludzkie zarazem, przez które Bóg przemawia) a więc coś, co ma moc
przemienić moje życie?
2. To ciekawe, że wielu ludzi chodzi
za Jezusem i wielu z nich, a może i większość, to celnicy, grzesznicy,
prostytutki. Jakby to Słowo, które Jezus głosi ich przyciągało. Często
to się pojawia w Ewangelii. Widać w tym wszystkim jakąś otwartość
właśnie takich osób na Słowo. A jak jest z moją otwartością? Czy
przyjmuję Słowo w prostocie i zawierzeniu, nawet, kiedy czegoś nie
rozumiem?
3. "Nie przyszedłem powołać
sprawiedliwych, ale grzeszników". Ileż razy te słowa padną z ust Jezusa.
Choćby wszystkie przypowieści o rzeczach czy osobach zagubionych (syn
marnotrawny, drachma, owca). To trochę podobne do tego, co rozważaliśmy
wczoraj, mianowicie Jezus przynosi w pierwszej kolejności miłosierdzie,
łaskę, uwolnienie od brzemienia grzechu. Przy czym grzesznikiem jest tak
naprawdę każdy człowiek, który umie stanąć w prawdzie swojego grzechu i
się przyznać do niego, prosić o łaskę. "Sprawiedliwi" zaś, to ci
wszyscy, którzy są grzesznikami, lecz samych siebie uważają za
"lepszych", właśnie - "sprawiedliwych". Tych Pan nie będzie powoływał,
gdyż oni sami tego nie chcą... Kim ja jestem? Czy jestem zdolny przyjąć
miłosierdzie, uwolnienie, łaskę?
|
|
Piątek, 18 stycznia tekst:
Mk 2, 1-12
1. Znów mamy scenę, która rozpoczyna
się od tego, iż Jezus wraca do Kafarnaum i głosi naukę. Słowo Wcielone
głosi to, Kim jest - Słowo. To i dla nas jest ważne, skoro mamy się
upodabniać do Chrystusa - Słowa. Warto więc porozmyślać przez chwilę o
naszych słowach, wypowiadanych na co dzień. O tych ważnych i tych może
banalnych. Co mówimy i jak? Jezu jest Słowem i wypowiada Słowa. To, co
mówi - On tym jest. My tak często jesteśmy kimś innym, niż głosimy, nie
ma w nas tej jedności.
2. Jeżeli Jezus naucza, głosi Słowo i
to Słowo jest zarazem Nim samym, to... co to jest za Słowo? Odpowiedź
znajdujemy kawałek dalej. Czterech ludzi przynosi do Jezusa człowieka
sparaliżowanego. Pierwsze słowa, jakie Jezus wypowiada widzą to:
Synu, odpuszczają Ci się twoje grzechy. Chrystus głosi Słowo (głosi
w pewien sposób "siebie") i to głoszenie w pierwszym rzędzie jest Dobrą
Nowiną o odpuszczeniu grzechów. Bóg okazuje swoją Twarz jako Miłosierny
Ojciec. Zdejmuje z serca ciężary grzechów, uwalnia człowieka spod
panowania zła, daje mu wolność.
3. Jakby konsekwencją tego uwolnienia
człowieka jest także zdjęcie z człowieka paraliżu ciała. Jest w tej
scenie pokazana jakby swoista "jedność" między ciałem a duchem
człowieka. Kiedy duch jest "sparaliżowany" (poprzez grzech), ma to wpływ
na ciało (ów paralityk jest tylko przykładem), jakby je "deformuje" w
jakiś sposób. Ale ważne jest to, że Ojciec w pierwszym rzędzie pragnie
dotknąć ducha człowieka, uwolnić go od panowania zła i grzechu, cała
reszta jest konsekwencją tego.
|
|
Czwartek, 17 stycznia tekst:
Mk 1, 40-45
1. Warto przyjrzeć się początkowi tej
sceny i rozważyć wolność człowieka (trędowatego, a więc w potrzebie,
który bez wątpienia chciałby być zdrowy) w wypowiadaniu prośby - "jeśli
chcesz" - niczego na Jezusie nie wymusza, w swej prośbie nie jest
natarczywy (taka natarczywość prośby jest czasem bardzo "agresywna").
Trędowaty jakby wiedział przed kim staje i pada na kolana przed Jezusem.
Przyjrzyjmy się też Jezusowi, który również okazuje swoją wolność -
"chcę, bądź oczyszczony". To spotkanie dwóch wolności, tej człowieka i
tej Boga. Tutaj dodatkowo widzimy, że ludzka wolność "wie", że staje
przed Bogiem i pada na kolana, tzn. uznaje panowanie Boga i to, że w
swej wolności mógłby On powiedzieć "nie".
2. To bardzo ciekawa scena, bo po
uzdrowieniu, po tym wspaniałym spotkaniu dwóch wolności, Jezus nakazuje
byłemu już trędowatemu kilka rzeczy: by nic nie mówił, by złożył ofiarę
za oczyszczenie... trędowaty jednak tego nie słucha. Bóg uzdrawia
człowieka, daje mu na powrót życie i zaraz potem daje mu kilka przykazań
- łatwych do spełnienia. Z jednej strony rozumiemy uzdrowionego, bo
przecież świadectwo, bo przecież musiał się przyznać, co się
wydarzyło... z drugiej jednak - co jest ważniejsze: posłuszeństwo
Jezusowi czy własny plan, który człowiek ledwo co uzdrowiony już zdążył
sobie ułożyć... Scena kończy się przedziwnie - postępowanie uzdrowionego
pokrzyżowało plany Jezusowi, który musi się ukryć...
3. Jakie są moje spotkania z Bogiem?
Czy też są to spotkania wolności z wolnością? Czy jestem posłuszny Ojcu
nawet w drobnych sprawach, drobnych przykazaniach? Czy jestem świadomy
tego, że czasem "mój plan na życie" - i to nawet planowany z Bogiem -
może pokrzyżować właśnie Jego plany, Boże plany względem mnie i innych
ludzi?
|
|
Środa, 16 stycznia tekst:
Mk 1, 29-39
1. Na początku tej modlitwy popatrz
na całą scenę, tak jak to przedstawia ewangelista. Jezus wychodzi z
synagogi, gdzie wypędził złego ducha, idzie do domu Piotra, tam
wstawiają się za teściową Piotra, pod wieczór znoszą do Niego chorych,
cierpiących i opętanych - On zaś ich uzdrawiał. Jezus jest mocno
zapracowany. Możnaby powiedzieć, że nie męczy się w pomaganiu ludziom,
służeniu im, zaradzaniu ich potrzebom. Jednak, jak widzimy z poprzednich
tekstów - Jego główna misja to głoszenie Królestwa Bożego, wskazuje więc
na coś więcej niż tylko "nasze potrzeby". Bóg zaradza im i nieomal się
nie męczy w służbie człowiekowi, ale zarazem chce, by człowiek spojrzał
powyżej swoich potrzeb - na Ojca i Jego Królestwo, by nie koncentrował
się tylko na swoich potrzebach, które są ważne, ale nie absolutne. Na
czym ja się koncentruję?
2. Przejawem tego, o czym wyżej
napisałem jest Jego postawa nad ranem, kiedy Go szukają. Najpierw to, że
tak bardzo nie ma czasu, że modlić się może tylko w nocy. Relacja z
Ojcem jest dla Niego najważniejsza, jest źródłem Jego siły. A dla mnie,
jak bardzo jest ważna i ile byłbym w stanie dla niej zrobić?
Potem widzimy i słyszymy Jego
odpowiedź na stwierdzenie, że "wszyscy Cię szukają". Mógłby zostać w tym
miejscu i być źródłem zdrowia i szczęścia dla wszystkich tych ludzi na
długie lata. Ale wtedy by się okazało, że Królestwo Ojca polega tylko na
tym: na zaspokajaniu potrzeb ludzi. Tymczasem Ojciec chce czegoś więcej
i to widzimy w całym dziele Jezusa. Tym więcej jest zbawienie człowieka
i doprowadzenie go do jedności z Bogiem, do ubóstwienia człowieka - do
wyrwania go z mocy lęku, zła, cierpienia, grzechu i śmierci. Do czego mi
Bóg jest "potrzebny"? Kim jest dla mnie?
|
|
Wtorek, 15 stycznia tekst:
Mk 1, 21-28
1. Wczoraj rozważaliśmy, że pierwszą
misją Jezusa jest głoszenie Ewangelii. Dzisiaj Jezus znów głosi. Wejdźmy
naszą wyobraźnią do synagogi, posłuchajmy mowy Jezusa, spróbujmy
"poczuć" moc Jego słowa. Możemy w tym punkcie również pomyśleć o mocy,
jaką mają nasze słowa. Możemy słowami pocieszać i zasmucać, podnosić i
dołować, "dawać życie" i "zabijać". Słowa Jezusa przynoszą życie,
zbawienie. A co przynoszą nasze słowa?
2. Człowiek opętany przez złego ducha
- ktoś, kto nie panuje nad sobą, panuje nad nim coś innego (ktoś). Jezus
objawia tutaj moc swojej nauki, moc Słowa Bożego. Człowiek zostaje
uwolniony od złego ducha. Staje się wolny - bo taką moc ma Słowo Boga -
uwalnia! Słowo Boga nie manipuluje, nie próbuje zniewolić, nie próbuje
"opętać" - czyni człowieka wolnym!
3. Głosić naukę z mocą. To nie jest
zarezerwowane tylko dla Jezusa lub dla "świętych". Każdy z nas może i
powinien z mocą głosić Słowo Boże. Nie chodzi tutaj o cytowanie ludziom
przygodnie spotkanym słów Pisma Świętego, lecz głosić, że Bóg naprawdę
jest pośród nas i działa z mocą, uwalnia, daje życie, zbawia. Chodzi o
dawanie świadectwa życia z mocą - czasem bardziej mocą przykładu aniżeli
słowa, choć obie te rzeczywistości powinny być ze sobą połączone. Głosić
z mocą dobra, które ma moc przepędzać złego ducha z naszego świata.
|
|
Poniedziałek, 14 stycznia tekst:
Mk 1, 14-20
rozpoczyna się okres zwykły
1. Jezus przyjmuje chrzest i
rozpoczyna tym samym publiczną działalność. A rozpoczyna ją głosząc
Ewangelię - to Jego podstawowa misja. Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę o
Ojcu, który w swoim miłosierdziu pragnie zbawić wszystkich ludzi. Może
na początku tej modlitwy przyjrzyjmy się Jezusowi, jak przemierza wioski
i miasta głosząc orędzie o zbawieniu. Spróbujmy również wsłuchać się w
słowa, jakie wypowiada i odczytać ich znaczenie dla naszego życia. Co
oznacza, że czas się już wypełnił? Królestwo Boże jest już
blisko - czy w moim życiu również? Nawracajcie się i wierzcie w
Ewangelię - co to oznacza dla mnie, osobiście? Gdzie są miejsca
wymagające nawrócenia... uwierzenia w Ewangelię?
2. Jezus nie zadawala się chodzeniem
i głoszeniem. Wie, że kiedyś będzie musiał odejść, tymczasem potrzebuje
ludzi, którzy Jego dzieło poprowadzą dalej. Powołuje więc pierwszych
uczniów, czyli zaprasza ludzi do współpracy. Bóg zawsze nas zaprasza do
współdziałania, jakiekolwiek mamy cele życia i powołania. Mamy
współpracować jako matki i ojcowie, rodzice i dzieci, szefowie i
podwładni, biskupi, księża... wszyscy jesteśmy powołani do wsłuchiwania
się w głos Jezusa, który wzywa... Do czego mnie zaprasza? Czy w moim
życiu daję odpowiedź Bogu na Jego zaproszenie?
3. Pierwsi powołani byli rybakami.
Możnaby powiedzieć, że Jezus odrywa ich od pracy, od tego, co lubili i
pociąga ich ku nieznanemu. Ale czy na pewno? Mówi im, że przemieni ich w
rybaków ludzi. Co to oznacza dla nas? Kiedy Bóg powołuje to nigdy nie
niszczy naszych życiowych celów, planów, pragnień, marzeń... nigdy. Dla
tych galilejczyków rybołówstwo było nie tylko zajęciem zarobkowym ale
również pasją. Jezus tej pasji nie niszczy, ale ją przemienia, pogłębia,
daje inny wymiar. Bóg w nas niczego nie zniszczy, lecz to oczyści,
pogłębi, umocni i nada naszym pragnieniom inny wymiar. Ale stanie się to
tylko wtedy, gdy - jak ci rybacy - zaufamy Mu całkowicie i pójdziemy za
Nim. Czy chcesz zaryzykować życie dla Jezusa?
|
|
Niedziela, 13 stycznia Święto
Chrztu Pańskiego
tekst: Mt 3, 13-17
1. Jezus przychodzi przyjąć chrzest.
Chrzest przyjmowali ci, którzy się nawracali, chcieli przemienić swoje
życie, porzucić grzechy. Lecz Jezus nie miał czego "porzucać", nie miał
grzechu. Po co więc się dał ochrzcić? Możemy w tym momencie modlitwy
zobaczyć Jezusa, jak wchodzi do Jordanu i przyjmuje od Jana chrzest. Jak
zanurza się w tej samej rzece, w której zanurzali się wszyscy
grzesznicy. Chociaż nie miał grzechy jednak identyfikuje się z
grzesznikami, wchodzi do tej samej wody co oni. Chce przez to pokazać,
że Bóg jest po ich stronie, że ich nie zostawił, że są Mu drodzy. To
samo chce nam powiedzieć Ojciec w naszym chrzcie i w każdej spowiedzi.
Czy wierzę w to orędzie Ojca, który jest Miłosierdziem?
2. Jezus zanurza się w naszym
grzesznym życiu i wychodzi z rzeki. Ale natychmiast po wyjściu rozlega
się głos z nieba: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie. Ojciec jakby w uroczysty sposób potwierdza to, co
uczynił Jezus i potwierdza Jego misję pójścia do tych, którzy byli
odrzucani przez wszystkich, zostawieni samym sobie, pogardzani,
poniżani... po prostu grzesznicy, nieczyści. Ojciec potwierdza, że taka
jest właśnie rola Jego Syna! Przez nas chrzest Ojciec również do nas
kieruje te słowa: Ty jesteś mój syn/córka umiłowany/a, w Tobie mam
upodobanie. W każdej spowiedzi mówi to do nas... w każdej modlitwie...
Ojciec nieustannie nas potwierdza jako Jego dzieci.
3. Jest jeszcze jeden rys tej sceny,
bardzo ważny. To nie jest tylko dzieło samego Jezusa. Widzimy Ojca,
który potwierdza swojego Syna, widzimy również Ducha Świętego, który
zstępuje na Jezusa jak gołębica. Widzimy tu wszystkie Osoby Trójcy,
działające w jednej sprawie - ubóstwienia człowieka, nadania mu godności
Dziecka Bożego. Ojciec, przez Swojego Ducha Świętego, współdziała w tym
dziele ze swoim Synem, którego posłał na świat w tym właśnie celu - by
nas zbawić i ubóstwić. Bóg ukazuje się tutaj nie jako "monada", ktoś,
kto arbitralnie podejmuje sobie decyzje z nieba, ale jako wspólnota
osób, komunia osób, które się nieskończenie kochają i tą miłość pragną
przelać na wszystkich ludzi. Czy chcę przyjąć tą miłość? Czy przyjmuję
moją godność Dziecka Bożego?
|
|
|
|