przemyślenia...
|
|
Sobota, 26 maja
"...dla nadziei Izraela dźwigam te kajdany" (Dz 28, 16-20. 30-31). Przy
tych słowach zrodziła się dzisiaj we mnie refleksja i pytanie - jaką ja
mam nadzieje? Jaką nadzieją żyję na codzień? Bo wszak ta nadzieja będzie
przemieniać całe moje życie, będzie mi dawać siły do robienia czegoś,
będzie wpływać mocno lub decydująco na moje wybory życiowe, te wielki i
te małe, codzienne... Dla jakiej nadziei jestem gotów na ofiary,
na cierpienia, na wyrzeczenia... To nawet nie jest pytanie o intencje
czy motywacje, lecz głębiej jeszcze - pytanie o fundamentalne
pragnienia, pytanie o tą najintymniejszą część serca. Ku czemu zmierzam
w moim życiu? Co jest jego sensem, najgłębszym spełnieniem mojego życia?
Czy te wszystkie cele, które czasem sobie określam, krótko lub
długodystansowe są w stanie spełnić moje życie? Czy kiedy je osiągam,
nie pragnę czegoś nowego, jeszcze większego?
Jesteśmy w przededniu Zesłania Ducha Świętego i wierzę, że tylko On jest
w stanie całkowicie wypełnić moje serce - największym pragnieniem
człowieka - Miłością, która jest Bogiem a która stała się człowiekiem,
by człowiek mógł stać się cały miłością. To dla niej jestem gotów
dźwigać kajdany i cierpieć prześladowania, wyrzeczenia, zimno, upał,
wszystko... dla tej Miłości, która jest Bogiem... dla Boga, który jest
miłością i stał się Człowiekiem, bym ja mógł żyć z Bogiem... na zawsze.
Przyjdź Duchu Święty!
|
|
Piątek, 25 maja
"Czy
miłujesz mnie więcej aniżeli ci?" (J 21, 15-19). To pytanie stawia nam
każdego dnia Jezus i niekoniecznie, jak w przypadku św. Piotra, by nas
zrehabilitować czy oczyścić z naszych win, choć miłość zakrywa wiele
grzechów i ma moc oczyszczania. Ale widzę w tym pytaniu coś głębokiego,
co wskazuje na intymną i zażyłą relację z Jezusem. "Czy miłujesz mnie
więcej" może wskazywać na bezwarunkowość miłości, na relację, która jest
cała skoncentrowana na drugiej osobie, nie jest zależna od innych osób
czy rzeczy, okoliczności życia (będę Cię kochał jak mi będziesz sprzyjał
- takie zdanie i taka mentalność jest obca tej miłości). Więcej "aniżeli
ci" nie jest próbą wprowadzenia rywalizacji między Piotra i pozostałych
apostołów, nie jest wprowadzeniem rywalizacji pomiędzy nas a nasze
siostry i braci... kiedy bowiem będę kochał więcej, miłość Boga do mnie
i moja miłość do Niego zaprowadzą mnie do sióstr i braci, bo nie można
kochać Boga bez miłości bliźniego. I to, co dla mnie jest pewne, że taką
miłość może dać tylko Duch Święty więc chcę modlić się teraz więcej o
Ducha Św., by napełnił nas taką miłością, która sprawi, że relacja z
Jezusem stanie się głęboka i intymna, bardzo osobista i zażyła.
|
|
Czwartek, 24 maja NMP Wspomożycielki Wiernych
Dla
mnie dzisiejsza ewangelia jest kontynuacją modlitwy Jezusa, który prosi
o wylanie Ducha Świętego na uczniów (i cały Kościół). Znajduję w niej
kolejne rysy, jak prośba za tymi, którzy uwierzą dzięki słowu apostołów
(misja ewangelizacyjna Ducha Św.), wielka modlitwa o jedność (jeden z
największych darów Ducha Świętego), poznanie Ojca i Jego Syna Jezusa
Chrystusa, które dokonuje się właśnie w Duchu Świętym, Jezus objawił
uczniom imię Ojca i to samo czyni Duch Święty w naszych sercach (Abba,
Ojcze). Myślę, że potrzeba nam wiele modlitwy i prośby o Ducha Św. i do
Ducha Św. by to wszystko rzeczywiście stało się naszym udziałem i ten
czas, który teraz mamy, bezpośredniego przygotowania na Zesłanie Ducha
Świętego warto wykorzystać na pogłębioną refleksję i modlitwę o wylanie
Ducha Św., na każdą i każdego z nas, pamiętając jednocześnie, że Duch
Św. bez nas niczego nie dokona, potrzebujemy mieć minimalne otwarcie
serca na Niego, potrzebujemy mieć pragnienie Ducha i pragnienie
przemiany (a co za tym idzie, musimy widzieć miejsca, które przemiany
wymagają - nawrócenie). Niech Maryja, która staje dzisiaj przed nami
jako nasza wspomożycielka wyprasza nam Ducha Św., który jest Jej
Oblubieńcem i który w Niej w sposób najpełniejszy ukształtował Jezusa.
|
|
Środa, 23 maja
Słyszymy dzisiaj dalszy ciąg modlitwy Jezusa, zwanej arcykapłańską,
wypowiedzianą tuż przed śmiercią (J 17, 11b-19). Ta modlitwa obecnie, w
tym kontekście przygotowania do Zesłania Ducha Świętego pokazuje mi
dzieło Jezusa, które potem Duch Święty będzie miał za zadanie
przypominać i nauczać wiernych. Są to: zachowywanie uczniów w imieniu
Ojca (Duch, który woła w nas: Abba!), ochrona uczniów i strzeżenie ich
od złego (Duch, który jest Parakletem - Obrońcą), przekazywanie słowa
Jezusa (Duch daje zrozumienie tego słowa i jego wypełnienie w świecie),
to słowo jest prawdą (Duch, który przekonuje świat o prawdzie), posłanie
uczniów na świat (Duch, który posyła uczniów z Dobrą Nowiną) oraz
poświęcenie (to w Duchu Świętym jesteśmy w stanie zrozumieć sens krzyża
Jezusa, sens naszego krzyża oraz jesteśmy w stanie wydać się za innych).
Dla mnie ten tekst, jak i cała modlitwa arcykapłańska jest wielką
modlitwą do Ojca z prośbą o Ducha Świętego, który zostaje wylany na
wszelkie stworzenie po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu
Chrystusa. Przyłączmy się i my do tego wołania o odnowę naszego życia,
serca, myśli, słów, ciał - wszystkiego, bo bez Ducha nic nie możemy
uczynić!
|
|
Wtorek, 22 maja
"A to
jest życie wieczne: aby znali Ciebie,... oraz Tego, którego posłałeś..."
(J 17, 1-11a). Życie wieczne polega właśnie na tym - poznać Ojca i
poznać Tego, którego Ojciec posłał. W rzeczywistości kolejność jest
odwrotne, gdyż to właśnie Syn jest tym, który nam objawił Ojca, więc
poznać Ojca oznacza najpierw poznać Syna, a to oznacza naśladowanie
Chrystusa. Życie wieczne dla każdego chrześcijanina polega na
naśladowaniu jak najwierniejszym Chrystusa, naszego Pana. To
naśladowanie zaś polega na otoczeniu chwałą tak Syna jak i Ojca, a to z
kolei polega na wypełnieniu dzieła, które Ojciec daje do
wypełnienia. Potrzebujemy wejść
całkowicie w nasze powołanie, przyjąć je i wypełnić - nie tylko to
szczegółowe powołanie (małżeństwo, życie zakonne, itp.), ale przede
wszystkim życie prawdziwie chrześcijańskie, żyjąc miłością Boga na
codzień. To powołanie wypełnia się poprzez miłość wzajemną, poprzez
wydanie siebie innym, służenie im poprzez modlitwę, czyny, okazane
miłosierdzie i przebaczenie... To wypełnienie woli Ojca, wydaje mi się,
jest niemożliwe bez Ducha Świętego i dlatego cała ta modlitwa Chrystusa,
którą będziemy w częściach czytali każdego dnia jest wielkim wołaniem
Chrystusa o Ducha Świętego na apostołów i wszystkich uczniów. Bez Ducha
Świętego nie umiemy naśladować Chrystusa, nie umiemy więc oddać chwały
Ojcu i Synowi, nie umiemy wypełnić dzieła, które Ojciec nam daje, nie
umiemy... tylu rzeczy nie umiemy... Niech więc modlitwa tym tekstem i
cała nasza modlitwa tego tygodnia będzie wielkim wołaniem o Ducha
Świętego, by Pan otworzył w naszym sercu źródło wody żywej, źródło
miłości, źródło, z którego na całe nasze życie będzie się wylewał Duch
Święty!
|
|
Poniedziałek, 21 maja
"Na
świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat" (J 16,
29-33) - mówi dzisiaj Jezus do nas. Zastanawiają mnie te słowa, bo
wydaje mi się, że można je rozumieć bardzo potocznie, ale można też i
głębiej. To potoczne rozumienie to takie, gdzie próbujemy dosłownie brać
te słowa, ale w niektórych okolicznościach nie będą one miały dla nas
mocy, kiedy się okaże, że z żadnym uciskiem zasadniczo się nie
spotykamy. Wydaje mi się, że te słowa są jednak aktualne wszędzie i
zawsze i ów ucisk czy walka, z którą się spotykamy, niekoniecznie
dotyczy rzeczywistości zewnętrznej człowieka ale jego wnętrza. W takim
razie ów tekst ukazuje nam nasze życie wewnętrzne i duchowe w kluczu
dwóch nakładających się na siebie rzeczywistości:
-
pierwsza z nich to walka duchowa, którą każdy z nas ma prowadzić.
Uciskiem wewnętrzny może być wszystko to, co nie pozwala nam realizować
naszej misji życiowej, naszego powołania, co nieustannie zbija nas z
naszej drogi - grzechy, kompleksy, lęki i różne blokady wewnętrzne...
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to teren, który w jakiś sposób
należy do nas i w iluzje wpadnie ktoś, kto uzna, że przecież Chrystus
już nas zbawił i nic z tym robić nie trzeba. Owszem zbawił, ale to
zbawienie ciągle napotyka w nas na opór i nasz wysiłek oraz dyscyplina
(przepraszam za używanie tak niemodnych słów) są nieodzowne. Bóg
nieustannie zasiewa ziarno w naszym sercu, ale jeśli choć w minimalnym
stopniu nie będziemy próbowali tego serca odchwaścić.. czy to ziarno
zdoła się przebić na tyle, byśmy mogli zobaczyć jego owoce? Potrzebujemy
dyscypliny, pewnego uporządkowania i planu bo czyż można prowadzić walkę
duchowo na sposób chaotyczny? Czyż nie przewrócimy się wtedy z powodu
własnych chaotycznych i nieskoordynowanych ruchów? Na świecie doznacie
ucisku - i można by dodać za św. Pawłem - "weź udział w trudach i
przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa!" (2 Tm 2, 3).
- ta
sama walka duchowa nie jest tylko naszą osobistą sprawą. To także sprawa
Jezusa, który mówi dzisiaj: Miej odwagę, Jam zwyciężył świat! Bez niego
to wszystko stanie się pustym perfekcjonizmem, szukaniem tak naprawdę
nie wiadomo jakiej "doskonałości", która bardziej będzie destrukcyjna
aniżeli budująca. W tej walce, którą prowadzić potrzebujemy, na miejscu
głównodowodzącego trzeba postawić Jego - Jezusa Chrystusa! W tym zawiera
się naśladowanie Jezusa, w tym zawiera się cała nasza duchowość
chrześcijańska - On jest pierwszy i On prowadzi to dzieło. On już
zwyciężył zło i szatana, grzech i słabości, lęk, kompleksy i cały ten
"ciemny" świat, który nosimy w sobie - skoro już to zwyciężył, to wie
lepiej od nas, jak walczyć, jakiej metody użyć, w jaki sposób powalić
przeciwnika. Bo terenem tej walki jest serce człowieka i wolność, którą
dał człowiekowi Bóg. Jezus zwyciężył "świat", ale czy otworzysz
Zwycięzcy drzwi Twego serca i życia...?
|
|
Niedziela, 20 maja Uroczystość Wniebowstąpienia
Pańskiego
Na trzy ważne momenty dzisiejszej uroczystości chciałbym zwrócić uwagę,
które mnie jakoś mocno poruszają i wskazują na pewne aspekty naszej
duchowości. Pierwsza rzecz - znaczenie tej uroczystości. Trzeba
powiedzieć, że człowiek jest tajemnicą duchowo-cielesną i kiedy nie
rozpatruje się człowieka w obu tych aspektach to się go redukuje.
Człowiek jest zarazem ciałem i duchem (celowo piszę jest a nie "ma ciało
czy ma duszę" - bo to należy do istoty człowieka, bez tych elementów nie
ma człowieka - warto o tym porozmyślać) i jako taki jest stworzony przez
Boga, przez Niego chciany i kochany, jako taki właśnie jest zbawiony i
zaproszony do intymnej relacji z Bogiem. Druga osoba Trójcy Świętej
przyjęła ludzkie ciało wcielając się i uniżając przed człowiekiem, by
ostatecznie - co dzisiaj świętujemy - ponieść to ludzkie ciało wysoko w
niebo, pokazać mu, jaką ma godność i ważność. Odczytuję więc dzisiejszy
dzień jako wielkie dowartościowania mojej cielesności, która jest
powołana do relacji z Bogiem (nie tylko duch). To oznacza, że o ciało
należy dbać, troszczyć się (nie mniej niż o duszę - zbyt często jeszcze
wpadamy w skrajności i albo za bardzo dbamy o ciało, albo zbyt mocno
ciało uważamy za nieważne i zbędne, zajmując się tylko duszą).
Potrzebujemy zdrowej i normalnej równowagi pomiędzy tym, co cielesne w
naszym życiu i tym, co duchowe. Ku Bogu bowiem idzie cały człowiek,
zbawia się cały człowiek i do komunii z Nim w niebie zaproszony jest
cały człowiek, a nie tylko dusza ludzka. Człowiek to ciało i duch, który
go ożywa. Bez ducha po prostu nie żyjemy, bez ciała zaś zupełnie nie
potrafimy się komunikować, wyrażać - bo ciało nie wyraża, nie mówi tylko
o tym co cielesne - ciało mówi o całym człowieku, też o tym, co duchowe.
Wniebowstąpienie to uroczystość, gdzie cały człowiek zostaje podniesiony
ku Bogu jak to określa dzisiejsza kolekta: "wniebowstąpienie Twojego
Syna jest wywyższeniem ludzkiej natury".
Druga
rzecz istotna to fakt, że Jezus każe uczniom zostać w mieście, zostać w
Jerozolimie i oczekiwać obietnicy Ojca. Jerozolima mogła im się nie za
dobrze kojarzyć, bo owszem, z jednej strony to świątynia, kult, miejsce
obecności Boga, jednak z drugiej - i to chyba bardziej ich dotykało, to
właśnie tutaj skazano ich Mistrza, umęczono i zabito, powiesiwszy na
krzyżu. Mogli więc nie mieć zbyt miłych skojarzeń związanych z tym
miastem. A jednak tu właśnie Jezus każe im oczekiwać Ducha Świętego.
Myślę, że my też mamy oczekiwać obietnicy Ojca w tych miejscach, które
dla nas są może czasem trudne i bolesne, miejscach, gdzie może
zostaliśmy skrzywdzeni, gdzie coś się nie powiodło, gdzie może w pewnym
momencie życie straciliśmy nasze nadzieje... każdy musi sam to miejsce
zobaczyć, ale i w nim pozostać i modlić się oczekując obietnicy Ojca. Bo
ta obietnica jest w stanie przemienić z wielką mocą i to miejsce, które
do tej pory wydawało się straszne i bolesne...
Ostatnia rzecz, która mnie dotyka to słowa aniołów, skierowane do
apostołów: dlaczego wpatrujecie się w niebo? (Dz 1, 1-11). Jakby chcieli
powiedzieć, że powołaniem człowieka nie jest wpatrywanie się w niebo,
lecz panowanie nad ziemią i przemienianie jej (por. Rdz. 1, 28). Teraz,
kiedy Chrystus wyniósł ludzkie ciało do takiej godności, że może
uczestniczyć w życiu Boga, nie jest celem naszym wpatrywanie się, tylko
przemienianie świata. I zobaczymy, że apostołowie to czynią, po
tygodniu, kiedy otrzymują obiecaną moc. To też nasze zadanie i
powołanie. Nie potrzebujemy się wpatrywać w niebo i szukać tam nie
wiadomo czego, bo my, przynajmniej co tydzień spotykamy tego, który
zstępuje z nieba w swoim ciele uwielbionym, podczas każdej Eucharystii i
daje nam siebie całkowicie. Jezus więc nie tylko że ludzkie ciało
wyniósł do chwały nieba, lecz i daje nam Swoje Ciało przemienione, byśmy
mogli stawać się coraz bardziej doskonali i podobni do Niego-
byśmy z Nim żyli na wieki w niebie - razem z naszym duchem i ciałem!
|
|
|
|