Sobota, 29 grudnia
tekst: Łk 2, 22-35
1. Warto zobaczyć na początek
modlitwy wielkie posłuszeństwo Prawu, jakie mają Józef i Maryja - a
przez nich również Jezus. Przecież wiedzieli dobrze, co to jest za
Dziecię, wyraźnie słyszeli, co o Nim mówił Anioł. Mogliby więc pomyśleć,
że skoro jest Synem Bożym, to żadne prawo ludzkie Go nie obowiązuje - to
Jemu powinno wszystko podlegać: i ludzie i jakiekolwiek prawo. Jednak
tak się nie dzieje. Wypełniają wszystko, co należało wypełnić. Bo Jezus
nie przyszedł Prawa znieść, ale właśnie je wypełnić. Wypełnić, tzn.
całkowicie napełnić Bożym Duchem. W tym punkcie więc pomyślmy nad
posłuszeństwem Jezusa - takim całkowitym, totalnym - posłuszeństwie temu
wszystkiemu, co przynosi życie (które przynosi też pewne "prawa" do
spełnienia). Okazuje się, że w tym posłuszeństwie znajduje się
wypełnienie wszystkiego.
2. Symeon to przedziwna postać w tym
tekście. To ktoś prowadzony przez Ducha Bożego. Duch go prowadzi, gdyż
Symeon jest Mu posłuszny. Po raz kolejny pojawia się więc posłuszeństwo.
Maryja i Józef są posłuszni Prawu, Symeon zaś Duchowi. Można by z tego
wywnioskować, że to posłuszeństwo jest czymś jednym - jednością.
Ponieważ rodzice Jezusa są posłuszni Prawu, mogą spotkać się z Symeonem,
który jest posłuszny Duchowi. My czasem wpadamy w dwie skrajności: albo
uważamy, że należy słuchać tylko Ducha Św. a nie żadnych praw, albo też
uważamy, że wiara polega tylko na wypełnianiu rozmaitych praw, bez
odniesienia żadnego do Ducha. Jednak Bóg patrzy inaczej. Wypełnianie
Prawa musi się odbywać w Duchu, posłuszeństwo Duchowi zaś potrzebuje
prawnych "ram". Kiedy więc mamy jakieś natchnienia, które uznajemy od
Ducha, potrzebujemy je zweryfikować - czy są zgodne z nauką Kościoła, z
przykazaniami, z prawem. Jeśli nie - nie są od Ducha Świętego (to tylko
przykład "rozeznawania").
3. Może na koniec tej modlitwy warto
stać się Symeonem i wziąć na swoje ręce Dziecię. Dotykać Pana
Wszechświata, który stał się człowiekiem, przytulić Go do serca,
potrzymać chwilę. Warto przyjrzeć Mu się i pozwolić, by to przyglądanie
się Jemu, dotykanie Go, przemienia nas, nasze zmysły, nasze myślenie o
Bogu i o nas samych. Byśmy uczyli się Jego posłuszeństwa i pokory. A
kiedy idziesz na mszę i przystępujesz do komunii - weź Go na ręce i
przez chwilę poczuj się jak Symeon, nie bój się tego. Popatrz jak Bóg i
Pan staje Ci się posłuszny - możesz Go wziąć na ręce, jest wtedy
bezbronny i jakby czekał na Twoją odpowiedź na Jego miłość, pokorę i
posłuszeństwo. Jaką dasz odpowiedź?
|
Piątek, 28 grudnia
św. Młodzianków, męczenników tekst:
Mt 2, 13-18
1. Anioł ukazuje się Józefowi we
śnie. Bóg po raz kolejny interweniuje w ten sposób. Człowiek jest we
śnie "bezbronny" i przez to otwarty, dlatego Bóg może przyjść i
przekazać swoje orędzie. Kiedy w pełni korzystamy ze swoich władz
umysłowych (w dzień, na jawie), to mamy wiele mechanizmów obronnych,
wiele "usprawiedliwień", ucieczek - Bóg ma wtedy bardzo często
utrudniony dostęp do nas, niejako bronimy się przed Nim, stawiamy
bariery. Zobacz takie miejsca w Twoim życiu, w których Bogu jest łatwiej
do Ciebie dotrzeć, oraz te, w których zamykasz Mu drogę do siebie.
Których jest więcej? Czy dajesz Bogu szansę przemówienia do Ciebie?
2. Józef ma wziąć Maryję i Dziecię i
uciekać do Egiptu. Z jednej strony jest to zbawienne dla Dziecka -
uratuje w ten sposób Jego życie, z drugiej jednak sprawia, że Jezus,
ledwo co narodzony, doświadcza tułaczki po świecie, pewnego rodzaju
bezdomności, niebezpieczeństwa zdrowia i życia. Ratowanie życia Jezusa
odbywa się właśnie takim kosztem. Być może nasze trudne sytuacje w życiu
Bóg rozwiązuje w podobny sposób (jeśli Mu pozwalamy na to), że spotyka
nas coś trudnego ale zarazem ratuje nas to od jeszcze większych opresji?
Czy na swoje kłopoty potrafię czasem tak właśnie spojrzeć?
3. Śmierć niewiniątek. Można by
pomyśleć, że Bóg jest okrutny - ratuje Swojego Syna i w ten sposób Herod
zabija wiele innych dzieci, niewinnych. Czy to jest logiczne? Po ludzku
pewnie nie bardzo. Jedno życie położone na szali, gdzie na drugiej szali
kładzie się innych wiele istnień. Może wielu z nas zapyta: jak Bóg mógł
do tego dopuścić? Nie mógł tego inaczej zorganizować, by ani małemu
Jezusowi się nic nie stało, ani innym dzieciom? Ale możemy również
zapytać: Dlaczego Bóg dopuścił, że trzydzieści lat później zamordują
Jego Syna? Czy Bóg był winny tego, że Herod był złym, okrutnym
dyktatorem, który zabijał tak naprawdę każdego, kto stanął mu na drodze,
włącznie z członkami swojej rodziny? Owszem, ten fragment nie jest łatwy
do zrozumienia i przyjęcia, jednak warto zobaczyć, że to Bóg jest tym,
który zbawia w sposób cudowny i troszczy się o Swoich wybranych, jednak
zawsze pozostawia człowiekowi (każdemu) wolność i wolny wybór,
wolną wolę. To od człowieka zależy, co zrobi z tym darem. Bóg nie jest
winny wszystkiemu i odpowiedzialny za wszystko. Jest jeszcze zły duch,
który zawsze kusi do złego, zawsze kusi do nieposłuszeństwa Bogu
i jest człowiek, który czasem woli posłuchać złego ducha aniżeli Boga.
Święci Młodziankowie w pewien sposób
ukazują niewinność Boga, który dopiero co przyszedł "do swojej
własności, a swoi Go nie przyjęli". Boga, któremu wcale nie jest odjęte
cierpienie, ból, samotność, wygnanie, tułaczka... Co mi dzisiaj mówi ten
właśnie Bóg? Czy słyszę Jego głos we mnie? Czy słyszę Jego słowa, które
zwiastują moje wybawienie, ratunek, który On mi zsyła?
|