przemyślenia...


Piątek, 27 października

      Dziś jakoś mocno dotykają mnie słowa o "rozróżnianiu samemu z siebie tego, co słuszne" (Łk 12, 54-59). Umiejąc rozróżniać to, co widzialne, potrzebujemy nauczyć się rozróżniać, rozpoznawać, rozeznawać to, co niewidzialne. Nie jest to łatwe i wymaga praktyki, ale jesteśmy zaproszeni do tego, by już dziś zacząć, np. podczas wieczornej modlitwy, pytać siebie, w których momentach dzisiejszego dnia Bóg był obecny, można było dostrzec Jego działanie, rzeczy, które się wydarzyły niby "przypadkowo" a jednak przyniosły wiele dobra, radości i pokoju (owoce obecności Ducha Św.). Ale też zobaczyć momenty, w których odchodziliśmy od Boga, zamykaliśmy się na Niego, na dobro, czy też momenty, w których byliśmy smutni, także z powodu naszych własnych myśli, słów, czynów. W pierwszym przypadku serce powinno nas skłaniać do dziękczynienia, w drugim - do przeproszenia i żalu. Bo dopóki jesteśmy w drodze, zawsze możemy dojść z "przeciwnikiem" do zgody, zawsze możemy przyjąć i okazać miłosierdzie - tak sobie samym, jak i drugiemu człowiekowi. Bo sąd będzie nieubłagany dla tego, kto nie czynił miłosierdzia (Jk 2, 13)...


Czwartek, 26 października

      Rzucić ogień, przyjąć chrzest, dać ziemi pokój - te określenia, których Jezus dzisiaj używa (Łk 12, 49-53), jakoś mocno kojarzą mi się z Duchem Świętym, którego nazywamy Ogniem, Pokojem, Pocieszycielem, Obrońcą (wręcz Adwokatem), Ożywicielem, itd... Tenże Duch jest tym, który przemienia oblicze ziemi, ale przede wszystkim potrafi całkowicie zmienić człowieka. Zostać ochrzczonym Duchem Świętym to przyjąć Jego moc, która przemienia wszystko na wzór Jezusa. Duch sprawia, że życie człowieka staje się zupełnie przeorientowane, zaczynają panować inne wartości, miłość staje się zasadą nadrzędną, człowiek zaczyna być coraz bardziej podobny do Jezusa. Nade wszystko zaś Duch Święty wprowadza człowieka w głębokie doświadczenie Paschy - człowiek nie boi się wejść w krzyż, gdyż mocno wierzy, że on jest bramą do życia. Ten radykalizm tak naprawdę wywołuje u wielu ludzi niepokój i rozłamy, ponieważ trudno jest przyjąć twardą naukę o krzyżu nawet nam, wierzącym, praktykującym i gorliwym chrześcijanom - przyjąć, czyli żyć nią na codzień. Pozwólmy, by Jezus posolił nas Ogniem...


Środa, 25 października

      Dzisiejszy tekst w pierwszym rzędzie powinni sobie wziąć mocno do serca wszyscy, którzy w Kościele pełnią odpowiedzialne funkcje (Łk 12, 39-48), bo to przede wszystkim o nich mowa. Od nich będzie się więcej wymagać. Ale chyba nie tylko. Wszak każdy z nas jest odpowiedzialny za innych, nasza duchowość i nasze życie nie może koncentrować się tylko na nas - inaczej je stracimy. to jest, myślę, ważne przesłanie tego tekstu - nasza pobożność nie może zamknąć się w kościele i ograniczyć do mszy, modlitwy osobistej i dbania o własną świętość. Jak widzimy dzisiaj, to w pierwszym rzędzie troska o innych, począwszy od drobnych rzeczy jak uśmiech, który potrafi rozładować wiele napięć, życzliwe słowa, ciepłe gesty a skończywszy na konkretnej pomocy duchowej, intelektualnej, materialnej, finansowej, jeśli byłaby taka konieczność. To jest nasze zadanie, by "na czas wydzielać żywność"...


Wtorek, 24 października

      W Biblii jest wiele tekstów mówiących o tym, że trzeba czuwać (Łk 12, 35-38). Wiąże się to w pierwszym rzędzie z rzeczami ostatecznymi, z czasami eschatologicznymi. Ale moim zdaniem nie tylko. To kwestia naszego "tu i teraz". Mamy dzisiaj, w miejscu, gdzie jesteśmy wypatrywać przychodzącego Pana, Jego łaski, ludzi, których On postawi na naszej drodze. To wypatrywanie i czuwanie ma w nas zaszczepić wrażliwość na Boga, otwarcie się na Niego a w konsekwencji dziękczynienie. Wszystko to po to, byśmy nie usłyszeli twardych i bolesnych słów, że "...nie rozpoznałeś czasu swego nawiedzenia" (por. Łk 19, 44). Tym, co wiąże się z czujnością jest rozeznawanie. W pierwszym rzędzie chodzi oczywiście o rozeznawanie woli Bożej. A to przejawia się w codziennym rozeznawaniu tego co dobre i w pójściu za tym a odrzucaniu wszystkiego, co złe. I więcej jeszcze - rozeznawaniu tego, co "lepsze", by za tym pójść, zostawiając to, co dobre, ale w danym momencie nie dla nas. To wielka sztuka dokonywania dobrych wyborów i warto się tego uczyć od samego Jezusa, prosząc Go, by dał nam potrzebną łaskę czujności...


Poniedziałek, 23 października

      Można by powiedzieć, że Jezus w dzisiejszej ewangelii jakby "zbywa" człowieka, nie interesuje Go jego los (Łk 12, 13-21). Jednak myślę, że wcale tak nie jest, Jezus chce, by w wielu swoich sprawach człowiek używał daru, który dostał od Stwórcy - rozumu. Ma się nim człowiek posługiwać do tego, by rozwiązywać wszystkie swoje sprawy, reflektując, myśląc, wyciągając wnioski, rozeznając, podejmując decyzje - i ostatecznie biorąc za to wszystko pełną, osobistą odpowiedzialność. Dość podobnie czyni człowiek, o którym Jezus wspomina w przypowieści. To, co rozeznał, wciela w życie, a potem... potem słyszy twarde słowa. Bo w całym naszym używaniu rozumu, naszym rozeznawaniu najważniejsza jest jedna rzecz - być nakierowanym na Tego, od którego rozum mamy, na Boga. Kiedy nie ma więzi z Bogiem, relacji z Nim, kiedy nie pytamy Go o zdanie i zachowujemy się tak, jakby Go nie było, jakby rozum był naszą osobistą zasługą, wtedy możemy stać się podobni do tego człowieka, który nie był bogaty przed Bogiem...


Niedziela, 22 października

      W dzisiejszych czytaniach, a w ewangelii szczególnie możemy dostrzec mały traktat o pokorze (Mk 10, 35-45). I wydaje mi się, że w tym wypadku chodzi tutaj o jedną, zasadniczą i bardzo ważną dla naszego życia sprawę, mianowicie, pokora polega też na przyjęciu swojego życia a szczególnie swojego powołania osobistego. Pokora jest w pierwszym rzędzie, w mojej opinii, zgodą na to, że mam nad sobą Kogoś - Boga i że życie wg tego, co On uznaje za dobre dla mnie staje się moim szczęściem. Z tego wynika to, co napisałem wyżej - zgoda na swoje życie, na swoje powołanie, nie pragnąc być kimś innym, tocząc wewnętrzną walkę z Bogiem i samym sobą. To Pan sam wie lepiej, kto będzie po prawej a kto po lewej stronie w Królestwie Niebieskim. Radosne przyjęcie swojego życia, zgoda na swoje powołanie, swoje miejsce w świecie i Kościele, która nie bierze się z rezygnacji, marazmu czy niskiego poczucia własnej wartości. Bierze się to z ufności w Tego, który nas stworzył i daje nam najlepsze dla nas miejsce...


                                        archiwum