przemyślenia...
|
|
Sobota, 21 kwietnia
Jakże
często jezioro burzy się od silnego wichru! (J 6, 16-21). Wiele rzeczy
nam się w życiu burzy, pieni, zalewa łódkę naszego życia falami, których
często nie nadążamy z tej łódki wylewać... nawet gdy znamy cel, brzeg,
do którego zdążamy, to nie jest wcale łatwo do niego dopłynąć z powodu
tych fal. To nasze relacje z ludźmi, najbliższymi szczególnie, które tak
często nie są poukładane, to nasze obowiązki codzienne, prace do
wykonania, do których może wkradł się marazm i pewne lenistwo,
zniechęcenie i lęk, to nasze rozszalałe uczucia, które są
nieuporządkowane i które zbyt często panują nad nami, zamiast my panować
nad nimi... to nasze mniejsze i większe grzechy, słabości, ucieczki i
zamknięcia się w sobie, to nasz egoizm, który tak często "wyłazi" nie
wiadomo skąd i nie pozwala nam robić dobra, które tak naprawdę chcemy,
natomiast "przymusza" nas do robienia zła, którego nie chcemy... jak
często nasze życie jest podobne do tego jeziora wzburzonego z
dzisiejszej ewangelii.
To co
jest w tym wszystkim najważniejsze, na czym powinniśmy się
skoncentrować, to bynajmniej nie to nasze wzburzone jezioro, ale Ten,
który ma moc kroczyć ponad jego
wzburzonymi falami. Jest ktoś, kto panuje nad tym małym chaosem - Pan! I
choć możemy w pierwszym momencie, tak jak uczniowie, przestraszyć się
Go, bo przecież jak się nie przestraszyć Kogoś, kto jest Światłością w
tych ciemnościach naszego życia. Światło panuje nad ciemnością, choć my
czasem tak się przyzwyczaimy do naszej ciemności, chaosu i wzburzonych
fal, że nasz lęk może wynikać z czego innego - że ta Światłość spowoduje
jakąś zmianę w życiu, a nam do zmian nie spieszno, mimo, że łódką
kołysze niemiłosiernie i mamy chorobę morską...
Potrzebujemy
uznać, że Jezus Chrystus zmartwychwstały panuje nad tym chaosem, który w
nas jest, On zwyciężył grzech, ciemność, chaos - uznać i zaprosić Go na
to nasze jezioro, okaże się bowiem wtedy, że niepostrzeżenie znajdziemy
się przy brzegu, do którego zdążaliśmy. Tym brzegiem bez wątpienia
żadnego jest On sam - Jezus Chrystus, kiedy więc On jest przy nas, wtedy
już jesteśmy przy brzegu, pomimo, że do lądu stałego może być jeszcze
spory kawałek. Jego przesłanie dla nas, na dziś, jest bardzo jasne - nie
bójcie się, Ja jestem, nigdy was nie zostawię, choćby na jeziorze
waszego życia szalał największy sztorm, Ja jestem, który panuje nad tym
wszystkim... czy mi pozwolisz? Czy zaprosisz do takiego życia, bym mógł
je uporządkować...?
|
|
Piątek, 20 kwietnia
"Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a
jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i
może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem" (Dz 5, 34-42). Liturgia
kieruje nas dzisiaj ku jednej, bardzo ważnej sprawie - połączenia tego
co ludzkie z tym co Boże. Bo można wyjść na ulice, jak Teodas czy Judasz
Galilejczyk, by walczyć z niewolą, lecz sprawa tylko ludzka, ludzkimi
środkami przeprowadzana rozpada się, nie przynosi owocu. I można, jak w
dzisiejszej ewangelii, położyć 5 chlebów i dwie ryby przed
pięciotysięcznym tłumem i powiedzieć, że "cóż to jest na tak wielu" (J
6, 1-15). Kiedy człowiek nie oprze się całkowicie na Bogu i nie powierzy
Mu wszystkich swoich spraw, to może próbować uwalniać ludzi z niewoli,
lecz prawdopodobnie poniesie klęskę, i może chcieć nakarmić 5 tysięcy
ludzi pięcioma chlebami, lecz nic się nie wydarzy i dla nas samych
ledwie wystarczy... Do rozprzestrzenienia się dobrej nowiny po świecie
wystarczyła garstka ludzi, apostołów, którzy będąc świadkami
Zmartwychwstałego, całkowicie Mu zaufała i otrzymała w darze Ducha
Świętego - ten zaś sprawił, że "chlebem" chrześcijaństwa został
nakarmiony cały świat i jeszcze zostają kosze pełne ułomków.
Apostołowie, pomimo pierwszego niedowierzania, przynoszą Jezusowi owe 5
chlebów i 2 ryby, tą sprawę, po ludzku rzecz biorąc niemożliwą do
rozwiązania, "wkładają" w ręce Jezusa i staje się cud - wszyscy zostają
nasyceni i zostają kosze pełne ułomków. Potrzebujemy mocno sobie
uświadomić, że nasze życie całkowicie zależy od Boga, nie w taki sposób,
że Bóg jest "tyranem", w mocy którego zostajemy, lecz że Bóg, także
poprzez takie znaki, o jakich czytamy dzisiaj, służy
człowiekowi, wydaje mu się całkowicie i w taki sposób Bóg króluje!
Z naszej strony potrzebujemy jedynie zaufać całkowicie, powierzyć swoje
życie i wszystkie nasze sprawy w taki sposób, byśmy nie na naszych
powodzeniach czy porażkach opierali nasze życie, ale na Nim, Jedynym
Panu i Zbawicielu świata i człowieka.
|
|
Czwartek, 19 kwietnia
"Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" - mówi dzisiaj Piotr (Dz 5,
27-33). Możemy jednak zapytać na czym polega owo posłuszeństwo, gdyż za
chwilę Piotr mówi, iż świadectwo dają oni oraz Duch Święty, którego Bóg
udzielił tym, którzy są Mu posłuszni. Otóż to, co głoszą apostołowie, to
zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jako potwierdzenie Jego misji
mesjańskiej a w Nim odpuszczenie grzechów, uwolnienie z niewoli zła.
Można powiedzieć, że apostołowie głoszą Boży sposób na zbawienie
człowieka, które dokonuje się w Jezusie. Posłuszeństwo więc Bogu
oznaczałoby całkowite przyjęcie i przylgnięcie do sposobu, w jaki Bóg
zbawia świat, przyjęcie Bożego sposobu działania w świecie (poprzez
swego Syna, Jego całkowite uniżenie, śmierć i zmartwychwstanie), to
także przyjęcie Bożego sposobu działania o objawiania się w naszym
życiu, konkretnym, każdego z nas. Być posłusznym Bogu więc to pozwolić
Mu iść na krzyż, to pozwolić Mu klęknąć przede mną, by umył mi nogi, to
zgodzić się na Jego pomysły, Jego plany względem mnie, przyjąć Jego
głos, który powołuje i daje misje... Zgodzić się na Jego sposobu
zbawienia to nic innego jak zgodzić się całkowicie na Jezusa, który jest
sprawcą zbawienia: "Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi Słowa Boże: a z
niezmierzonej obfitości udziela mu Ducha" (J 3, 31-36). Obyśmy oparli
całe nasze życie na Jezusie i na Bożym prowadzeniu a nie na naszych
sukcesach lub porażkach, nie na naszych planach i naszych wizjach Boga i
tego, co powinien On robić...
|
|
Środa, 18 kwietnia
Słowo
Boże jest nieskrępowane w swoim działaniu. Widzimy dziś jak apostołowie
zostają wtrąceni do więzienia, lecz to nie zatrzyma głoszenia Słowa
Bożego (Dz 5, 17-26). sam Bóg bowiem troszczy się o to, by Jego Słowo
się rozprzestrzeniało, niezależnie od okoliczności i jest w stanie nawet
posłać swojego Anioła, który spowoduje dalsze głoszenie Słowa. Być może
często mamy tak, że boimy się głosić, widząc swoją grzeszność, małość,
słabość; uważamy, że nie jesteśmy godni głosić Słowo Boga (Jezusa).
Jednak dzisiejsze czytanie mówi nam, że to sam Bóg wyzwala nas z naszego
więzienia, z naszych grzechów i słabości - o ile tylko głosimy
Ewangelię. Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Nie mamy czekać, aż
będziemy "czyści" i "doskonali", lecz naszą misją jest głosić Jezusa
Chrystusa zmartwychwstałego - o resztę, w tym o nasze oczyszczenie i
uwolnienie, zatroszczy się Bóg. Ważne, byśmy to nie my byli tymi, którzy
powstrzymują głoszenie Słowa, nie poprzez wtrącanie innych do więzienia,
lecz poprzez zamykanie ust samym sobie i uznanie za niegodnego tego, co
Bóg uznał za godne (wszak i apostołowie byli grzesznymi ludźmi, którzy
zaparli się swego Pana i uciekli w chwili próby).
A
potrzeba nam głosić Jezusa, bo Bóg nie po to posłał na świat swojego
Syna, by świat potępić, ale by świat zbawić (J 3, 16-21). Nasze
głoszenie Jezusa, nie tylko słowem, ale przede wszystkim czynem - a tak
naprawdę całym życiem, naszą fundamentalną postawą życiową, naszym
fundamentalnym wyborem (Boga), będzie wyciągnięciem całego naszego życia
do Światła, którym jest On sam, zmartwychwstały Pan. Wtedy otrzymamy
Jego moc i będziemy Jego świadkami zawsze... Świat czeka na orędzie o
zmartwychwstaniu, orędzie głoszone słowem i życiem, świat czeka na
Światłość, którym jest Mesjasz, Pan. Obyśmy sami nie zamknęli się w
więzieniu naszych grzechów i słabości, lecz odważnie głosili - wtedy Pan
nas uwolni z naszego zniewolenia...
|
|
Wtorek, 17 kwietnia
Jezus
zmartwychwstały jest pośród nas i uzdalnia nas do odważnego świadczenia
o Nim. Również dzisiejsza liturgia ma za swój motyw przewodni właśnie tą
myśl - być świadkiem Zmartwychwstałego. Dzieje apostolskie (4, 32-37)
przybliżają nam jedność i miłość pierwotnego Kościoła, lecz zdaniem
fundamentalnym, tym, co sprawiało, że ta jedność w ogóle była możliwa są
słowa, iż apostołowie z wielką mocą świadczyli
o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. To
jest klucz do zrozumienia Kościoła - świadczyć o zmartwychwstaniu
Jezusa! Co oznacza świadczyć o zmartwychwstaniu? To znaczy, że
gdziekolwiek się znajduję, cokolwiek robię, czy mówię, czy milczę, czy
działam, czy odpoczywam, czy modlę się czy przebywam z ludźmi - moja
postawa, absolutnie cała ma wyrażać to jedno: Jezus żyje! Wielka łaska,
o której mówią Dzieje właśnie stąd się bierze - to sam Jezus, który żyje
i którego się głosi całym życiem, daje ową wielką łaskę (która nie jest
tylko "bezosobowym" darem Boga, łaska Boga to sam Bóg, który się daje!)
Jezus
w ewangelii (J 3, 7-15) również wspomina o świadectwie, które daje On i
Ojciec. To mocą tego świadectwa my możemy świadczyć, to mocą Jezusa
zmartwychwstałego dajemy nasze świadectwo, bo bez Niego nic uczynić nie
możemy. Lecz najpierw potrzeba było, by Syn zstąpił z nieba (uniżył się
totalnie, upokorzył, aż do obmycia nóg człowiekowi i oddania swego życia
za niego), by teraz, jako żyjący Pan, mógł wstąpić do nieba. Można
powiedzieć, że jeśli mienimy się być prawdziwymi uczniami Jezusa, to
nasza droga wygląda podobnie. Nie wejdziemy do chwały Ojca, jeśli nie
uniżymy się i z pokorą nie będziemy obmywać nóg naszych braci i sióstr,
w których mieszka Chrystus, jeśli nie oddamy za nich życia... Moc
głoszenia i świadczenia bierze się z owej postawy, gdy człowiek jest w
stanie wydać siebie samego (podobnie jak pierwsi uczniowie sprzedawali
majątki, by cała wspólnota mogła korzystać), dać wspólnocie swoje dary,
talenty, siły, życie, by nie kto inny, tylko Jezus Chrystus
zmartwychwstały objawił się w życiu ludzi!
|
|
Poniedziałek, 16 kwietnia
Kim
jest prawdziwy chrześcijanin? To człowiek, który narodził się z wody u
Ducha (J 3, 1-8). Lecz możemy zapytać, co to oznacza, jak to się
dokonuje? Do tego tak naprawdę potrzeba na początek jednej, jedynej
rzeczy: głosić Słowo Boże z całą odwagą (Dz 4, 23-31). Tam, gdzie jest
głoszone niezafałszowane Słowo Boże, Ewangelia, tam zawsze zstępuje Duch
Święty, który objawia swoją moc w działaniu. Prawdziwy chrześcijanin
jest przemieniany przez Niego na wzór Jezusa Chrystusa
zmartwychwstałego. Staje się jak wiatr, którego szum wprawdzie słychać,
ale nigdy nie wiadomo skąd idzie i dokąd podąża. Potrzebujemy więc
narodzić się na nowo, z Ducha Świętego. Potrzebujemy, by ów Wiatr
pojawił się w naszym sercu i przemienił to, co skostniałe i bez ruchu.
Nie wystarczy chodzić w niedzielę do kościoła a potem w tygodniu żyć po
swojemu, czasem tak, jakby Boga nie było. Duch chce przemieniać całe
nasze życie, dokładnie całe. I teoretycznie, po ludzku nic się nie
zmieni w życiu - ciągle te same obowiązki, praca, rodzina, szkoła,
dom... a jednak Duch Święty będzie przemieniał, uświęcał, formował od
środka uczniów Chrystusa, którzy - tak, jak modlą się dzisiaj
apostołowie - będą z odwagą głosić Ewangelię, gdziekolwiek będą,
cokolwiek będą robili. Wznieśmy więc dzisiaj naszą gorącą prośbę do
Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego: daj sługom Twoim głosić słowo Twoje
z całą odwagą. Bo wiara w
ludziach rodzi się ze słuchania, a tym, co się słyszy jest Słowo Boże.
Stańmy się więc z jednej strony wiernymi słuchaczami, lecz z drugiej
głosicielami z odwagą. Bez wątpienia głosząc a odwagą otrzymujemy za
każdym razem moc Ducha Świętego, gdyż wypełniamy Jego dzieło
ewangelizacji!
|
|
Niedziela, 15 kwietnia święto Miłosierdzia
Zapraszam do przeczytania rozważania na dzisiejszy dzień, napisanego
przez Danutę Prot, studentkę teologii z Torunia, które znajduje się na
stronie
www.liturgia.org.pl
|
|
|
|