przemyślenia...
|
|
chciałbym w tym
miejscu przedstawiać moje różne przemyślenia, przeważnie dotyczące
czytań z Pisma Świętego, ale nie tylko...
|
|
Sobota, 7 października NMP Różańcowej
Różanie jest tą modlitwą, która pozwala nam wejść w głęboki kontakt z
Chrystusem i z misterium Jego życia, które wyraża się w tajemnicach
radosnych, światła, bolesnych i chwalebnych. Odmawiając kolejne
Zdrowaś Maryjo i rozważając każdą tajemnicę pozwalamy, by Duch
Święty przemieniał nas na podobieństwo Chrystusa. Ale dobra modlitwa
różańcowa to nie tylko nabożne odmawianie Zdrowasiek, ale to
przede wszystkim włączenie w modlitwę naszego myślenia,
odczuwania, naszych pragnień, które w tej modlitwie chcemy
podporządkować Chrystusowi i Jego życiu, i nade wszystko - nasze
konkretne decyzje i czyny, które niejako zaświadczą o tym, że pozwalamy,
by Duch Święty przychodził do nas przez Maryję i nas przemieniał od
środka... Oblubienico Ducha Świętego - wstawiaj się za nami!
|
|
Piątek, 6 października
Miasta, którym Jezus dzisiaj mówi "biada wam" (Łk 10, 13-16), można powiedzieć, były
miastami uprzywilejowanymi. To w nich najczęściej Jezus nauczał, głosił
Słowo, to w nich dokonywał największych cudów... a jednak Zbawiciel
zarzuca im, mówiąc najkrócej - brak wiary. Bo wiara, owszem - jak mówi
św. Paweł - rodzi się ze słuchania, a tym, co się słyszy jest Słowo Boże
- jednak jak to już rozważaliśmy na innym miejscu, wiara domaga się
odpowiedzi. Trzeba więc powiedzieć, że wiara to nie tylko łaska Boża,
nie tylko to, co Pan nam daje (a daje chętnie). Wiara to także nasza
osobista decyzja - przyjęcia tej łaski albo jej odrzucenia. Mało tego -
jest to decyzja podwójna. Z jednej strony odpowiadając na Słowo Boże,
przyjmujemy je, a więc przyjmujemy Słowo Wcielone - Jezusa, do naszego
życia, ale z drugiej strony potrzeba odrzucenia wszystkiego, co się Mu
sprzeciwia, naszych grzechów, słabości, wad... bo za Jezusem często iść
chcemy, ale niekoniecznie chcemy zrezygnować z naszych przyjemnych
słabostek, drobnych przyjemności, "bo przecież też mi się coś od życia
należy" - mówimy. Wydaje się, że Jezus mówiąc dziś "biada" ma właśnie tą
sytuacje na myśli - "owszem, słuchaliście moich Słów i widzieliście,
doświadczaliście mojej łaski i moich cudów - ale mimo to NIE CHCIELIŚCIE
SIĘ NAWRÓCIĆ!" Toteż lżej będzie tym w dniu Sądu, którzy tych Słów i
cudów nie słyszeli i nie widzieli... Niech więc wiara, którą od Pana
otrzymujemy w obfitości stanie się impulsem do naszej osobistej
przemiany i nawrócenia, do wydania czynów (owoców) nawrócenia -
czynienie dobra każdego dnia i unikanie wszystkiego, co ma nawet pozór
zła...
|
|
Czwartek, 5 października
Za
bardzo ważne słowa z dzisiejszej Ewangelii (Łk 10, 1, 12) uważam: "oto
was posyłam jak owce między wilki". Bo tak jest w rzeczywistości, że
Dobra Nowina musi być przekazywana bez żadnego "gwałtu" czy przymusu.
Jezus nie posyła nas jak wilki miedzy wilki, by walczyć, gryźć, zdobywać
siłą nowych chrześcijan czy rzucać na ludzi klątwy. Taki sposób przeczy
Dobrej Nowinie, wprowadza niepokój i reakcje obronne w słuchaczach.
Można powiedzieć, że owce są bezbronne i tą bezbronność Jezus ukazuje w
ubogich środkach, z jakich korzystają w czasie ewangelizacji. Tak
naprawdę całe powodzenie misji jest oparte na Panu i Jego łasce, który
Sam zadba o owoce przepowiadania, o frekwencję czy liczbę nawróconych.
My mamy głosić i - można by rzecz - tyle. Tylko tyle i aż tyle. Przede
wszystkim głosić pokój i ten pokój dawać ludziom, a potem mówić im, że
Królestwo Boże się do nich przybliżyło. Myślę, że zarówno ubóstwo
środków, jak i głoszenie pokoju oraz bliskości miłosiernego Pana
cechowały dzisiejszą patronkę dnia - św. Faustynę Kowalską. Obyśmy tak
jak ona umieli nieść wszystkim ludziom to, co jest istotą
przepowiadania, istotą Królestwa Bożego!
|
|
Środa, 4 października
Czytając dzisiejszą Ewangelię (Łk 9, 57-62) mam nieodparte wrażenie, że
Jezus chce nas nauczyć postępowania z naszymi uczuciami, wspomnieniami,
zabezpieczeniami, sentymentami. Ciekawym jest, że przynajmniej dwie z
trzech przedstawionych osób wygląda, jakby nie zostały powołane przez
Jezusa, ale same się zgłosiły do Niego. Jezus im wszystkim pokazuje, że
trudno jest iść za Nim, czy nawet jest to niemożliwe, kiedy przeszłość
jest dla kogoś ważniejsza niż teraźniejszość i przyszłość, kiedy
sentymenty biorą górę... Jezus studzi zapał tych wszystkich, którzy
myślą, że idąc za Nim znajdą jakieś zabezpieczenia swojego życia - On
sam nie ma nawet gdzie głowy skłonić. Pokazuje też, że myślenie tylko o
przeszłości lub też pragnienie zabezpieczenia "życia i śmierci" swoich
bliskich za cenę "zostawienia" na pewien czas Jezusa może sprawić, że
się Jezusa nie znajdzie. I myślę, że nie chodzi tu o to, by pozbyć się
wszystkich więzów rodzinnych, przyjacielskich, by odciąć się od
wszystkich i od wszystkiego - bo to niemożliwe, ale by spojrzeć wgłąb
swego serca i zapytać siebie, czy potrafię tak zaufać Jezusowi, że nawet
gdy ja w wielu sprawach mojego życia osobistego i moich bliskich nie
będę w stanie nic uczynić - czy będę w stanie wtedy całkowicie ZAWIERZYĆ
siebie a także bliskich Jezusowi, wiedząc, że On opiekuje się nimi
lepiej, niż ja jestem w stanie to zrobić...
|
|
Wtorek, 3 października
Jezus
zmierza do Jerozolimy, gdzie czeka na Niego krzyż (Łk 9, 51-56). Po
drodze jednak nie zostaje przyjęty. Więc można by rzec, że "instytucja"
nie przyjmowania Jezusa jest bardzo stara. Wielu ludzi i dziś nie
przyjmuje Jezusa. A czasem i przyjmują, albo raczej chcą przyjmować
Jezusa, ale bez krzyża, bez współcierpienia, bez odpowiedzialności, bez
Kościoła, bez... bez... Jednak przyjęcie Jezusa zawsze jest związane ze
wszystkim, co Jezusa dotyczy, a więc z Jego nauką, Jego wymaganiami i z
Jego krzyżem. Bo często zapominamy, że w tym także jest Jego
zmartwychwstanie, zwycięstwo nad śmiercią i grzechem, życie w chwale
Ojca. A za nie przyjęcie Jezusa nic nie grozi, póki co. On sam zabrania
zniszczyć miasteczko samarytańskie z Jego powodu. My często się
wściekamy, że "bezbożnym" lepiej się żyje niż nam, którzy staramy się
żyć po bożemu, chodzimy do kościoła, etc... Także wtedy zapominamy Komu
zaufaliśmy (albo chcemy zaufać) i że troszczy się On o nas bardziej niż
o wiele wróbli... Panie, daj nam łaskę, byśmy Ciebie zawsze przyjmowali
ze wszystkim, co przynosisz, z czym przychodzisz... by nasza ufność była
w Tobie i tylko w Tobie!
|
|
Poniedziałek, 2 października
Dziecko w Izraelu nic nie znaczyło. W domu było wyznaczane do niskich
posług, do lżejszych prac, nie mając żadnych przywilejów ani praw. Może
dlatego Jezus stawia dzisiaj dziecko przed apostołami (Mt 18, 1-5.10),
by im pokazać, że mają stać się takimi dla ludzi. Jezus mówi to także do
nas, byśmy nie bali się pobrudzić naszych czystych rąk i białych
mankietów służąc drugiemu człowiekowi. I mówi drugą ważną rzecz - byśmy
nikim nie pogardzali, żadnym z tych małych, którym może być dziecko, ale
może być każdy, kto jest w jakiejś zależności od nas. Bo skoro ich
aniołowie wpatrują się w oblicze Ojca, to gardzenie nimi równałoby się
gardzeniu samym Bogiem. Ale dziś wielu ma inny problem: innych traktują
lepiej od siebie, gardzą samymi sobą, z powodu swoich grzechów, wad,
słabości, swojej przeszłości. Każdy jest dzieckiem Ojca w niebie i każdy
ma swojego anioła stróża, który w oblicze tegoż Ojca się wpatruje -
każdy w oczach Boga ma wartość i jest jednakowo ważny. Niech nasi
aniołowie stróżowie wyproszą nam łaskę pokornego stawania przed naszym
Ojcem w niebie oraz pokornego i służebnego stawania przed tym
najmniejszym, którego Pan stawia na naszej drodze...
|
|
Niedziela, 1 października
W
dzisiejszej Ewangelii (Mk 9, 38-43.45.47-48) można zobaczyć podstawowe
kryterium rozeznawania tego, co dobre oraz tego, co złe. Bo oczywiście
można wyrzucać złe duchy w imię Jezusa, można prorokować (jak to
słyszymy w pierwszym czytaniu Lb 11, 25-29), ale podstawowe kryterium
według mnie jest to: "kto poda kubek wody do picia...", czyli
podstawowym kryterium rozeznawania jest drugi człowiek i jego dobro.
Można wyrzucać złe duchy nie chodząc z Jezusem i On tego nie zabrania,
ale prawdziwy uczeń Chrystusa tym się charakteryzuje, że "poda kubek
wody do picia". To kryterium rozeznawania ma także swój negatywny
odpowiednik, czyli bycie zgorszeniem dla małych (słabych). Zgorszenie,
które nie polega na tym, że jestem na coś "święcie oburzony", ale na
tym, że moje słowa lub uczynki sprawiają, że ktoś staje się gorszy, że
zaczyna czynić zło, grzeszy. I gdy Jezus mówi o "małych", to nie ma na
myśli tylko dzieci, ale wszystkich, którzy są słabi, zależni od innych (np.
pracownicy od pracodawcy), albo którzy z różnych przyczyn (wieku,
słabszego wykształcenia, itd) nie są w stanie sami dobrze pokierować
swoim życiem...
Odciąć
sobie rękę (która służy do pracy, jest też symbolem relacji z innymi),
nogę (służą do noszenia "nas", ale też symbol niesienia np. Dobrej
Nowiny) czy oko (jest światłem ciała, odbiciem naszych ukrytych
intencji) to nic innego, jak odciąć się od wszystkiego tego, co sprawia,
że nie czynimy dobra, lecz zło - to odciąć się od wszystkiego co szkodzi
nam i ludziom wokół nas (złe myśli, chore ambicje, pokrętne intencje i
pragnienia, złe relacje, towarzystwo, gonienie za pieniędzmi, sławą i
władzą za wszelką cenę, etc...). Zamiast tego, będąc zjednoczonym z
Chrystusem na modlitwie, zacząć podawać kubek wody do picia...
|
|
|
|