Kiedy w niedzielę Zesłania Ducha Świętego słyszę podczas Eucharystii
fragment z Dziejów Apostolskich opisujący moment Pięćdziesiątnicy
zastanawia mnie jeden fakt – dlaczego
pierwszym darem, jaki otrzymują
zgromadzeni w Wieczerniku ludzie, jest dar języków?
Dlaczego akurat ten dar i jakie wobec tego jest jego znaczenie? Myślę,
że temat jest szeroki i nie chcę wchodzić w zawiłości i tłumaczenia
szczegółowe tego daru, w tym tekście chciałbym ukazać tylko jedną z jego
charakterystycznych cech, jednak uważam, że bardzo ważną, jeśli nie
najważniejszą. Prześledzimy to wspólnie na wybranych fragmentach z Pisma
Świętego.
Zajrzyjmy najpierw do Dziejów
Apostolskich (2, 1-11), gdzie spotykamy tekst wyjściowy o Zesłaniu Ducha
Świętego. Najpierw warto zauważyć, że Duch Święty nie jest w nim
opisywany inaczej jak tylko po swoich sposobach działania: dało się
słyszeć szum, jakby gwałtowne uderzenie wichru, oraz ukazały się języki
jakby z ognia. Dopiero po tych zjawiskach autor stwierdza, że wszyscy
zostali napełnieni Duchem Świętym oraz, że – jakby natychmiast – zaczęli
mówić obcymi językami (2, 4). Duch
Święty, który w swej istocie jest niewidzialny i tylko po owocach możemy
Go rozpoznać, zostaje w tym tekście ukazany jako siła, dynamizm, jako
Ktoś, kto jest w nieustannym ruchu; nie da się ani zamknąć ani zatrzymać.
Jego przejście jest rozpoznawalne po skutkach działania.
Wracając do opisu, wydawałoby się, że na
tym mógłby się on zakończyć, bez żadnego uszczerbku dla podstawowej
informacji, jaką św. Łukasz chciał przekazać, mianowicie faktu
napełnienia wszystkich Duchem Św. Jednak pisarz postanawia, z iście
żydowską precyzją i mentalnością, wymienić nazwy wszystkich krajów,
których obywatele wtedy przebywali w Jerozolimie i w językach których
zaczęli przemawiać apostołowie. Jakby chciał jeszcze dobitniej
powiedzieć, że dar języków, jaki właśnie otrzymali zostaje natychmiast
wypróbowany i że ma tutaj wielkie znaczenie. Do tego znaczenia jeszcze
powrócimy.
Zostawmy na chwilę nasz tekst i
przenieśmy się w czasy prehistorii biblijnej, do księgi Rodzaju. Oto
znajdujemy w niej opis rozpoczęcia i niedokończenia budowy wieży Babel
(Rdz 11, 1-9). Uwagę zwraca pierwsze zdanie, że wszyscy mieszkańcy ziemi
mieli jednakową mowę, posługiwali się jednym językiem. To znaczy, że
mogli się między sobą swobodnie komunikować, porozumiewać, bez żadnych
barier. I oto Bóg zstępuje i miesza ich języki. Nie wchodząc za głęboko
w kwestie egzegezy biblijnej może warto zanotować tylko, że poprzez
pomieszanie języków Bóg, według mnie, uchronił ludzi od największego z
grzechów – pychy, tj. postawienie się na miejscu Boga,
samowystarczalności. Poprzez budowę wieży chcieli sobie sami doskonale
radzić w świecie – bez Boga. Ale to, co jest dla naszego rozważania
najważniejsze, to fakt, że poprzez owo pomieszanie języków ludzie tracą
między sobą relacje, tracą komunikację bo nie mogą się już między sobą
dogadać. Każdy zaczyna mówić w obcym języku, słowa brzmią inaczej i
osobiście uważam, że ten proces jest nawet głębszy – ileż to razy
doświadczamy, że rozmawiamy z kimś w tym samym języku a jakbyśmy się nie
rozumieli, jakbyśmy nadawali na różnych falach? W tym symbolicznym
opisie mamy zawartą ważną informację, która dotyka istoty człowieka –
jest w nas coś takiego, co nie pozwala nam się dogadać z drugimi, co
blokuje nasze relacje, blokuje wzajemną komunikację między sobą.
Wróćmy do naszego tekstu z Dziejów. Kiedy
te dwa fakty, mianowicie: blokadę, która w nas jest, to pomieszanie
języków, które sprawia, że nie możemy się dogadać i zrozumieć wzajemnie,
połączymy z tym, co wydarzyło się w Wieczerniku to widzimy, że dar
języków ma jeden, podstawowy cel – przywrócić komunikację między ludźmi,
przywrócić jedność, wzajemne zrozumienie, sprawić, by ludzie nie tylko
na powrót ze sobą rozmawiali (tu możemy dostrzec echo grzechu
pierworodnego i tą przepaść jaką ten grzech sprawił między ludźmi), ale
także by rozmawiając rozumieli się.
Ale nie tylko to. Myślę, że Duch Święty w
tym darze zawarł jeszcze większą moc. On nie tylko pragnie pojednania i
jedności między ludźmi, ale także jedności i komunikacji człowieka z
samym sobą. Ileż dzisiaj mamy problemów w tej materii. Iluż jest ludzi,
którzy nienawidzą siebie samych, którzy nie mają dobrej relacji z sobą
samym, ze swoim ciałem, swoim sercem… W darze języków Duch Święty daje
także moc do pojednania się ze sobą samym, do zrozumienia siebie samego,
swojego ciała i serca.
Nie poprzestaje jednak i na tym. W darze
języków spotykamy niezwykłą moc do nawiązania nowej, głębszej,
intymniejszej relacji przyjaźni z Bogiem. Bóg cały czas przyciąga nas do
siebie, pragnie nas, tzn. pragnie mieć z nami nieustanną relacje,
komunikację czy trzeba powiedzieć – komunię. Na tym zasadza się modlitwa
prawdziwie chrześcijańska – szuka intymnej relacji z Bogiem, przez
Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Dar języków przenosi nas do
najgłębszych pokładów naszego ducha, gdzie jest naturalne miejsce
spotkania Boga z człowiekiem.
Myślę, że każdy z nas słyszał wiele
odnośnie daru języków, który otwiera nas na doświadczenie innych
charyzmatów, pomaga w modlitwie osobistej i wspólnotowej, przenosi naszą
modlitwę z poziomu rozumu na poziom serca, itd. Jednak uważam, że to, o
czym napisałem wyżej jest dla tego daru fundamentalne i wypływa wprost z
Objawienia, jakie daje na Bóg w Piśmie Świętym.
Nie pozostaje mi więc nic więcej, jak
tylko zachęcić wszystkich do proszenia o nowy dar języków, który
przemieni nas od środka w taki sposób, że będziemy zdolni do nawiązania
nowych relacji – być może pozrywanych – z Bogiem, naszymi bliźnimi i z
nami samymi. Duch Święty, który jest samą miłością i to miłością
aktywną, dynamiczną, silną – jak to powiedziałem na wstępie – poprzez
ten dar, który od dnia Pięćdziesiątnicy wylewa nieustannie na Kościół,
pragnie przemienić nasze relacje i upodobnić je do relacji, jakie są
między Ojcem, Synem i Duchem. Czyż takich relacji nie pragnie Kościół a
wraz z nim każdy z nas?
o. Grzegorz Ginter SJ |
|